Chińska ofensywa walutowa i jej ograniczenia

Świeże dane wskazują, że w marcu 2023 roku chiński juan po raz pierwszy prześcignął dolara w chińskich płatnościach zagranicznych. Jak podaje Bloomberg, jeszcze w 2010 roku udział amerykańskiej waluty wynosił ponad 80%, a udział chińskiej był bliski zera. Według danych na marzec dolar odpowiada już tylko za 46,7% płatności zagranicznych Chin, natomiast renminbi (waluta ChRL) za 48,4%. Choć statystyki podawane przez Chiny powinny być przyjmowane z pewną rezerwą, to informacja o rosnącym znaczeniu juana w ich rozliczeniach wydaje się być wiarygodna. Pekin od lat promuje jego wykorzystanie w swoich obrotach i tzw. dedolaryzację.

Co więcej, w środę 26 kwietnia rząd Argentyny zapowiedział, że kraj przestawi się na płacenie za import z Chin w juanach, nie w dolarach. To kolejna tego typu informacja w stosunkowo krótkim czasie. W lutym banki centralne Brazyli i Chin podpisały umowę z intencją zwiększenia chińskiej waluty we wzajemnym handlu. W marcu ZEA po raz pierwszy rozliczyły eksport gazu do Chin w juanie. Można zatem zaobserwować, że w ostatnich miesiącach Pekin jest na fali wznoszącej, jeśli chodzi o internacjonalizację własnej waluty. Jak zwykle w przypadku takich informacji, część komentatorów zastanawia się, czy juan może w przewidywalnej przyszłości zdetronizować dolara jako światową walutę rezerwową. Czy jest to jednak realne?

Pomimo pewnych sukcesów chińskiej waluty, w skali globalnej to dolar pozostaje zdecydowanym liderem. Odpowiada za ok. 45% wartości płatności za handel, 58% światowych rezerw walutowych i bierze udział w 90% transakcji forex. Obracanie dolarem jest atrakcyjne dla biznesu, czego nie można powiedzieć o juanie. Istnieje ku temu kilka powodów, między innymi wątpliwe prawa własności w Chinach, ryzyko geopolityczne, ale także słaby stopień liberalizacji rynków finansowych. Z tego powodu we wszystkich trzech wymienionych wyżej statystykach udział juana oscyluje w granicach zaledwie kilku procent. Na przestrzeni ostatnich dekad znaczenie Chin w globalnej produkcji i handlu wzrosło skokowo, a w finansach nieznacznie.

Jak wyjaśnia Steve Forbes: “Amerykańskie rynki finansowe są głębsze, płynniejsze i bardziej wyrafinowane niż jakiekolwiek inne. Chiny są w tyle; Pekin nakłada surowe ograniczenia kapitałowe, które są przekleństwem traderów. Sam juan jest walutą trudniejszą do wymiany niż dolar lub euro. (…) Pomimo wszystkich nadużyć, dolar powszechnie wzbudza większe zaufanie, niż waluta autorytarnego reżimu.”

Skoro juan w zasadzie nie ma jak rywalizować z dolarem globalnie, co tak naprawdę osiągnąć mogą Chiny, biorąc pod uwagę ostatnie informacje? Z perspektywy ekonomicznej, mogą budować i umacniać własne wpływy w uzależnionych od siebie państwach. Politycznie natomiast, internacjonalizacja juana to dywersyfikacja ryzyka związanego z oddziaływaniem potencjalnych sankcji finansowych. Pekin zapewne stara się uczyć na przykładach państw objętych takimi uderzeniami, jak Iran, Korea Północna czy Rosja. Pamiętajmy też, że o ile w USA i UE toczą się debaty nad de-riskingiem w relacjach z Chinami, tak samo Państwo Środka rozważa, jak chronić się przed naciskami z zewnątrz. Niewykluczone, że przy okazji Chiny chciałby zbudować własne zdolności do nakładania skutecznych sankcji finansowych. Choć ich zasięg, z omówionych wcześniej względów, byłby znacznie bardziej ograniczony niż na przykład możliwości USA, to jednak Pekin uzyskałby dodatkowy instrument w polityce zagranicznej.

Być może sedno sprawy nie leży w samym juanie, a w podkopywaniu dominacji dolara. Innymi słowy, niewykluczone, że na płaszczyźnie walutowej Chinom nie tyle zależy na zbudowaniu własnych silnych kart, co na skruszeniu amerykańskich. A do tego nie potrzeba, aby to konkretnie juan prześcignął dolara. Nie potrzeba nawet, aby dolar stracił pierwszą pozycję. Jeżeli w wyniku umocnienia się innych walut międzynarodowy ład finansowy stanie się bardziej wyrównany (nawet z lekką przewagą dolara, ale bez wyraźnej dominacji, jak obecnie), as w rękawie Stanów Zjednoczonych ulegnie osłabieniu.

Zwróćmy uwagę, że zmniejszenie zależności od dolara to nie tylko polityka państw wrogich USA, takich jak Chiny czy Rosja. Podobne działania prowadzą rządy części krajów Globalnego Południa, jak wspomniane Argentyna czy Brazylia, a także amerykański partner – Arabia Saudyjska, która od tego roku staje się otwarta na handel ropą w innych walutach. Negatywnie wobec dominacji Stanów na płaszczyźnie finansowej nastawiona jest także Komisja Europejska. Co najmniej od 2018 roku deklaruje ona potrzebę zmniejszenia zależności od dolara i wzrostu znaczenia euro. Wiąże się to między innymi z obawami dotyczącymi nacisków, jakie Amerykanie są w stanie wywierać poprzez swoje wpływy. To właśnie w 2018 roku, grożąc sankcjami, wymusili na sieci bankowej SWIFT (znajdującej się w Belgii i podlegającej prawu europejskiemu) odcięcie Iranu od globalnego systemu płatności, mimo że tego rozwiązania nie popierały ani największe kraje UE, ani Komisja. Trudno sobie wyobrazić autonomię strategiczną Europy, choćby w wymiarze stricte ekonomicznym, jeśli ostatnie słowo należy do trzymającego ją w walutowym szachu zewnętrznego mocarstwa.

Dolar jest bardzo wygodny z ekonomicznego punktu widzenia jako środek ułatwiający płatności międzynarodowe. Nasilają się natomiast głosy opowiadające się za większą dywersyfikacją walutową państw, banków i przedsiębiorstw z przyczyn politycznych. Wykorzystanie waluty do karania przeciwników i odcinania państw od globalnej gospodarki (tzw. weaponizacja waluty) jednocześnie sprzyja rozważaniom nad szukaniem alternatyw.

Pekin ma więc sojuszników w państwach, które chcą uniknąć nadmiernej zależności od jednej ze stron rywalizacji geopolitycznej. Kraje te niekoniecznie działają z prochińską (lub antyamerykańską) intencją, ale pragną zwiększyć własną odporność na naciski. Trzeba liczyć się z tym, że chińska dyplomacja wspiera i będzie wspierać takie dążenia. Bo o ile perspektywa zajęcia silnej pozycji w światowym systemie finansowym przez Chiny jest bardzo odległa, to zmniejszanie podatności na sankcje i podkopywanie dolara wydaje się osiągalne. O to toczyć się będzie w najbliższych latach amerykańsko – chińska rozgrywka na płaszczyźnie walutowej.

Maksymilian Skrzypczak