Dalsza część tekstu dostępna tylko dla subskrybentów.
Zostań subskrybentem i zyskaj dostęp do pełnych treści
Układu Sił – artykułów, analiz, felietonów, wywiadów oraz materiałów dostępnych wyłącznie dla naszych czytelników.
Uwaga:
Dostęp do archiwum magazynu możliwy wyłącznie w ramach planu rocznego.
Front rosyjski
Rosji w tej wojnie nigdy nie chodziło o podbój tego czy innego kawałka ukraińskiego terytorium, o prawa językowe rosyjskiej mniejszości mieszkającej na Ukrainie, czy – jak zdaje się uważać wielu krytyków wojny – o utrzymanie Ukrainy poza NATO. Również amerykańska polityka rozszerzenia NATO na postkomunistyczną Europę Wschodnią i kraje bałtyckie po zimnej wojnie nie była prawdziwym casus belli dla Moskwy. Od samego początku dla Władimira Putina i jego wewnętrznego kręgu na Kremlu była to wojna o przywrócenie rosyjskiego imperium, którą Putin w rzeczywistości ogłosił na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa w 2007 roku.
Wtedy to prezydent Rosji odrzucił porządek bezpieczeństwa zbudowany przez Zachód, a później stwierdził, że rozpad Związku Radzieckiego był największą katastrofą geopolityczną XX wieku. W tym kontekście dwóch inwazji na Ukrainę – pierwszej w 2014, drugiej w 2022 roku – nie należy rozumieć jako wynik zachodniego błędu. Gorzka rzeczywistość jest taka, że sojusznicy NATO nigdy nie osiągnęli konsensusu w sprawie przyłączenia Ukrainy. Do konfliktu trzeba podchodzić jako do kolejnej bitwy w tej większej wojnie, z pierwszą kampanią stoczoną przeciwko Gruzji w 2008 roku.
Odbudowa wielkiej Rosji
Wojna Putina o powrót rosyjskiego imperium od samego początku miała trzy podstawowe cele. Po pierwsze, przywrócenie wschodniosłowiańskiego „wewnętrznego rdzenia” imperialnego państwa przez podporządkowanie Białorusi, a następnie Ukrainy, aby w efekcie ponownie włączyć je do rosyjskiej strefy wpływów jako fundamentu russkiego miru (Pax Russica).
Po drugie, jego jednoczesnym celem jest podważenie i ostateczne rozbicie sojuszu NATO poprzez wykazanie jego niezdolności do zapewnienia skutecznego środka odstraszającego przed ekspansją Rosji w Europie.
Po trzecie, celem putinowskiej wojny jest wypchnięcie Stanów Zjednoczonych z Europy Środkowej i regionu bałtyckiego – a ostatecznie w ogóle z kontynentu europejskiego. Ma to zakończyć erę bezpieczeństwa transatlantyckiego, która przez osiemdziesiąt lat opierała się na Europie i Ameryce związanych wspólnym systemem bezpieczeństwa.
Nadrzędnym zamiarem Putina jest przywrócenie Rosji jej imperialnej pozycji sprzed I wojny światowej, osiągając porozumienie o strefie wpływów z największymi europejskimi potęgami, zwłaszcza z Niemcami, które ponownie uczyni Rosję wielką potęgą w Europie. Putin bez ogródek zakomunikował swoje cele w przededniu drugiej inwazji na Ukrainę, kiedy wezwał do przywrócenia regionalnego układu sił do stanu sprzed 1997 roku, to jest całkowitego zniweczenia konsekwencji rozszerzenia NATO.
Wojna Putina o powrót rosyjskiego imperium od samego początku miała trzy podstawowe cele. Po pierwsze, przywrócenie wschodniosłowiańskiego „wewnętrznego rdzenia” imperialnego państwa przez podporządkowanie Białorusi, a następnie Ukrainy, aby w efekcie ponownie włączyć je do rosyjskiej strefy wpływów jako fundamentu russkiego miru (Pax Russica).
Niechęć Trumpa do wojny
Administracja Trumpa wydaje się nadal działać w oparciu o założenie, że Putin jest naprawdę zainteresowany zakończeniem rzezi, a porozumienie terytorialne i gwarancje faktycznej neutralności Ukrainy spełnią cele Moskwy i zakończą konflikt. Niemniej jednak ustępstwa, jakie administracja już poczyniła na rzecz Moskwy, żeby przyciągnąć ją do stołu negocjacyjnego, sprowadzające się do złagodzenia międzynarodowej izolacji Rosji, nie wystarczą, aby skłonić Putina do negocjacji w dobrej wierze.
W przypadku, gdy Putin przeciągnie negocjacje poza rozsądny harmonogram, który administracja Trumpa jest skłonna tolerować, żadna kwota dodatkowych sankcji nałożonych na Rosję nie zmusi go do wzięcia rozmów na poważnie. Jedyną presją, która mogłaby potencjalnie skłonić Putina do negocjacji w dobrej wierze, byłoby bezpośrednie zagrożenie dla przetrwania jego reżimu.
Wszystko, co jest od tego dalekie, zwłaszcza polityka opierająca się na dźwigni ekonomicznej, nadal wykazuje fundamentalne niezrozumienie natury rosyjskiego reżimu i kluczowych czynników napędzających politykę Rosji wobec Zachodu, a także tego, jak bitwa o Ukrainę wpisuje się w ten większy projekt.
Najwyższy czas, żeby Zachód przyznał, że Rosja prowadzi wojnę o powrót imperium, zakorzenioną w narracji Wielkiej Rosji, która odgrywa kluczową rolę w rosyjskiej historii i tożsamości, obejmując dziedzictwo od Romanowów, przez bolszewików, aż po jej putinowską odmianę. Imperium jest jedyną znaną Rosji formą zachowania państwa, charakteryzującą się odgórnymi strukturami przesiąkniętymi historią przemocy. Pozostaje ono stałym zagrożeniem egzystencjalnym dla państw stojących naprzeciw Rosji na wschodniej granicy NATO; zagrożeniem, którego postmodernistyczna Europa Zachodnia już nie rozpoznaje, a Stany Zjednoczone nigdy w pełni nie zrozumiały.
Polityka administracji Trumpa, polegająca na zakończeniu wojny na Ukrainie poprzez wynegocjowane zawieszenie broni, mija się z celem. To patrzenie na problem oczami Zachodu, według którego przerażające ofiary śmiertelne i zniszczenia ostatnich trzech lat powinny mieć znaczenie dla Putina – ale on w ten sposób nie myśli. W związku z tym propozycje zawieszenia broni, które administracja Trumpa wciąż przedstawia, dotyczą kwestii, które nie mają znaczenia dla Moskwy. Putin wielokrotnie udowadniał, że nie dba ani o życie swoich żołnierzy, ani o rachunek ekonomiczny.
Trudna rzeczywistość wojny na Ukrainie, której Waszyngton jeszcze nie dostrzegł, jest taka, że konflikt ten jest tylko częścią większej wojny cywilizacyjnej przeciwko Zachodowi, którą Rosja prowadzi od ponad dwóch dekad. Ta rosyjska wojna o imperium – czy to w hybrydowej, czy kinetycznej odmianie – nie zakończy się, dopóki Rosja nie poniesie decydującej porażki, która będzie stanowić bezpośrednie zagrożenie dla reżimu Putina. Nie oznacza to, że Moskwa nie będzie od czasu do czasu angażować się w taktyczną przerwę w wojnie z Zachodem, ale zawsze powinniśmy pamiętać, że taka pieredyszka (przerwa na złapanie oddechu) tylko pozwoli Putinowi się dozbroić i przegrupować przed kolejną rundą. Od 2022 roku Rosja przeorientowała swoją gospodarkę, żeby wesprzeć wysiłek wojenny, pokazując, że może odbudować armię szybciej, niż większość zachodnich analityków uważała za możliwe.
Polityka administracji Trumpa, polegająca na zakończeniu wojny na Ukrainie poprzez wynegocjowane zawieszenie broni, mija się z celem. To patrzenie na problem oczami Zachodu, według którego przerażające ofiary śmiertelne i zniszczenia ostatnich trzech lat powinny mieć znaczenie dla Putina – ale on w ten sposób nie myśli.
Wspierane przez chińską bazę ekonomiczną i pieniądze płynące ze sprzedaży energii na całym świecie, rosyjskie wojsko jest dobrze przygotowane do kontynuacji wojny na Ukrainie przez wiele lat. Zdobywa ono doświadczenie bojowe i „uczy się” zachodniej broni i procedur, napędzane oczekiwaniem, że obrona Ukrainy ostatecznie się załamie. Wysiłki Waszyngtonu zmierzające do wynegocjowania zawieszenia broni na Ukrainie, w tym wywieranie znacznej presji na Kijów w tym celu, tylko wzmocniły w Moskwie wiarę, że czas jest po jej stronie.
Załóżmy, że mamy poczynić postępy w kierunku powstrzymania rzezi w Europie Wschodniej. W takim przypadku administracja Trumpa powinna zacząć od uwzględnienia w swojej ocenie pierwotnych przyczyn i konsekwencji konfliktu na Ukrainie, uznając, że nie jest to „dyskretna wojna”, która rozpoczęła się w wyniku serii błędnych obliczeń politycznych administracji Bidena lub jej poprzedników. W istocie jest to najnowsza faza większej wojny, jaką Moskwa prowadzi przeciwko Zachodowi.
Istnieje głębokie zrozumienie na wschodniej flance NATO, czy to w Helsinkach, Tallinie, Rydze, Wilnie, czy też w Warszawie, że Rosja realizuje strategię sekwencyjnych konfliktów, w której ramach porażka Ukrainy byłaby jedynie odskocznią do bezpośredniej rosyjskiej presji na te państwa, a w przypadku implozji systemu bezpieczeństwa w regionie Indo-Pacyfiku, do totalnego rosyjskiego ataku. Takie słowa mogą obecnie brzmieć alarmistycznie, ale są one częścią rachunku bezpieczeństwa narodowego na wschodniej flance i powinny być takie same w całej Europie.
Należy zauważyć, że chociaż to dzielni ukraińscy mężczyźni i kobiety wykrwawili się w tej wojnie, Rosja ostatecznie postrzega ją jako przedłużenie konfliktu z tym, co lubi nazywać „kolektywnym Zachodem”. W związku z tym uznała, że zachodnie demokracje nie są w stanie, zarówno pod względem środków jak i determinacji, przeciwstawić się jej imperialnemu atakowi. Biorąc pod uwagę ostatnie dwie dekady zachodniego współudziału i ustępstw wobec powtarzających się aktów rosyjskiej agresji, powinniśmy się nastawić na to, że Putin będzie nadal sondował obronę NATO, a gdyby nadarzyła się okazja, nie zawahałby się przekroczyć jego granic.
Sto dni wysiłków administracji Trumpa na rzecz osiągnięcia realnego zawieszenia broni między Rosją a Ukrainą pokazało, że plan, który realizuje, nie uwzględnia w pełni historycznych uwarunkowań tej wojny i realiów w terenie. W związku z tym ma zerowe szanse na trwałe rozwiązanie konfliktu, niezależnie od taktycznych ustępstw, które Putin może lub nie może zaoferować w trakcie tych negocjacji. Głównym celem reżimu Putina jest utrzymanie się przy władzy przy jednoczesnej kontynuacji imperialistycznej ścieżki, a paradoksalnie wojna ta miała konsolidujący i stabilizujący wpływ na reżim, umożliwiając mobilizację społeczną po akceptowalnej cenie. Pozwoliła Moskwie uzyskać ustępstwa od Zachodu, jednocześnie kładąc podwaliny pod nowy układ wielkomocarstwowy, co stanowi ostateczny cel Kremla.
Jeśli już polityka amerykańska przyniosła jakiś skutek, to była sygnałem dla Moskwy, że jej strategia działa, a ostateczny cel, jakim jest rekonfiguracja europejskiego krajobrazu bezpieczeństwa, może być w zasięgu ręki. I choć wskaźniki twardej siły Rosji nie mogą się równać z PKB i liczbą ludności „kolektywnego Zachodu”, Putin wydaje się coraz bardziej pewny, że dzisiejsze zachodnie demokracje nie palą się do walki. W związku z tym jego strategia oferuje drogę do zwycięstwa na rosyjskich warunkach.
Tekst publikujemy dzięki współpracy z 19fortyfive.com; pierwotnie ukazał się na ich portalu.