Egipt się wyprzedaje

Pomimo pożyczki ratunkowej z Międzynarodowego Funduszu Walutowego w wysokości 3 miliardów dolarów, Egipt musi znaleźć twarde waluty, żeby ratować gospodarkę. Jak szacuje MFW, w ciągu kolejnych czterech lat kraj ten będzie miał lukę finansową w wysokości 17 miliardów dolarów.

Z tego powodu zwraca się do państw Zatoki Perskiej z ofertą sprzedaży aktywów, ziemi i udziałów w egipskich przedsiębiorstwach państwowych. Tym razem jednak kraje Zatoki mogą na Egipcie wymóc reformy (podobnie jak robi to MFW). Transakcje te mogą być korzystne dla obu stron, ponieważ Emiraty, Katar, Kuwejt czy Arabia Saudyjska szukają sposobów na dywersyfikację swoich przychodów pochodzących głównie z eksportu węglowodorów.

W styczniu liczona rok do roku inflacja w Egipcie wyniosła 26,5%. Jednocześnie zadłużenie wzrosło do 155 miliardów dolarów. Tymczasem rezerwy walutowe to w większości depozyty państw Zatoki Perskiej – 28 miliardów dolarów z 34. Nastąpiła też w ciągu ostatniego roku ogromna dewaluacja funta egipskiego, którego wartość spadła prawie o połowę, z czego 1/3 tej straty nastąpiła w styczniu 2023. Przy wysokim zadłużeniu i niskich rezerwach walutowych Egipt zagrożony jest niewypłacalnością.

Wywołuje to obawy, że egipski funt może podzielić los libańskiej liry, a co za tym idzie doprowadzić do podobnej sytuacji gospodarczej. Jednak analitycy uspokajają, że pomimo podobieństw – takich jak wysoki procent społeczeństwa żyjący na granicy biedy w obydwu krajach – oraz skorumpowanych elit, egipska sytuacja jest stabilniejsza. Przede wszystkim dlatego, że Egipt posiada źródła generujące przypływy walut, takie jak Kanał Sueski, turystykę czy część przedsiębiorstw nastawionych na eksport.

Po inwazji Rosji na Ukrainę Egipt stanął przed wizją ryzyka braków żywności lub też jej wysokich cen. Obydwa kraje były głównymi eksporterami zbóż i olejów roślinnych do Egiptu. Jednocześnie problem żywności i tak nadwyrężał budżet, bo Kair dotował ceny chleba, pomny na to, że ich wzrost może prowadzić nawet do obalenia rządu. To wszystko przy dynamicznie rosnącej populacji.

Problemy Egiptu nie wynikają jednak z chwilowego zachwiania na rynkach żywności. Jak pisze Abdelrahman Mansour w „Foreign Policy”, kraj miał w 2016 zacząć wprowadzać reformy wymagane przez MFW. I częściowo je wprowadził, obcinając subsydia, jednak nadwyżki wygenerowane przez to nie zostały przeznaczone na edukację czy opiekę zdrowotną, lecz na obsługę długów związanych z megalomańskimi projektami nowych miast z drapaczami chmur, które nie przynosiły żadnej ekonomicznej korzyści.

Mowa tu chociażby o takim megamieście jak Nowa Stolica Administracyjna, w której ma zamieszkać 6,5 miliona osób. Zużycie dolarów na te projekty powodowało, że okresowo brakowało ich do opłacenia importu i towary tkwiły w portach przez dziewięć miesięcy, powodując zatrzymanie operacji w części egipskiego przemysłu i biznesu.

Pomimo ogromnych problemów i braku stabilności w dopływie waluty, Egipt obstawia ryzykowne scenariusze uzupełnienia braków dolarowych. Częściowo liczy na pieniądze przesyłane przez Egipcjan pracujących za granicą oraz pochodzące z ponownego rozkręcenia przemysłu turystycznego. Ostatnią deską ratunku mają być też sojusznicy z bogatych arabskich krajów naftowych.

Po obaleniu rządów Bractwa Muzułmańskiego rządzący krajem generał Sisi mógł liczyć na wsparcie bogatych sponsorów z Zatoki, ale teraz widać, że bezwarunkowe przekazywanie pożyczek się kończy. Na World Government Summit w Dubaju saudyjski minister finansów Mohammed al-Jaadan ostrzegł, że inwestorzy z Zatoki zmieniają podejście i chcą zobaczyć jakieś powiązane z finansowaniem reformy. Egipt z kolei chce zachęcić inwestorów wystawiając na sprzedaż akcje 32 dużych firm, w tym trzech głównych egipskich banków. W ramach umowy z MFW i tak zobowiązał się do prywatyzacji, zwiększającej udział prywatnego sektora w gospodarce z 30% do 65%.

Należy zwrócić uwagę, że spora część gospodarki tego północnoafrykańskiego kraju jest kontrolowana przez wojsko. Z powodu braku przejrzystych danych szacuje się jego udział w egipskim biznesie na 5 do 40% PKB. Co do zasady, spółki będące po kontrolą armii nie staną się przedmiotem wspomnianych transakcji. Jedynie dwie firmy, Wataniya Petroleum i The National Company for Producing and Bottling Water, które należą do obszaru gospodarki kontrolowanej przez armię, pojawiły się w zapowiedziach prywatyzacyjnych. Petrodolarowe monarchie będą jednak tym razem wymagać przejrzystości, a gospodarka ukryta pod płaszczem wojska tego nie gwarantuje. Optymiści wierzą jednak w to, że Egipt jest zbyt duży, żeby upaść.

Jan Wójcik