Francja zredukuje liczbę żołnierzy w Afryce. Macron zmienia strategię

Przed czterodniową wizytą w Afryce prezydent Francji Emmanuel Macron zapowiedział nowe podejście do państw afrykańskich. W czasie tej podróży odwiedzi Gabon, Kongo, Demokratyczną Republikę Konga i Angolę.

Zmiana zasadniczo ma dotyczyć przede wszystkim obecności militarnej Francji na kontynencie afrykańskim. Zapowiadane jest przejście od fizycznej obecności francuskich jednostek do wsparcia związanego z wyposażeniem i wyszkoleniem jednostek militarnych państw afrykańskich, żeby same były w stanie zapewniać bezpieczeństwo w regionie. „Zmiana nastąpi w najbliższych miesiącach, z istotnie zauważalną redukcją liczby naszych żołnierzy i wzrostem obecności naszych afrykańskich partnerów w tych bazach”, powiedział Macron. Stałą obecność w bazach mają zastąpić akademie wojskowe, które wyszkolą miejscowe kadry.

Francuska armia między innymi posiada obecnie bazy w Gabonie, Senegalu i Wybrzeżu Kości Słoniowej, w liczbie około 1700 osób. Najwięcej personelu przebywa w Nigrze i Czadzie oraz Dżibuti – 1500 żołnierzy. Jak zapowiada Macron, obecność w tym ostatnim nie zostanie zmniejszona. 

Francja przez ostatnie lata była krytykowana przez partnerów w Afryce, ale także takich europejskich sojuszników, jak premier Włoch Giorgia Melloni, za to, że realizowała w tam politykę postkolonialną. Jednym z głównych zarzutów wobec francuskiej obecności wojskowej było to, że rzeczywistym celem jest ochrona interesów gospodarczych Francji, a nie bezpieczeństwa miejscowej ludności. Tymczasem w bardzo wielu przypadkach krajów postrzeganych jako tradycyjnie strefy francuskich wpływów to nie Francja jest tam największym partnerem gospodarczym, lecz Chiny, ZEA, czy Szwajcaria.

Dwa kraje, które doprowadziły do wycofania francuskich wojsk ze swojego terytorium, to Mali i ostatnio Burkina Faso. Oba były członkami grupy G5 Sahel, której celem była walka z terrorystami i milicjami rozszerzającymi swoją działalność w tym regionie. W obu państwach dokonały się przewroty wojskowe, które uzasadniano nieskutecznością działań francuskich żołnierzy i koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa krajowi. 

Czy tak się stało? Po opuszczeniu przez Francję Mali i przyjęciu wsparcia od rosyjskich najemników, aktywność terrorystów islamistycznych wzrosła o 50% rok do roku. Dlatego też zmieniając sposób działania Emmanuel Macron wyjaśnia, że nie chce, by Francja była nadal używana jako „kozioł ofiarny” dla problemów politycznych tych państw.

Pytany o wycofywanie się wojsk francuskich w obliczu coraz częściej pojawiajacych się rosyjskich najemników, Macron wydaje się nie przejmować tymczasową utratą pozycji. Uważa, że państwa afrykańskie wkrótce przestaną zwracać się do rosyjskich najemników o pomoc, widząc chaos, który kreują oni na danym terytorium. „To grupa przestępców, najemników, ‚polisa ubezpieczeniowa’ dla upadających reżimów i puczystów”, powiedział prezydent Francji spytany o obecność Rosji w tym regionie.

Redukcja francuskiego zaangażowania w Afryce nie jest całkowicie nowym pomysłem. Misja Takuba na Sahelu, która miała zastąpić poprzednią antyterrorystyczną operację Barkhane, miała zmniejszyć udział wojsk francuskich zarówno w wymiarze jej umiędzynarodowienia i współpracy z europejskimi partnerami, jak również w zakresie działań, bo głównym celem misji było wyszkolenie antyterrorystycznych jednostek lokalnych. Podobnie działają obecnie francuskie siły w Nigrze, które stanowią wsparcie logistyczne i szkoleniowe dla tamtejszych jednostek specjalnych.

Wraz ze zmianami w sposobie działania francuskiej armii, Macron chce zbudować obraz partnerskich relacji Francji z państwami w Afryce. Liczy, że w przyszłości Francja dzięki temu będzie mogła prowadzić współpracę gospodarczą z nimi, wolna od odium postkolonializmu.

Jan Wójcik