Gazowy szantaż Rosji wobec państw UE

Odcięcie przez Rosję dostaw gazu do Polski i Bułgarii wywołało w Europie kolejną falę dyskusji na temat dalszych możliwych kroków Kremla, mających na celu użycie eksportowanych na Zachód węglowodorów jako narzędzia szantażu politycznego wobec państw wspierających broniącą się przed rosyjską agresją Ukrainę. 

Rzecznik Kremla Pieskow komentując to posunięcie Rosji powołał się na dekret prezydenta Putina wydany 31 marca, na mocy którego wszystkie płatności za rosyjski gaz mają być dokonywane w rublach. Jak stwierdził: „Zapłata w odpowiedniej formie będzie podstawą kontynuacji dostaw”. 

Odnosząc się do ostatnich posunięć Rosji w obszarze eksportu błękitnego paliwa szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen podkreśliła: „Nasze wytyczne w tej sprawie są bardzo jasne. Jeśli nie jest to przewidziane w kontrakcie, płacenie w rublach jest naruszeniem unijnych sankcji”. W sytuacji, w której 97% umów zawartych między państwami UE a Rosją na dostawy gazu zawiera zapisy mówiące o płatności w euro lub dolarach, a dostawy z Federacji Rosyjskiej do Wspólnoty wciąż stanowią około 40% importu tego surowca, odcięcie przez Moskwę dostaw gazu do Polski i Bułgarii może stanowić początek „wojny węglowodorowej”, którą Kreml chce najwyraźniej wydać państwom UE.

Gdzie tkwi pułapka zastawiona przez Putina na europejskich klientów Gazpromu? Dekret prezydenta Rosji zmusza nabywców, żeby założyli w Gazprombanku dwa rachunki: jeden w walucie w której płacą za gaz zgodnie z zapisami umowy umowy (w większości przypadków jest to płatność w euro lub dolarach), a drugi służący do przewalutowania płatności na ruble. Zgodnie z wypracowanymi przez państwa UE zapisami sankcji, założenie przez firmy z państw UE drugiego, „rublowego”, konta w Gazprombanku, tak by rosyjski gigant gazowy uznawał uregulowanie należności europejskich klientów dopiero po zamianie płatności w euro/dolarze na rubla, jest łamaniem sankcji nałożonych na Rosję. 

Portal Politico powołując się na swoje źródła w unijnej dyplomacji twierdzi, że w Brukseli nie brakuje głosów wskazujących na fakt, że wytyczne KE dotyczące płatności za rosyjski gaz w rublach są jednak niejasne i mogą wręcz podważyć jedność Unii w tej kwestii.

Dyskusja o formie płatności za importowany z Rosji gaz rozgrzewa debatę publiczną przede wszystkim w tych krajach, które w wysokim stopniu i przez wiele lat uzależniały się od dostaw ze wschodu. O ile bowiem Polska podjęła w ostatnich latach konkretne działania zmierzające do uniezależnienia się od dostaw gazu z Rosji, to państwa takie, jak Niemcy, Austria, czy Włochy obawiają się silnych negatywnych konsekwencji dla własnych gospodarek, w przypadku odcięcia przez Moskwę dostaw. 

Włochy, uzależnione od dostaw z Rosji w 45%, w ostatnim czasie podjęły kroki zmierzające do dywersyfikacji źródeł energii. Szef tamtejszego resortu Ekologicznej Transformacji Energetycznej Roberto Cingolani kilka dni temu stwierdził, że Rzym w ciągu 18 miesięcy odejdzie od importu gazu z Federacji Rosyjskiej. By uniezależnić się od tych dostaw, Włochy w ostatnim czasie podpisały umowy gazowe z Egiptem i Algierią, a minister Cingolani odbył także podróże do Angoli i Kongo, których celem było wypracowanie porozumień o dostawach surowców energetycznych. 

Jonathan Hackenbroich z Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych stwierdził, że ewentualne odcięcie przez Rosję dostaw gazu do państw UE miałoby tragiczne konsekwencje dla niemieckiej i europejskiej gospodarki. Jak powiedział: „Fabryki musiałyby ograniczyć produkcję, a nawet zostać zamknięte. Niektóre kluczowe gałęzie przemysłu mogłyby zostać utracone na zawsze, i tak naprawdę trudno jest ocenić pełen zakres konsekwencji”.

Pytany o możliwy wpływ rosyjskiego szantażu gazowego na autriacką gospodarkę Kanclerz Karl Nehammer powiedział, że spółka gazowa OMV „będzie nadal płacić za dostawy gazu z Rosji w euro”, a Austria będzie nadal trzymać się uzgodnionych przez państwa UE sankcji wymierzonych w Rosję”. Natomiast z informacji zebranych przez dziennikarzy portalu Politico wynika, że niemieckie ministerstwo gospodarki i klimatu zapowiedziało dostosowanie się do wskazówek KE, każąc swoim firmom dokonywać płatności w euro lub dolarach na konto Gazprombanku i deklarować, że płatność została zrealizowana.

Simone Tagliapietra, ekspertka ds. energii w brukselskim think tanku Bruegel, stwierdziła, że w obliczu presji gazowej Rosji na państwa Unii kluczowym pytaniem będzie, czy wszystkie kraje europejskie zastosują się do wskazówek KE, by płacić tylko w euro i dolarach, jak zapisano w kontraktach, czy też niektóre z nich zdecydują się pójść własną drogą, stosując się do żądań Rosji, co może podważyć kruchą solidarność państw Wspólnoty w obszarze sankcji. 

Marek Stefan