Irańsko – saudyjskie détente a rola Chin

10 marca w Pekinie podpisano porozumienie, na podstawie którego Arabia Saudyjska oraz Iran wznowią oficjalne stosunki dyplomatyczne, zerwane w 2016 roku. Fakt, że irańsko – saudyjską umowę podpisano w Pekinie, przykuł największą uwagę, a media zaczęły rozpisywać się o rosnącej roli Chin na Bliskim Wschodzie, a nawet o nowym, „post-amerykańskim” Bliskim Wschodzie.

Jeżeli jednak wpiszemy tę umowę w kontekst szerszej, chińskiej polityki zagranicznej wobec regionu, to dojdziemy do zupełnie innych wniosków.

Chiny wobec Bliskiego Wschodu

Chiny utrzymują bardzo bliskie relacje z krajami Bliskiego Wschodu. W tych kontaktach dominują jednak sprawy gospodarcze, a w szczególności import ropy i gazu. To właśnie Bliski Wschód zaspokaja ok. 47% chińskiego importu ropy. Kontakty wojskowe i polityczne także są prowadzone; na przykład Chiny pomagają Saudom w ich programie rakiet balistycznych. Kontakty o takim charakterze mają jednak charakter drugoplanowy i przyćmiewają je kontakty gospodarcze. Jednocześnie Chiny starają się prowadzić politykę balansowania między regionalnymi graczami, co skupia się przede wszystkim na utrzymaniu dobrych relacji zarówno z Arabią Saudyjską, jak i Iranem.

Chiny paradoksalnie są także jednym z głównych beneficjentów amerykańskiej struktury bezpieczeństwa w regionie Bliskiego Wschodu. To właśnie obecność amerykańskiej marynarki wojennej i sił lądowych w regionie zapewnia swobodę żeglugi w Zatoce Perskiej i stabilizuje rynek surowców energetycznych. Chiny, mimo że pozostają głównym importerem surowców energetycznych z Bliskiego Wschodu,  nie mają prawie żadnych zobowiązań politycznych czy wojskowych wobec regionalnych graczy. Taka postawa Pekinu od lat budzi frustrację w Waszyngtonie, gdzie – tak jak zrobił to prezydent Obama – Chińczyków nazywa się „free riders”.

Chiny wobec konfliktu saudyjsko-irańskiego

Chiny nie przestrzegają części amerykańskich sankcji nałożonych na Iran i nadal importują duże ilości irańskiej ropy (ok. 1 mln baryłek dziennie). Chińska pomoc w innych aspektach jest jednak dużo mniejsza. Po 2018 r., gdy prezydent Trump wycofał się z paktu JCPOA i obłożył Iran sankcjami, irański kapitał odpłynął z Teheranu, podobnie jak kapitał krajów Europy Zachodniej. Małą skalę chińskich inwestycji w Iranie obrazują najlepiej dane statystyczne. Od czasu objęcia władzy przez prezydenta Raisiego (w sierpniu 2021), Chińczycy zainwestowali tam zaledwie 162 miliony dolarów – to wartość porównywalna z inwestycjami Turcji czy Afganistanu. Dla porównania, Rosja w tym samym czasie zainwestowała blisko 2,7 miliardów dolarów, a więc ponad 16 razy więcej. Także podpisanie w 2021 r. chińsko-irańskiej umowy o 25-letniej współpracy okazało się wydarzeniem wyłącznie medialnym i nie przełożyło się na rozbudowę relacji.

Tymczasem Chińczycy cały czas intensyfikują kontakty z położonymi po drugiej stronie Zatoki Perskiej arabskimi krajami wchodzącymi w skład Rady Współpracy Zatoki Perskiej (Gulf Cooperation Council, GCC). W 2020 r. Chiny stały się głównym partnerem handlowym GCC.

Relacje z tą organizacją także dominują kwestie związane z importem ropy i gazu, jednak w ostatnim czasie widać coraz większą współpracę w innych dziedzinach. Chiny zainteresowane są między innymi uczestnictwem w szerokich planach modernizacyjnych ogłoszonych przez arabskie monarchie, na przykład saudyjskim Saudi Vision 2030.

Amerykańskie sankcje, którymi obłożony jest Teheran, efektywnie blokują zacieśnianie relacji między Chinami a Iranem. Takiego problemu nie ma jednak w przypadku kontaktów Pekinu z arabskimi monarchiami. W Iranie rosną obawy, że zbliżenie Chin z Arabami negatywnie odbije się na stosunkach Chińczyków z Teheranem. Dlatego Irańczycy bardzo negatywnie zareagowali na organizację w Rijadzie w grudniu 2022 r. pierwszego w historii szczytu arabsko – chińskiego.

Postawa Chin budzi zawód, a niekiedy nawet i frustrację w Teheranie. Obecny stan wzajemnych relacji bardzo trafnie ocenił prezydent Ebrahim Raisi, który na kilka dni przed swoim wyjazdem do Pekinu w lutym 2023 r. wprost przyznał, że mimo bliskich relacji, stosunki między Iranem a Chinami rozwijają się znacznie poniżej swojego potencjału.

Chiny i polityka oportunizmu

Podpisanie saudyjsko – irańskiego porozumienia w Pekinie może wydawać się przekreśleniem dotychczasowej polityki Pekinu wobec regionu. Możemy bowiem uznać, że skoro Chiny zdecydowały się na mediację w konflikcie saudyjsko-irańskim to porzuciły swoją rolę „swobodnego jeźdźca” i postanowiły mocno związać się z regionem pod względem politycznym. Takie hipotezy są jednak błędne.

Przede wszystkim należy mocno podkreślić, że zarówno Arabia Saudyjska jak i Iran aktywnie zabiegały o normalizację relacji. Od 2021 r. w Iraku odbywały się regularne spotkania między delegacjami z Teheranu i Rijadu. Były premier Iraku, Mustafa Kadhimi, który brał udział w tych rozmowach, w kilku wywiadach twierdził, że były prowadzone w dobrej atmosferze i było jasnym, że Irańczycy i Saudowie spotykają się w Bagdadzie z dobrymi intencjami, chcąc zakopać topór wojenny. Oprócz Iraku rozmowy irańsko-saudyjskie odbywały się także w Omanie.

Trudno zatem uznać, że to udział chińskich dyplomatów w rozmowach okazał się być kluczowy w zawarciu porozumienia. Od dłuższego czasu wisiało ono już w powietrzu, a chińscy dyplomaci zaczęli brać udział w rozmowach na ich samym finiszu. Pekin wykazał się zatem typowym dla siebie oportunizmem – a mówiąc kolokwialnie, „przyjściem  na gotowe”. Uwzględnienie roli Iraku i Omanu w rozmowach nieco umniejsza chiński sukces. Nie zmienia to jednak faktu, że Pekin odniósł duży sukces dyplomatyczny, nawet jeżeli tylko w przekazach medialnych. Widać to zwłaszcza w artykułach w zachodniej prasie, gdzie dyskutuje się o „post-amerykańskim” Bliskim Wschodzie.

Hipotezy o „post-amerykańskiej” rzeczywistości w regionie są z pewnością przedwczesne. Całkowicie jednak nie należy dyskredytować dyskusji na temat ewolucji chińskiego podejścia do regionu. Pekin wykazał się bowiem większą niż dotychczas skłonnością do bycia gwarantem umów międzynarodowych dotyczących Bliskiego Wschodu. Chiny już wcześniej były gwarantem kilku ważnych bliskowschodnich umów; na przykład są stroną porozumienia nuklearnego z Iranem (JCPOA). Dotychczasowe układy miały jednak wymiar multilateralny, a Chiny były jednym z wielu ich gwarantów, natomiast, tak jak w przypadku JCPOA, stronami umowy były też USA, UE, Rosja, Wielka Brytania, Francja i Niemcy.

W przypadku porozumienia irańsko-saudyjskiego jedynym gwarantem umowy są Chiny. Pekin trochę tutaj zaryzykował, bo jeśli spojrzymy na historię relacji Rijad-Teheran, to dojdziemy do wniosku, że wznowienie oficjalnych kontaktów dyplomatycznych wcale nie musi przełożyć się na deeskalację napięcia. Duże ryzyko związane jest przede wszystkim z postawą Teheranu, który nie stroni od prowokacji w Zatoce Perskiej. Chiny są jednak w o tyle dobrej sytuacji, że posiadają narzędzia do wywierania nacisków na Iran. Kupowanie przez Chińczyków irańskiej ropy (mimo amerykańskich sankcji), trzyma w ryzach irański budżet. Nawet sama groźba okresowego wstrzymania importu ropy może zmusić Irańczyków do zastanowienia się dwa razy przed kolejną prowokacją. W przypadku Arabii Saudyjskiej Chińczykom brakuje jednak podobnych środków nacisku.

Regionalne i międzynarodowe komplikacje

Irańsko-saudyjskiej porozumienie z pewnością nie wywraca bliskowschodniego stolika, ale niesie za sobą wiele komplikacji:

1. Zawarcie porozumienia w Pekinie dobrze obrazuje napięcia, jakie istnieją na linii Waszyngton-Rijad. Stosunki amerykańsko-saudyjskie są w stanie permanentnego kryzysu, który trwa od 2018 r., gdy Dżamal Chaszukdżi został zamordowany w saudyjskim konsulacie w Stambule, a amerykański wywiad oskarżył Mohammeda bin Salmana (saudyjskiego następcę tronu) o zlecenie tego zabójstwa. Mimo wizyty prezydenta Bidena w Królestwie, latem 2022 r., stosunki z Rijadem nadal są napięte i nic nie wskazuje na to, żeby miało się to wkrótce zmienić.

2. Zawarcie porozumienia w Pekinie z jednej strony stanowi kontynuację oportunistycznej polityki Chin wobec regionu (włączyły się w rozmowy de facto na etapie końcowym), jednak wskazuje także na ewolucję chińskiego podejścia do Bliskiego Wschodu. Pekin zdaje się być teraz bardziej skłonny do ryzyka i zostania głównym gwarantem regionalnych umów, a nie tylko jednym z wielu gwarantów.

3. Chiny nadal są „free riderem” w regionie, bo w sytuacji, gdy irańsko-saudyjskie détente zakończy się fiaskiem, zawsze mogą stwierdzić, że były tylko „bezstronnym mediatorem”. Najbliższe miesiące powinny jednak pokazać, czy Chiny chcą skończyć z taką rolą i mocniej zaangażować się w regionie pod względem politycznym. Pierwszym testem powinien być arabsko-irański szczyt dyplomatyczny, który podobno jest planowany w Pekinie na wiosnę 2023.

4. Porozumienie irańsko – saudyjskie daje nadzieję na szybsze rozwiązanie regionalnych konfliktów, na przykład zakończenie wojny w Jemenie. Już w kwietniu 2022 dzięki mediacjom ONZ zawarto zawieszenie broni, które było kilka razy przedłużane, ale ostatecznie zakończyło się w październiku. Od tamtego czasu formalnie zawieszenia broni nie ma, ale walki między saudyjską koalicją a Huti są sporadyczne. Zawarcie porozumienia między Arabią Saudyjską a Iranem, a zatem dwoma krajami, które wspierają różne strony wojny w Jemenie, daje nadzieję na to, że wkrótce uda się osiągnąć przełom i pchnąć do przodu jemeński proces pokojowy.

Tomasz Rydelek