Mobilizacja w Rosji, referenda i „nuklearny poker” z państwami Zachodu

W wyemitowanym w środę przemówieniu, prezydent Federacji Rosyjskiej Putin ogłosił wprowadzenie na terenie kraju częściowej mobilizacji, oznaczającej powołanie do armii w pierwszej kolejności  rezerwistów, którzy mają już przeszkolenie i doświadczenie w służbie. Krok ten odczytywany jest przez komentatorów i ekspertów jako odpowiedź na ostatnie sukcesy sił ukraińskich, w operacji wyzwalania Obwodu Charkowskiego, do których należy doliczyć także niedawne odbicie z rąk rosyjskich miejscowości Łyman, utraconej przez Ukraińców pod koniec maja.

We wtorek 20 września, władze nieuznawanych separatystycznych „republik” Donieckiej i Ługańskiej, zapowiedziały przeprowadzenie „referendum”, dotyczącego włączenie tych terytoriów w skład Federacji Rosyjskiej. Miałby one rozpocząć się już w najbliższy piątek 23 września i potrwać do wtorku. Podobne plany zostały ogłoszone przez rosyjskie okupacyjne władze sprawujące kontrolę nad częścią obszaru Obwodów Zaporoskiego i Chersońskiego.

Były prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew, obecnie wiceszef Rady Bezpieczeństwa kraju, powiedział, że aneksja tych regionów zmieni ścieżkę rozwoju Rosji na kolejne dekady, a transformacja geopolityczna na świecie, która będzie efektem działań Moskwy, stanie się nieodwracalna.

W swoim środowym przemówieniu Putin stwierdził, że Rosja: „zrobi wszystko, by zapewnić bezpieczne środowisko” dla władz i ludności „republik” ludowych, ostrzegając jednocześnie Kijów przed poważnymi konsekwencjami, jeśli Ukraina nadal będzie atakować regiony po ich wchłonięciu przez Rosję. „Inwazja na terytorium Rosji jest przestępstwem, którego wykonanie umożliwi nam użycie wszystkich uprawnień do samoobrony. Aby bronić Rosji i naszego narodu, bez wątpienia użyjemy wszystkich środków, którymi dysponujemy” – powiedział Putin i dodał:  „To nie jest blef”.

Groźby prezydenta Rosji uruchomiły kolejną falę spekulacji, na temat możliwości użycia przez Moskwę niestrategicznej broni jądrowej przeciwko Ukrainie.

Część ekspertów wskazuje wprost, że po aneksji tych terytoriów Moskwa prawdopodobnie ogłosiłaby ukraińskie ataki na te obszary jako wymierzone w terytorium Federacji Rosyjskiej, co byłoby potencjalnym pretekstem dla władz na Kremlu do ogłoszenia pełnej mobilizacji i/lub wzmocnienia szantażu nuklearnego wobec Ukrainy i Zachodu.

W niedawnym wywiadzie dla amerykańskiej stacji CBS prezydent Biden zapytany przez reportera, co powiedziałby Putinowi, gdyby ten rozważał użycie broni jądrowej, stwierdził: „Nie rób tego. To zmieniłoby oblicze wojny w sposób niepodobny do niczego od czasów II wojny światowej”.

W tym miejscu należy zauważyć, że głównym adresatem gróźb użycia broni nuklearnej w konflikcie z Ukrainą, nie jest Kijów, ale przede wszystkim Waszyngton i stolice państw Zachodu, które w sporej części obawiają się horyzontalnej i wertykalnej eskalacji w tej wojnie.

Wraz z kolejnymi porażkami rosyjskich wojsk na Ukrainie, Moskwa może chętniej odwoływać się do szantażu nuklearnego wobec Zachodu. Po możliwej aneksji ukraińskiego Donbasu i części obszarów południowej Ukrainy, Rosja może rozmieścić na tych terytoriach taktyczną broń nuklearną, a także przeprowadzić demonstracje wojskowe na terenie całego kraju, w postaci ćwiczeń sił strategicznych, co w połączeniu z kolejnymi werbalnymi groźbami ze strony Kremla, miałoby skłonić Zachód do ustępstw wobec Moskwy.

Do szantażu energetycznego, wkrótce Rosja może dołączyć ten jądrowy rozpoczynając z Zachodem grę w „nuklearnego pokera”, który niewątpliwie będzie stanowić kolejny poważny test spójności dla systemu transatlantyckiego.

Dotychczasowe doświadczenia zmagań z Moskwą wskazują, że jedyną skuteczną metodą powstrzymywania rosyjskiego ekspansjonizmu jest zwiększenie wobec niej presji gospodarczej, politycznej i wojskowej.

Państwa wschodniej flanki NATO, którym najbardziej spośród krajów Sojusz zależy na osłabieniu rosyjskiej potęgi, powinny wspólnie naciskać przede wszystkim na Waszyngton, by ten w odpowiedzi na ogłoszoną przez Putina częściową mobilizację i zapowiedziane „referenda”, dostarczył Ukrainie m.in. pociski ATACMS o zasięgu 300 km, a także zapowiedział dostawy myśliwców F-16. Samoloty bojowe mogłyby zostać dostarczone także przez europejskie państwa NATO. Na przykład Słowacja wyraziła gotowość do przekazania swoich 11 samolotów MIG-29 stronie ukraińskiej, lecz do tej pory wstrzymywała się z realizacją tej zapowiedzi. Teraz w obliczu kolejnych gróźb ze strony Kremla wymierzonych w Zachód, sojusznicy powinni okazać twardą postawę i zwiększyć wsparcie wojskowe dla Ukrainy.

Marek Stefan