Czy NATO stać na jedność w obliczu gróźb ze strony Rosji?

Mimo, że po serii dyplomatycznych spotkań między przedstawicielami USA i państw NATO z reprezentantami Rosji, które miały miejsce w Genewie i Brukseli mogło się wydawać, że zachodni sojusznicy dali wyraz nieprzejednanej i twardej postawy wobec sformułowanych pod ich adresem żądań ze strony Moskwy. Jednak komunikaty jakie płynął w ostatnich dniach ze strony najsilniejszych europejskich państw Sojuszu, ale również z samych Stanów Zjednoczonych w kwestii ich postawy wobec potencjalnej eskalacji militarnej ze strony Rosji, nie napawają optymizmem. 

Mamy bowiem do czynienia, albo ze sprzecznymi komunikatami, jakie wysyłają wobec Ukrainy i Rosji sojusznicy w NATO, albo daleko idącymi niejednoznacznościami w ich postawie wobec konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. I tak, podczas poniedziałkowej wizyty w Kijowie szefowa niemieckiej dyplomacji Baerbock potwierdziła dotychczasowe stanowisko Berlina w kwestii nie dostarczania Ukrainie broni, ani o charakterze ofensywnym, ani defensywnym. Równocześnie na konferencji prasowej z szefem ukraińskiego MSZ Kulebą, Baerbock powiedziała, że: „jesteśmy gotowi do poważnego dialogu na temat wspólnych porozumień i kroków, które przyniosą większe bezpieczeństwo dla wszystkich w Europie, w tym dla Rosji, ale nie możemy i nie odejdziemy od fundamentalnych zasad Aktu Końcowego z Helsinek, które w ciągu ostatnich 50 lat chroniły Europę przed koszmarem wojny na wielką skalę. Obejmują one nienaruszalność terytorialną, wolny wybór sojuszy i wyrzeczenie się gróźb przemocy jako środka politycznego” – dodała. Podobnie zdecydowaną postawę minister spraw zagranicznych RFN zaprezentowła podczas wizyty w Moskwie, gdzie na wspólnej konferencji prasowej z ministrem Ławrowem, powtórzyła swoje zastrzeżenie wobec polityki Rosji wobec Ukrainy i regionu.

Jednak, niemal w tym samym momencie kiedy niemiecka minister zapewniała partnerów w Kijowie o wsparciu i solidarności ze strony Berlina, dziennik Handelsbaltt, powołując się na anonimowe źródła w niemieckim rządzie, opublikował informację, że: „Zachodnie rządy nie rozważają już odcięcia Rosji od globalnego systemu płatności SWIFT jako potencjalnej sankcji za ewentualna eskalację militarna wobec Ukrainy”. W tym miejscu należy dodać, że niemal od początku obecnej fazy kryzysu wokół Ukrainy sojusznicy z NATO podkreślają, że kolejny atak militarny ze strony Rosji na jej zachodniego sąsiada, spotka się z odpowiedzą ze strony Sojuszu w postaci „niezwykle mocnych” sankcji gospodarczych. Do niedawna wśród nich wymieniane było własnie możliwe odcięcie Rosji od systemu płatności SWIFT, które mogłoby mieć jednak niekorzystne skutki także dla gospodarek państw zachodnich, co jak się wydaje spowodowało odejście od tego pomysłu.

Niejednoznaczną postawę wobec kryzysu wokół Ukrainy prezentuje również Francja. Przemawiając w Parlamencie Europejskim w środę 19 stycznia, przedstawiając priorytety francuskiej prezydencji w UE Prezydent Macron stwierdził: „Europa musi wreszcie zbudować zbiorowy ład bezpieczeństwa na naszym kontynencie. Bezpieczeństwo naszego kontynentu wymaga strategicznego przezbrojenia naszej Europy jako siły pokoju i równowagi, w szczególności w dialogu z Rosją. Tego dialogu bronię od kilku lat (…) Potrzebujemy tego dialogu. My, Europejczycy, musimy wspólnie stawiać własne żądania i ustawiać się w pozycji do ich egzekwowania. Musimy zbudować porządek europejski oparty na zasadach i regułach, do których jesteśmy zobowiązani i które uzgodniliśmy 30 lat temu nie przeciwko Rosji czy bez niej, ale z nią”.

„Te kilka następnych tygodni musi doprowadzić nas do udanej europejskiej propozycji zbudowania nowego porządku bezpieczeństwa i stabilności. Musimy ją budować wśród Europejczyków, a następnie dzielić się nią z naszymi sojusznikami w ramach NATO, a następnie zaproponować ją Rosji do negocjacji” – mówił w swoim przemówieniu Macron.

W czasie kiedy Macron wzywał do wypracowania nowej europejskiej ścieżki negocjacji z Rosją w duchu „szczerego dialogu” w Kijowie przybywał Sekretarz Stanu USA Blinken, który zapowiedział m.in. zwiększenie pomocy wojskowej dla Ukrainy w tym przekazanie w najbliższym czasie pakietu wsparcia militarnego o wartości 200 mln. USD. I choć mogłby się wydawać, że na tle dwuznacznych postaw części europejskich sojuszników Stany Zjednoczone reprezentują twardą linię wobec działań Moskwy, to jednak obraz ten, który starał się podtrzymać w Kijowie Blinken, zaburzył sam prezydent USA Biden.

Podczas briefingu prasowego w środę Prezydent Biden omawiając kwestię napięć z Rosją wokół Ukrainy i perspektywy eskalacji militarnej tego konfliktu, stwierdził, że Moskwa „zostanie pociągnięta do odpowiedzialności, jeśli dokona inwazji”, ale dodał zaraz, że „to zależy od tego, co zrobi”.

Jak kontynuował: „jeśli będzie to niewielkie wtargnięcie (sic!) i skończy się na tym, to będziemy musieli walczyć o to, co robić, a czego nie robić”.

Dopytywany przez dziennikarzy o to czym jego zdaniem byłoby „niewielkie wtargnięcie” (minor incursion ang.) sił Rosyjskich na terytorium Ukrainy, prezydent Biden wskazał na cyberataki i obecność rosyjskich oficerów wywiadu, którzy, jak twierdzi Waszyngton, są już na Ukrainie. Zasugerował, równocześnie że poważny ruch wojsk na terytorium Ukrainy byłby czerwoną linią.

Dodał jednak, że: „Istnieją różnice w NATO co do tego, co kraje członkowskie są skłonne zrobić, w zależności od tego, co się stanie (na Ukrainie – przyp. aut.), działania, do których są w stanie się posunąć”. Prezydent Biden stwierdził również, że jest „mało prawdopodobne”, by Ukraina dołączyła do NATO w najbliższej przyszłości.

Michael McCaul – republikański polityk i członek kongresowej Komisji Spraw Zagranicznych, nazwał uwagi Bidena na temat możliwych reakcji państw NATO na eskalację konfliktu na wschodzie Ukrainy: „niczym innym jak katastrofą”.

W jego opinii prezydent Biden: „Podzielił się informacjami o rozłamie wśród zachodnich narodów w sprawie twardych sankcji i wyraźnie dał Władimirowi Putinowi zielone światło do rozpoczęcia „drobnej inwazji'”.

Jak dodał: „Amerykańska wiarygodność zarówno w stosunku do naszych sojuszników, jak i przeciwników wisi na włosku”.

Marek Stefan