ODKB – rozchwiany sojusz

Agencje informacyjne świata odnotowały, że 23 listopada br. w Erywaniu w Armenii odbyło się posiedzenie liderów Państw Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, znanej również z rosyjskiego skrótu ODKB. Akronim ten lepiej oddaje istotę tej organizacji tworzonej przez Państwa należące do Wspólnoty Niepodległych Państw, ale w głównej mierze w interesie Rosji.

Nie było to jedna tylko jedno z kolejnych spotkań liderów ODKB. W kalendarzach prezydentów Rosji, Białorusi, Kazachstanu Kirgizji i Tadżykistanu oraz premiera Armenii jest to ich ostatnie spotkanie w roku 2022. Tematów było więc do omówienia dużo, czasu zaś na dyskusję niewiele – obrady trwały ledwie trzy godziny. Oficjalnie omówiono szereg tematów, między innymi zagadnienia modernizacji sił zbrojnych państw ODKB, plany zmian strukturalnych, zagrożenia bezpieczeństwa dla sojuszu wynikające z obecnej sytuacji międzynarodowej, wojna na Ukrainie oraz kwestia uregulowania konfliktu armeńsko-azerbejdżańskiego. 

Jeśli dodamy do tego, że w trakcie pobytu prezydentów w Erywaniu i obrad liderów ODKB jednocześnie odbywały się spotkania dwustronne głów państw oraz ministrów spraw zagranicznych i sekretarzy rad bezpieczeństwa, to 23 listopada był istną ofensywą dyplomatyczna państw ODKB. 

Na ile było to ważne spotkanie dla Rosji świadczą komentarze w prasie rosyjskiej o tym, że dla prezydenta Putina było to ważniejsze posiedzenie niż G-20, na które osobiście się nie wybrał. Do Erywania zaś przyjechał. Zapominają przy tym, że o tym, że Putin przyjedzie do Erywania mówiło się już od kilku miesięcy – plany przyjazdu do Armenii w okresie listopad-grudzień tego roku były sygnalizowane jeszcze przed wybuchem wojny w Ukrainie. 

Niezależnie od tego, faktycznie dla Putina było to bardzo ważne spotkanie – wszak chodziło o reanimowanie ODKB, której reputacja po braku działania w trakcie konfliktu armeńsko-azerbejdżańskiego w 2020 roku mocno podupadła i wielu ekspertów wskazywało, że sojusz już nie istnieje.

Trudna sytuacja Armenii

Dla Armenii podstawową kwestią było uzyskanie jednoznacznego wsparcia ODKB w sprawie konfliktu z Azerbejdżanem. Na początku spotkania premier Armenii Nikol Paszynjan, jako gospodarz spotkania – zarówno z uwagi na miejsce odbycia się posiedzenia jak i faktu przewodnictwa w organizacji (w przyszłym roku przewodnictwo w ODKB przejmuje Białoruś) – zrelacjonował ostatnie ataki i ostrzały terytorium Armenii i Górskiego Karabachu przez siły zbrojne Azerbejdżanu. Paszynjan oczekiwał od państw sojuszu silnego nacisku dyplomatycznego na Baku celem deokupacji przez Azerbejdżan terytoriów Armenii. Jeśli by to tego nie doszło, premier Armenii oczekiwał opracowania „karty drogowej” pomocy dla jego kraju ze strony sojuszu, zakładającej również możliwość siłowego wyzwolenia ormiańskich ziem przez siły zbrojne ODKB.

Oczekiwania Armenii nie zostały zrealizowane. Owszem, jeszcze przed spotkaniem zastępca sekretarza generalnego ODKB Walerij Semerikow potwierdzał, że temat konfliktu będzie jednym z głównych tematów rozmów ministrów spraw zagranicznych oraz prezydentów. Podobnie sygnalizował sekretarz generalny Stanisław Zaś, który dziennikarzom przekazał, że liderom udało się ustalić środki pomocy dla Armenii, jednak żadnych szczegółów, w tym choćby na temat misji pokojowej ODKB, już przekazać nie chciał. Podkreślał tylko, niejako uparcie, to co wiedzą wszyscy, że liderzy ODKB odnotowują, iż „napięcie na granicy Armenii i Azerbejdżanu utrzymuje się”.W języku dyplomatycznym to oznaka bezradności.

W sumie nie ma czemu się dziwić. Tuż przed spotkaniem prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew w wywiadzie telewizyjnym oświadczył, że Azerbejdżan nie boi się ODKB jako organizacji, gdyż „Baku posiada w ODKB więcej przyjaciół niż Armenia”. Ormiańscy, antypaszynjanowscy analitycy i eksperci poszli jeszcze dalej – potwierdzając słowa Ilhama Alijewa stwierdzają, że tak naprawdę Armenia w ODKB przyjaciół w ogóle nie ma.

Warto tu przypomnieć, że wiosną 2022 roku w trakcie ostatniego spotkania liderów ODKB, prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka wprost powiedział, że „żaden z członków sojuszu z powodu Armenii nie zamierza psuć stosunków z Azerbejdżanem”, a prezydent Alijew „to nasz człowiek”. A jeśli dodamy do tego, że Kazachstan prawie oficjalnie popiera w tym regionie Azerbejdżan („naród turkijski i braci muzułmanów”), więc pozycja Armenii jest przegrana już „na starcie”.

Armenia pomimo wszystkich problemów nie zamierza wychodzić z ODKB. Rośnie jednak niezadowolenie i niechęć w samym społeczeństwie ormiańskim, zarówno wobec ODKB, jak i przede wszystkim Rosji. Ormianie nie mogą wybaczyć tego, że Rosja nie udziela im aktywnej pomocy. Dlatego w trakcie posiedzenia ODKB jawnie na ulicach manifestowali swoją niechęć do Rosji. Analitycy podkreślają, że nigdy jeszcze się taka sytuacja nie zdarzyła, żeby w państwie, w którym odbywa się posiedzenie ODKB, dochodziło do dużych manifestacji antyrosyjskich. I na dodatek proukraińskich.

Jak donoszą armeńskie media, w trakcie posiedzenia miało dojść do ostrych wymian zdań pomiędzy Nikolem Paszynjanem, a innymi liderami sojuszu, zwłaszcza z Aleksandrem Łukaszenką w trakcie dyskusji o konflikcie azerbejdżańsko-ormiańskim. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow wprost stwierdził, że Paszynjan „uznał prace ODKB za fiasko”, a sekretarz generalny Stanisław Zaś, że dokument końcowy, którego Paszynjan odmówił podpisania z uwagi na brak jego zdaniem jakichkolwiek rozstrzygnięć i konkretów, „za dokument, który znajduje się w wysokim stopniu gotowy, ale wymaga sfinalizowania”, co przekładając z języka dyplomatycznego oznacza, że strony nie dogadały się w żadnej sprawie i jest to stek ogólników.

Zresztą sam Paszynjan potwierdził po spotkaniu, że „przedstawione wnioski dotyczące pomocy Armenii nie są dostatecznie dopracowane i w takiej formie nie jest w ogóle gotowy do podpisania”.

Pasywność ODKB

Rok 2022 zaczął się jednak od znacznej aktywności ODKB – wprowadzenia wojsk „pokojowych” do Kazachstanu. Później było już tylko gorzej. Armenia, która udziałem w operacji kazachstańskiej chciała skłonić sojusz do aktywności na Kaukazie, była coraz bardziej zawiedziona działaniami ODKB, czego wyrazem była silna krytyka sojuszu przez Paszynjana na spotkaniu online w maju tego roku. Później też Armenia zaczęła faktami okazywać swoje niezadowolenie, np. odmawiając udziału w ćwiczeniach ODKB we wrześniu 2022. 

Nie ona jedna. Z uwagi na brak reakcji sojuszu na konflikt przygraniczny Kirgizji i Tadżykistanu, ten pierwszy kraj w ogóle odwołał kolejne ćwiczenia sił zbrojnych ODKB na swoim terytorium.

Warto w tym miejscu przypomnieć, że zarówno Kirgizja jak i Tadżykistan zwróciły się do ODKB o pomoc, proponując rozmieszczenie na spornych terytoriach „sił pokojowych”. Jednakże sojusz w ogóle na to nie zareagował. Wytłumaczenie tej dziwnej z naszego punktu widzenia reakcji jest bardzo proste – ODKB nie ma żadnego doświadczenia, ani skutecznych procedur w rozwiązywaniu konfliktów pomiędzy swoimi członkami i szerzej – konfliktów międzynarodowych. Te procedury należałoby wypracować, a w obecnej sytuacji, gdy Rosja jest zajęta wojną z Ukrainą, nikt tym się skutecznie nie zajmie.

Swoją drogą to w dużym uproszczeniu konflikt kirgisko-tadżycki ma podobne podłoże co armeńsko-azerbejdżański – niedokonanie po rozpadzie ZSRR delimitacji i demarkacji granic. Wszystkie strony konfliktu powołują się na swoje mapy z czasów sowieckich, o rzetelność których nigdy nikt w ZSRR nie zadbał. Bo i w tym komunistycznym, totalitarnym molochu było to wówczas niepotrzebne. Stąd też do czasu dokonania ustaleń granic konflikty będą trwały. I na to również ODKB nie ma żadnej odpowiedzi. 

Co kuriozalne, państwa takie jak Kirgizja i Tadżykistan zainteresowane są, aby Moskwa została włączona do rozwiązania ich konfliktów granicznych, bo wówczas to na władze Rosji będzie można zrzucić odpowiedzialność za brak porozumienia w tej trudnej kwestii. A władze w Biszkeku i Duszanbe nie wiedzą, jak rozwiązać swoje problemy tak, aby to nie uderzyło w pozycję ich liderów.

Moskwa ma jednak obecnie inne problemy – konflikt w Ukranie. Władymir Putin liczył, że członkowie ODKB udzielą mu silnego wsparcia w wojnie z Kijowem. Tu się przeliczył; jak to nazwał jeden z rosyjskich politologów, członkowie sojuszu zajmują „demonstracyjnie neutralną” pozycję wobec „specjalnej operacji wojskowej”. Nie dość tego, w trakcie operacji wojskowej poszczególne państwa sojuszu zaczynają aktywizować swoją współpracę z innymi państwami, często wprost z wrogami Rosji. Np. w sierpniu tego roku siły zbrojne Tadżykistanu odbyły wspólne ćwiczenia z jednostkami USA. W podobną stronę poszła Kirgizja, która przyjęła na spotkanie delegację Zjednoczonego Dowództwa USA (CENTCOM). To niepokoi Rosję, ale niesłusznie, bo takie państwa jak Kirgizja i Tadżykistan usiłują szukać wielu możliwości współpracy zagranicznej (polityka wielowektorowa), ale niestety, priorytetowym będzie dla nich jednak Rosja.

Co nas czeka?

W trakcie spotkania w Erywaniu wszyscy liderzy potwierdzili gotowość do dalszej dyskusji mającej na celu zwiększenie operatywności ODKB. Spomiędzy deklaracji o „konieczności zacieśniania współpracy”, „strategicznej współpracy”, „nienaruszalnym sojuszu” itd. odczytać można jednak sporą dawkę pesymizmu. 

Chyba najlepiej wyartykułował to Łukaszenka, który powiedział, że przyszłość ODKB zależy od rezultatu wojny Rosji na Ukrainie. Zacytujmy jego całą wypowiedź: „Czuję, że doszliśmy do powszechnej opinii, że jeśli nie daj boże Rosja upadnie, to pod tymi gruzami jest nasze miejsce. Nie powinno być nawet takiej rozmowy. Nie zamierzamy opuszczać areny militarno-politycznej. ODKB będzie istnieć i nikt nigdzie nie upadnie. Ale potrzebujemy jedności”. 

Łukaszenka powiedział to, co czują wszyscy liderzy – jeśli Rosja przegra na Ukrainie, nie tylko ODKB upadnie, ale mogą upaść wszystkie reżimy państw wchodzących w skład sojuszu. Stąd ich prywatny interes, aby trwać w tym toksycznym związku z Rosją.

Łukaszenka w przyszłym roku będzie miał większy wpływ na to co dzieje się w organizacji, bowiem Białoruś obejmuje przewodnictwo w ODKB i może w jakimś stopniu realizować projekt zacieśniania współpracy. Co prawda na stanowisku sekretarza generalnego ODKB jego człowieka, Stanisława Zasia, na początku 2023 roku zmieni przedstawiciel Kazachstanu Imangali Tasmagambetow, ale znany on jest z bardzo prorosyjskich poglądów. Jako były ambasador w Moskwie uznawany jest wprost za lobbystę interesów Kremla w Kazachstanie. Tu Łukaszenka będzie miał sojusznika w zacieśnianiu „więzi przyjaźni” z głównym podmiotem w ODKB – Rosją. 

Z naszego punktu widzenia to źle, gdyż w interesie Polski i Zachodu jest, aby ODKB się rozpadł, ale z punktu widzenia Białorusi, Rosji i samego ODKB – dobrze. 

Marek Reszuta