Paradoks jedności Zachodu. W kierunku przyszłego ładu międzynarodowego

Wizyta prezydenta Joe Bidena w Warszawie, a wcześniej w Kijowie oraz szczyt Bukaresztańskiej Dziewiątki, czyli państw wschodniej flanki NATO w stolicy Polski, to wyraźne sygnały, że mimo istniejących różnic Waszyngtonowi udało się utrzymać względnie spójne stanowisko wobec toczącej się wojny na Ukrainie. Bez względu na to, jak my patrzymy na trwające wewnątrz Sojuszu dyskusje na temat zakresu wsparcia udzielanego Kijowowi, z perspektywy państw takich, jak Rosja czy Chiny, Zachód jest obecnie zjednoczony.

W związku ze zbliżającą się rocznicą rosyjskiej inwazji na Ukrainę wiodący europejski ośrodek analityczny European Council on Foreign Relations, opublikował raport prezentujący wyniki badań przeprowadzone w grupach badawczych w 9 państwach UE (w tym w Polsce) w Wielkiej Brytanii, USA, Indiach, Rosji, Turcji i Chinach. Analiza ta obejmuje przegląd opinii na szereg tematów związanych z postrzeganiem przez badanych takich kwestii, jak wojna w Ukrainie, zagrożenie ze strony Rosji, czy zmiany w międzynarodowym układzie sił. Warto przyjrzeć się bliżej wynikom tych badań.

I tak, na pytanie „Czy konflikt na Ukrainie powinien zakończyć się jak najszybciej, nawet za cenę oddania przez Kijów kontroli Moskwie nad częścią swojego terytorium?”, twierdząco odpowiedziało 54% respondentów w Indiach, 44% w Rosji, 48% w Turcji, 42% w Chinach, 30% w 9 państwach UE, 22% w Wielkiej Brytanii i 21% w USA. Natomiast na pytanie: „Czy Ukraina powinna odzyskać całe swoje utracone terytorium, nawet za cenę długiej wojny, większych ofiar i wysiedleń?”, twierdząco odpowiedziało 44% respondentów w Wielkiej Brytanii, 38% w ankietowanych państwach UE, 34% w USA, 30% w Indiach, 27% w Turcji, 23% w Chinach i co nie powinno dziwić, 5% w Rosji.

Rosję jako przeciwnika postrzega 55% Amerykanów, 54% respondentów z państw UE, 65% Brytyjczyków. Natomiast jako: „niezbędnego partnera” Moskwę widzi: 55% Turków, 44% Chińczyków oraz 29% Indusów, z tym że ci ostatni aż w 51% postrzegają Rosję nawet jako sojusznika (wśród Chińczyków 35% tak widzi Rosję).

Całe badanie zawiera o wiele więcej ciekawych, także z naszej perspektywy, pytań, jednak chciałbym zwrócić uwagę na ostatnią część raportu ECFR, poświęconą poglądom respondentów z wyżej wymienionych państw na ewolucję systemu międzynarodowego.

Jak piszą autorzy badania: „Większość ludzi zarówno na Zachodzie, jak i poza nim, uważa, że liberalny porządek kierowany przez Stany Zjednoczone przemija”.

Rosja, Chiny, Turcja i Indie postrzegają ewolucję systemu międzynarodowego w kierunku wielobiegunowości. Swoją drogą, globalny obrót spraw widzi tak również kanclerz Niemiec Scholz, o czym w ostatnim czasie wspominał wielokrotnie. Zachód, rozumiany przede wszystkim jako wspólnota transatlantycka, jest postrzegany przez wymienione państwa jako ważny, ale już nie dominujący biegun sił, który nie będzie już zdolny – tak jak miało to miejsce w kolejnych dekadach po zakończeniu zimnej wojny – narzucać swojej woli i wartości innym mocarstwom, z których interesami będzie musiał się liczyć.

„Dla 61% ludzi w Rosji, 61% w Chinach, 51% w Turcji i 48% w Indiach przyszły porządek świata będzie definiowany albo przez wielobiegunowość, albo przez chińską (lub inną niezachodnią) dominację. W USA, Wielkiej Brytanii i krajach UE pogląd ten podziela odpowiednio 37, 29 i 31 procent ankietowanych” – piszą autorzy badania.

Warto podkreślić, że ankietowani z państw Zachodu postrzegają Indie i Turcję jako państwa „balansujące”, które jednak będą musiały ostatecznie opowiedzieć się czy to za obozem Zachodu, czy za zbliżeniem się do Chin. Ankietowani w USA, Wielkiej Brytanii i państwach UE postrzegają bowiem ewolucję systemu międzynarodowego w kierunku nie wielobiegunowości, ale dwubiegunowości, z dominującą rolą USA i Chin jako liderów dwóch rywalizujących bloków. Jednocześnie tylko 9% respondentów w USA uważa, że Ameryka będzie wciąż dominować w systemie międzynarodowym, a z poglądem tym zgadza się jeszcze mniej Brytyjczyków, czy Europejczyków (4% i 6%). Tymczasem Turcja i Indie uważają, że każdy kolejny spór między rywalizującymi mocarstwami to okazja do zamanifestowania swojej niezależności i zdolności do podejmowania suwerennych decyzji.

Eksperci ECFR piszą: „Nawet jeśli wschodzące mocarstwa zgadzają się z Zachodem, często będą utrzymywać dobre relacje z Rosją i Chinami. Ludzie w tych krajach postrzegają siebie zupełnie inaczej: jako wschodzące wielkie mocarstwa, które mogą stanąć po stronie Zachodu w niektórych kwestiach, ale w innych nie. W przeciwieństwie do czasów zimnej wojny, dzisiejsi główni partnerzy handlowi zwykle nie są partnerami w dziedzinie bezpieczeństwa”.

Inny przykładem „niezależnego” wschodzącego mocarstwa jest Brazylia. Prezydent Lula opowiada się za zachowaniem neutralności swojego kraju w kwestii konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, aby uniknąć „jakiegokolwiek udziału, nawet pośredniego”, ale równocześnie przyznaje, że Rosja „postąpiła niewłaściwie”, dokonując inwazji na swojego sąsiada”.

Sporo uwagi badacze ECFR poświęcają Indiom, które wskazują jako najwyraźniejszy przykład suwerenistycznej postawy mocarstwa wschodzącego. Jak piszą: „Indie są najważniejszym państwem reprezentującym taką postawę, a ich obywatele wydają się mieć jasne pojęcie o miejscu swojego kraju w świecie. Ankietowani w Indiach wyróżniają się tym, że określają zarówno Stany Zjednoczone (47 proc.), jak i Rosję (51 proc.) jako ‘sojusznika’ – prawdopodobnie częściowo dlatego, że Chiny są dla nich albo „przeciwnikiem” (39 proc.) albo ‘rywalem’ (37 proc.). Postrzeganie Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii jest również w przeważającej mierze pozytywne: Indusi postrzegają je jako ‘sojusznika’ lub ‘partnera’.”

35% Indusów uważa, że ich państwo rośnie w siłę. Dla porównania 31% respondentów w Wielkiej Brytanii i USA postrzega swoje kraje jako mocarstwa słabnące.

W podsumowaniu raportu autorzy podkreślają, że kraje Zachodu powinny uznać chęć niezależności i rosnącą podmiotowość takich państw, jak Indie, Brazylia czy Turcja i nauczyć się z nimi współpracować w tych nowych warunkach zmiany globalnego układu sił.

Jak piszą: „Zachód może być teraz bardziej skonsolidowany, ale niekoniecznie ma większy wpływ na globalną politykę. Paradoks polega na tym, że ta nowo odkryta jedność zbiega się z pojawieniem się świata postzachodniego. Zachód się nie rozpadł, ale jego konsolidacja nastąpiła w momencie, gdy inne mocarstwa nie będą po prostu robić tego, co chcą zachodnie potęgi. Czy zachodni przywódcy i zachodnie społeczeństwa są gotowi na ten nowy świat?”.

Marek Stefan