Sudan: Ani RSF ani wojsko nie chcą oddać wpływów

Od czterech dni trwają walki wewnętrzne w Sudanie, w których życie straciło według różnych źródeł od 100 do 180 cywilów. Przede wszystkim trudno tu mówić o zamachu stanu, a raczej poprawniej mówić należałoby o walkach poszczególnych formacji zbrojnych o władzę w kraju. Konflikt wybuchł bowiem między generałem Mohamedem Hamdanem Dagalo, dowódcą milicji Rapid Support Forces RSF, wywodzących się z muzułmańskich milicji Dżandżawidów, a generałem Abdulem Fattahaem al-Burhanem, przywódcą sudańskiej junty. Dwa lata wcześniej obydwaj rywale wspólnie przeprowadzili zamach stanu i odsunęli od władzy premiera Abdallę Hamdoka kończąc okres przejściowy w kierunku demokracji.

Właściwie teraz obserwujemy chyba koniec nadziei na demokratyczną transformację kraju, przynajmniej na ten moment. Jak zauważa współpracownik „Układu Sił” Tomasz Rydelek na blogu Puls Lewantu, w kwietniu pod presją środowiska międzynarodowego miało dojść do przekazania władzy w ręce władzy cywilnej. Zamiast tego nastąpiła eskalacja narastającego konfliktu między wojskowymi.

Przyczyn wybuchu napięć można upatrywać nie tylko w rywalizacji pomiędzy liderami militarnych formacji, lecz także wpłynął na to zbliżający się plan przejęcia kontroli nad siłami wojskowymi przez cywilów. Jednym z jego elementów było zintegrowanie RSF z regularną armią, a to było problematyczne dla gen. Dagalo. Z kolei al-Burhan był zobowiązany poddać armię kontroli cywilnej. Do tego dochodzi kwestia oddania przez wojsko kontroli nad lukratywnymi posadami w przemyśle, rolnictwie i handlu. Tak więc z jednej strony obecny spór jest walką o władzę między frakcjami, a z drugiej jest też walką obydwu przeciwko przekazaniu kontroli siłom cywlinym.

Dlaczego czytelnika w Polsce mogłoby zainteresować to, co dzieje się w Sudanie? Konflikt ma potencjał destabilizacji nie tylko samego Sudanu, ale szerszych regionów, zwłaszcza biorąc pod uwagę jego położenie pomiędzy Sahelem Zachodnim a Rogiem Afryki, miejscami dotkniętymi klęskami humanitarnymi i walkami terrorystów i milicji. Rozlanie się walk może stać się kolejnym elementem zwiększającym presję imigracyjną do Europy. Wreszcie Sudan jest państwem, gdzie swoją obecność zaznaczyła Grupa Wagnera, która zdaniem ekspertów jest mocno związana z RSF. Przede wszystkim wskazuje na to fakt, że firma Prigożyna wydobywa złoto w Darfurze, który znajduje się pod kontrolą gen. Dagalo.

W lutym 2022 roku, w przededniu inwazji na Ukrainę, gen. Dagalo jako zastępca przewodniczącego Rady Suwerennej odwiedził Moskwę. Wkrótce potem zadeklarował poparcie dla zbudowania rosyjskiej bazy morskiej na brzegu Morza Czerwonego w Port Sudan. Tu trzeba zaznaczyć, że wcześniej także al-Burhan kontaktował się z rosyjskimi władzami i popierał rozmowy w sprawie bazy. Jak pokazało również śledztwo CNN w ubiegłym roku, obaj przywódcy pomagali rosyjskim najemnikom wywozić złoto z kraju.

Obydwaj wojskowi rozwinęli też powiązania z innymi państwami. Burhan i armia mają silne relacje z egipskim prezydentem generałem Abdelem Fattahem al-Sisim. Dwa tygodnie przed walkami odbyły się też wspólne ćwiczenia egipsko – sudańskie, które miały być demonstracją siły wobec Etiopii w związku z problematycznym dla obu krajów kończeniem budowy tamy na Niebieskim Nilu. Jednak Egipt w obliczu walk w Chartumie zapowiedział, że nie będzie interweniował w sudańskim konflikcie i wezwał także zewnętrzne siły do powstrzymania się od interwencji.

Z kolei generał Dagalo poza Rosją nawiązał też stosunki ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskim, głównym importerem złota z Darfuru. Obydwaj poprzez wspólną interwencję w Jemenie zbliżyli się do elit Arabii Saudyjskiej. NIektórzy analitycy wskazują, że zarówno Rosja jak i Turcja i ZEA mają na koncie interwencję w Libii, a Arabia Saudyjska i ZEA w Jemenie, więc powstaje obawa, że w tym przypadku może dojść do pomocy walczącym stronom z zewnątrz.

Walki, chociaż toczą się w Chartumie o kluczowe strategiczne miejsca, to odbywają się na obszarach zamieszkałych. We wtorek miało być zawarte zawieszenie broni na 24 godziny, które umożliwiłoby ewakuację cywilów, ale według informacji podawanych przez media starcia ciągle trwały po godzinie rozpoczęcia zawieszenia. Sytuacja humanitarna w stolicy gwałtownie się pogarsza. W czasie walk zaatakowano ambasadora Unii Europejskiej, ostrzelano konwój dyplomatyczny Stanów Zjednoczonych (który nie doznał strat), zaatakowano także personel ONZ i trzech pracowników Światowego Programu Żywnościowego zostało zabitych.

Jan Wójcik