UE, Grecja i Egipt przeciwko turecko-libijskim planom podziału Morza Śródziemnego

W 2019 roku Turcja i Libia podzieliły strefy morskie w sposób, który jest nie do zaakceptowania przez Grecję i Egipt. Kraje te znajdują też wsparcie w Unii Europejskiej.

Parlament Europejski w czwartek zagłosował za skasowaniem porozumienia o granicach morskich pomiędzy Turcją a Libią, które wywołało w 2019 roku napięcia na Morzu Śródziemnym. W roku 2019 oba kraje podpisały umowę demarkacyjną stref morskich pomiędzy nimi, co wywołało oburzenie Grecji, Cypru i Egiptu, ponieważ umowa ta ignorowała prawa Grecji wynikające z przynależności do niej wyspy Krety.

Wszystko to wydarzało się w kontekście planów eksploatacji złóż gazu ziemnego we wschodnim basenie Morza Śródziemnego przez Cypr, Egipt i Izrael, i rozważanego wtedy zainstalowania gazociągu do Grecji i Włoch. W dodatku porozumienie podpisano z uznawanym wprawdzie przez ONZ, ale nie sprawującym pełni władzy w Libii Rządem Jedności Narodowej, GNA.

 

Umowę potępiały dotychczas Komisja Europejska i Rada Europejska, a w środę 23.11 dołączył do tego Parlament Europejski, przegłosowując 454 głosami rezolucję domagającą się anulowania memorandum oraz wycofania wojsk Rosji, Turcji i Zjednoczonych Emiratów Arabskich z terytorium Libii.

Tymczasem dzień wcześniej doszło do porozumienia pomiędzy Egiptem a Grecją, które zasadniczo wymierzone jest w turecko – libijską umowę. Porozumienie w sprawie Współpracy w Obszarze Poszukiwania i Ratownictwa Lotniczego i Morskiego definiuje granice i obszary odpowiedzialności, w ramach których obie strony odpowiedzialne są za akcje ratunkowe i poszukiwawcze; odnosi się to też do Regionów Informacji Lotniczej FIR uzgadnianych z Organizacją Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego ICAO. Dla obydwu stron jest to ważne, bo w rejonie Morza Śródziemnego FIR Aten i Kairu nachodzi częściowo na strefy rozdzielone przez Turcję i Libię.

„Wysyłamy jasny przekaz, że nasze akcje zawsze osadzone są w normach międzynarodowych. W żaden sposób nie chcemy naruszać suwerenności ani suwerennych praw innych państw, w przeciwieństwie do tego, co inni w regionie robią w sposób ciągły”, powiedział minister spraw zagranicznych Grecji Nikos Dendias.

Dendias nawiązał też do kolejnych wspólnych działań Ankary i Trypolisu. Trzeciego października Turcja i rząd GNA podpisały wstępne porozumienie w kwestii poszukiwania i wydobycia ropy oraz gazu ziemnego na libijskim wybrzeżu. Bez konkretnej specyfikacji obszarów istnieje ryzyko, że próby takie nastąpią w obszarach uważanych przez Grecję za własne, wyłączne strefy ekonomiczne.

Tydzień przed podpisaniem umowy grecko – egipskiej doszło do skandalu dyplomatycznego. Minister Dendias wylądował w Trypolisie na spotkanie z Mohamedem Al-Menfim, szefem Prezydenckiej Rady Libii. Tymczasem na lotnisku oczekiwała go minister spraw zagranicznych GNA Najla Mangoush, która blisko związana jest z Turcją i podpisywała wyżej wspomniane porozumienie o poszukiwaniu gazu. Dendias nie chciał być fotografowany z Mangoush, więc wydał polecenie startu i odleciał kontynuować wizytę w Benghazi gdzie znajduje się siedziba rywala GNA, Khalify Haftara, dowódcy Libijskiej Armii Narodowej LNA.

Zanim jednak do tego doszło, władze lotniska przetrzymały go godzinę na płycie.

Wkrótce po tej wizycie GNA odwołał ambasadora z Grecji i poinstruował go, żeby przekazał greckiemu rządowi „notę protestacyjną”, w której oskarża ministra Dendiasa o wzmacnianie podziałów w Libii.

Unia Europejska w początkowej fazie sporu pomiędzy Turcją a krajami wydobywającymi gaz ziemny w Basenie Lewantyńskim nie zabierała zdecydowanego głosu. Wobec kryzysu energetycznego wywołanego napaścią Rosji na Ukrainę i sankcjami, UE zabiega teraz o dywersyfikację dostaw paliw kopalnych. Przez ten region ma też przechodzić interkonektor łączący sieci energetyczne UE z Bliskim Wschodem, który w przyszłości ma dostarczać ekologiczną energię do Europy. W interesie Unii jest więc stabilność tego obszaru.

Jan Wójcik