Uszkodzenie gazociągów północnych eskalacją ze strony Rosji?

W poniedziałek 26 września szwedzka krajowa sieć sejsmiczna wykryła dwa wyraźne wybuchy na północny wschód od Bornholmu na trasie przebiegu gazociągu Nord Stream 1 i kolejny kilka godzin później w pobliżu Nord Stream 2 u południowo-wschodnich wybrzeży duńskiej wyspy. Sygnały sejsmograficzne z obu zdarzeń „nie przypominają sygnałów z trzęsień ziemi. Przypominają natomiast sygnały typowo rejestrowane przy wybuchach” – podała szwedzka instytucja. Eksplozje doprowadziły do wycieków w obu gazociągach, w obszarach należących do wyłącznej strefy ekonomicznej (WSE) Danii i Szwecji.

Premier Danii Mette Frederiksen stwierdziła, że w jej opinii mamy do czynienia z celowym działaniem. „To nie jest przypadek” – dodała. Skandynawskie stacje sejsmiczne wykryły eksplozje w okolicy obu gazociągów mniej więcej w tym samym w czasie, gdy zaczęły się wycieki. Wycieki z obu gazociągów skomentowała także premier Szwecji Magdalena Andersson, mówiąc, że było to „prawdopodobnie celowe działanie, to znaczy, że jest to prawdopodobnie akt sabotażu”. W podobnych słowach  do incydentu na Bałtyku odniósł się także szef polskiego rządu. Premier Morawiecki stwierdził: „Dziś mieliśmy do czynienia z aktem sabotażu. (…) Nie znamy wszystkich szczegółów tego, co się stało, ale widzimy wyraźnie, że jest to akt sabotażu, związany z kolejnym etapem eskalacji sytuacji na Ukrainie”. Z kolei Michaiło Podolak, doradca ukraińskiego prezydenta, nazwał ten incydent „atakiem terrorystycznym zaplanowanym przez Rosję i aktem agresji wobec [UE]”.

Należy podkreślić, że na tę chwilę nie ma żadnych twardych dowodów wskazujących bezpośrednio na celowe uszkodzenie obu gazociągów. Niemniej hipoteza ta jest najbardziej prawdopodobna. Co jednak miałaby na tym zyskać Federacja Rosyjska, wskazywana przez państwa Zachodu jako możliwy winowajca uszkodzenia gazociągów północnych?

Niewątpliwie uszkodzenie obu gazociągów nie pozostało bez wpływu na ceny gazu na europejskim rynku. Cena za megawatogodzinę w Europie wzrosła w środę o 12,8 proc. do 209,88 euro (200,71 dolarów) – wynika z najnowszych danych rynkowych. Obawa o bezpieczeństwo dostaw tego surowca w związku z hipotezą o akcie sabotażu nie pozostanie pewnie także bez wpływu na ceny ubezpieczeń transportów gazu skroplonego do Europy. Jak bowiem obawia się część ekspertów, terminale LNG, porty i gazowce mogą stać się kolejnym celem aktów dywersji ze strony Rosji.

Uszkodzenie gazociągów miało miejsce miejsce tuż przed oficjalnym otwarciem Baltic Pipe, nowego rurociągu łączącego Norwegię z Polską przez Morze Bałtyckie.

Simone Tagliapietra z think tanku Bruegel, specjalizującego się w analizach gospodarczych, wskazuje, że jeśli to Rosja stoi za przeciekami z Nord Streamu, to termin możliwego aktu sabotażu ze strony Moskwy mógł być celowy. „Baltic Pipe jest dla Polski główną drogą dywersyfikacji dostaw gazu… to może być symboliczne”, mówi ekspert, sugerując jednocześnie że obecny incydent miałby być jedynie ostrzeżeniem dla państw UE, iż kolejnym celem Rosji mogłaby być infrastruktura energetyczna państw Wspólnoty, w tym nowy gazociąg z Norwegii do Polski.

„Europa powinna teraz zrozumieć, że jej infrastruktura energetyczna jest w niebezpieczeństwie. Jeśli tej zimy coś takiego stanie się z naszą rurą do Norwegii lub Algierii, będziemy w głębokich tarapatach. Musimy zwiększyć skalę działań w zakresie zabezpieczenia naszej infrastruktury krytycznej, ponieważ nieprzyjazne podmioty mogą powielać tego rodzaju działania” – wskazał Tagliapietra w wypowiedzi dla portalu Politico.

Jeśli potwierdzi się hipoteza o celowym sabotażu dokonanym na obu gazociągach północnych, stanowić to będzie ważny bodziec do zmian w podejściu państw europejskich do kwestii bezpieczeństwa morskiego, dla którego coraz większym wyzwaniem staje się aktywność rosyjskiej floty w pobliżu morskiej infrastruktury krytycznej. Mowa tu między innymi o zaobserwowanej niedawno przez norweskie władze aktywności niezidentyfikowanych bezzałogowych statków powietrznych, które zauważono wokół platform wiertniczych należących do tego kraju, a także patrolach rosyjskich okrętów podwodnych w wybrzeży Norwegii, o których informowała w lipcu brytyjska Royal Navy. W ostatnich latach Londyn wskazywał także na wzrost aktywności rosyjskiej floty podwodnej wokół podmorskich kabli telekomunikacyjnych, zapewniających państwom europejskim łączność internetową.

Przywodzi to na myśl liczne niekinetyczne konfrontacje między okrętami ZSRR i państw NATO w trakcie zimnej wojny, kiedy sowiecka flota ćwiczyła pozorowane ataki na transatlantyckie linie telekomunikacyjne. Historia zdaje się zatem zataczać koło.

Należy także pamiętać, że krytyczna infrastruktura energetyczna może paść ofiarą skutecznych ataków nie tylko kinetycznych, ale także cybernetycznych. W maju zeszłego roku w wyniku cyberataku zamknięty został rurociąg Colonial, najważniejszy kanał transportu benzyny, oleju napędowego i paliwa lotniczego w Ameryce, co doprowadziło do poważnych zakłóceń dostaw tych produktów na wschodnie wybrzeże USA. Biały Dom oświadczył wówczas, że atak został przeprowadzony przez grupę działającą z Rosji. Wcześniej w tym samym roku cyberatak na urządzenia przeładunkowe w kluczowym europejskim hubie naftowym Amsterdam-Rotterdam-Antwerpia spowodował chaos na rynku produktów rafinowanych. Ucierpiało kilkanaście terminali naftowych, pojawiły się lokalne niedobory.

Historia wskazuje, że ryzyko zakłóceń spowodowanych cyberatakami jest realne, a poprzednie incydenty sugerują, że sieć energetyczna jest znacznie bardziej podatna na zagrożenia, niż przyznają to rządy.

Incydenty z gazociągami północnymi na Bałtyku, powinny być także poważną przestrogą dla polskich władz. Pytania, które teraz padają ze strony wielu polskich ekspertów zajmujących się bezpieczeństwem energetycznym i morskim, dotyczą podjętych lub planowanych w najbliższym czasie decyzji rządu w Warszawie, mających na celu zabezpieczenie polskiej infrastruktury energetycznej, takiej jak wspomniany już gazociąg Baltic Pipe, czy terminal LNG w Świnoujściu.

Powyższe kwestie rodzą też pytania o stan i możliwości polskich sił zbrojnych, szczególnie Marynarki Wojennej, co do skutecznej ochrony tej infrastruktury przed możliwymi wrogimi atakami. Nie mniej istotna wydaje się tutaj także zdolność naszego państwa do monitorowania sytuacji bezpieczeństwa na Bałtyku, przy użyciu różnych sensorów i czujników, które stanowić powinny element szerszego systemu świadomości sytuacyjnej. System ten, w związku z pogarszającym się środowiskiem bezpieczeństwa, powinien być jak najszybciej rozbudowywany i możliwie niezależny od woli politycznej naszych sojuszników.

Marek Stefan