Emiraty i Turcja – szorstka współpraca
W środę 24 listopada wizytę w Turcji złożył książę następca tronu Mohammed bin Zayed al-Nahyan (MBZ), de facto rządzący Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi. To wizyta przełomowa, podobnej co najmniej rangi co spotkanie w al-Ula na początku tego roku, gdzie kraje Zatoki Perskiej pod przewodnictwem Arabii Saudyjskiej zakończyły blokadę i odnowiły współpracę z Katarem.
Podobnie jak w powyższym przypadku odbyło się to, przynajmniej oficjalnie, bez ustaleń co do kwestii spornych czy jakiejkolwiek politycznej agendy. Kraje wyraziły wolę współpracy gospodarczej. Po spotkaniu z prezydentem Recepem Tayyipem Erdoganem szejk Mohammed mówił o realizacji wspólnych szans, które przyniosą rozwój obydwu krajom. Także strona turecka wyraźnie podkreślała, że problemy z Emiratami są już za nimi.
Rozmawiano natomiast o współpracy gospodarczej w zakresie energetyki, infrastruktury i połączeń transportowych oraz medycyny. ZEA ogłosiły wsparcie warte 10 miliardów dolarów w strategiczne inwestycje w Turcji. Współpracę podpisały także banki centralne obydwu krajów.
Dla Turcji ta wizyta to pomoc otrzymana w ostatniej chwili i biorąc pod uwagę sytuację tureckich finansów dyplomacja musiała mocno napracować nad takim obrotem sprawy. W reakcji na kolejną obniżkę stóp procentowych w obliczu wysokiej inflacji oraz słabe wskaźniki tureckiej gospodarki, turecka lira odnotowywała olbrzymie spadki wartości. W ciągu niecałych 10 dni kurs USD/TRY wzrósł z poziomu 10 do ponad 13. Dopiero ogłoszenie inwestycji ZEA wyhamowało deprecjację i cofnęło notowania do 12 lir za dolara amerykańskiego.
Co prawda inwestycje Emiratów nie są panaceum na problemy tureckiej gospodarki, ale dają chwilę oddechu rządowi Erdogana wobec postępującego kryzysu gospodarczego. Są one też sygnałem dla inwestorów, którzy uciekali do tej pory z Turcji w obliczu niefrasobliwej polityki pieniężnej banku centralnego sterowanego ręcznie przez prezydenta.
Co jednak skłoniło rządzącą Emiratami rodzinę do zmiany postawy wobec Turcji? Lista rozbieżności w polityce międzynarodowej jest duża, poczynając od tego, że Turcja wspiera islamizm i Bractwo Muzułmańskie, a ZEA są w regionie głównym antyislamistycznym jastrzębiem. To oni uznali większość organizacji islamistycznych za organizacje terrorystyczne. Ten spór ideologiczny, może z punktu widzenia realpolitik nieistotny, przekładał się jednak na konflikty regionalne.
ZEA i Turcja występują po przeciwnych sporach konfliktu wewnętrznego w Libii czy Somalii. Są także adwersarzami wobec sporu pomiędzy Turcją a państwami wydobywającymi gaz ziemny z dna wschodniego basenu Morza Śródziemnego – m.in. Grecją, Cyprem, Egiptem, Izraelem i Francją. Także w rywalizacji geopolitycznej o Afrykę, Turcja odnosząc sukcesy stworzyła koalicję przeciwników złożoną z Francji, Egiptu i ZEA właśnie. Zdaniem profesora Michaela Tanchuma z Austriackiego Instytutu Polityki Europejskiej i Bezpieczeństwa, obecny układ będzie raczej wzmacniał współpracę Zjednoczonych Emiratów Arabskich z adwersarzami Turcji.
Czy zatem dochodzi do zmiany celów ZEA czy też obniżka wartości liry i tragiczna sytuacja tureckiej gospodarki stworzyła okazję do tanich „zakupów”? Możliwe, że inwestując w infrastrukturalne projekty w Turcji Abu Dabi będzie chciał wywierać presję na Ankarę w innych sprawach. Sytuacja gospodarcza czyni rząd AKP podatnym i zależnym od FDI, które ratują budżet i bilans obrotów kraju, gdzie oficjalnie inflacja sięga 20%, a nieoficjalna jest dużo wyższa. Możliwe, że żadne oficjalne deklaracje co do polityki nie padły i zaobserwujemy je dopiero przyglądając się relacjom obydwu krajów w wymienionych obszarach.
Dla ZEA jest to też kwestia strategicznej reorientacji gospodarki wyrosłej na ropie naftowej, która stanowiła 1/3 PKB, za którą podążyły przychody z handlu i transportu. Teraz w obliczu zmian na rynkach paliw kopalnych ZEA chce zwiększać koncentrację na transporcie i handlu międzynarodowym. Stąd też w obliczu wojny w Jemenie Abu DAbi zabezpieczył dwie wyspy leżące na głównym szlaku handlowym wiodącym z Morza Arabskiego przez Zatokę Adeńską na Morze Czerwone. Ciekawe więc są doniesienia dotyczące projektów inwestycyjnych w transport w Turcji. Jedna informacja mówi o otworzeniu korytarzy transportowych z Turcji przez Iran do ZEA. Druga o inwestycji ZEA w połączenie między Kazachstanem, Rosją a Turcją wiodącego z Morza Kaspijskiego przez Wołgę, Don i Morze Czarne do Cieśniny Bosforskiej. Obydwa mogą być częścią chińskiego projektu BRI. Da to Turcji istotne przełożenie na chiński projekt, które Erdogan stara się wzmocnić angażując powstanie unii narodów tureckich Azerbejdżanu, Kazachstanu, Uzbekistanu i Turkmenistanu.
Jan Wójcik