Komu Niemcy sprzedają broń?
Szerokim echem odbiła się odmowa sprzedaży broni defensywnej Ukrainie przez Niemcy w czesie kiedy trwa wzmożona koncentracja wojsk Federacji Rosyjskiej wokół ukraińskich granic. W Kijowie, 18 stycznia, minister spraw zagranicznych Niemiec Annalena Baerbock broniła odmowy sprzedaży Ukrainie uzbrojenia „różnymi historycznymi odpowiedzialnościami” i podkreślała, że nowa polityka rządu niemieckiego będzie restrykcyjna jeżeli chodzi o sprzedaż uzbrojenia. Wsparciem dla Ukrainy ma być „jednoznaczne, a przede wszystkim jednomyślne zaangażowanie UE, G7 i NATO”, a drogą rozwiązania sytuacji dyplomacja.
Jednocześnie na dniach pojawiły się informacje, że Niemcy w ubiegłym roku zanotowały gigantyczny wzrost przychodów z eksportu broni, a liderem wśród nabywców miał być Egipt. W 2021 odnotowano wartość kontraktów na 9,35 mld euro, co jest wzrostem w stosunku do 2020 roku o 61%. Egipt z tego zakupił uzbrojenie wartości 4,34 miliarda euro głównie dotyczące marynarki i systemów obrony przeciwlotniczej. To kłóci się z głoszoną przez Baerbock polityką ograniczania sprzedaży, ale na co warto zwrócić uwagę, nie tylko nowa koalicja „świateł sygnalizacyjnych” jest za nią odpowiedzialna. Ponad połowa kontraktów została zaaprobowana w ostatnich dniach rządu Angeli Merkel, który teoretycznie powinien działać po wyborach jako tymczasowy zarządca i wystrzegać się długoterminowych zobowiązań.
SPD chce jednak bardziej kontrolować eksport broni i wstrzymać jej sprzedaż do regionów gdzie występują napięcie lub do państw łamiących prawa człowieka. To znacznie ograniczylistę poprzednich odbiorców. Jak podają analizy frankfurckiego Instytut Badań nad Pokojem PRIF, przez ostatnie trzy dekady Niemcy sprzedawały broń do krajów z problemami w zakresie praw człowieka jak Turcja, Egipt czy Arabia Saudyjska i Katar. Do krajów, gdzie istniały duże napięcia jak Indie i Pakistan oraz tam gdzie było duże ryzyko przechwycenia mniejszych systemów uzbrojenia, czy broni ręcznej przez ugrupowania przestępcze lub terrorystyczne (Afganistan, Libia czy Kolumbia).
Z kolei Niemiecki Instytut Spraw Międzynarodowych i Bezpieczeństwa wskazuje na rosnący wkład Niemiec w militaryzację regionu Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej (MENA) w latach 2003-2020. W tym okresie do ZEA, Egiptu, Kataru, Arabii Saudyjskiej i Algierii miało trafić wyposażenie wojskowe warte 15,5 mld euro. Znaczący wzrost sprzedaży nastąpił po Arabskiej Wiośnie. Państwa te były zaangażowane w tym czasie w konflikty w Jemenie i Libii, walki wewnętrzne oraz istniało duże ryzyko wybuchu konfliktu między ZEA, Arabią Saudyjską i Egiptem a Katarem.
Pomysły lewicowo-liberalnej koalicji nie są nowe. Tak naprawdę niemiecki rząd przy udzielaniu licencji eksportowych na broń obowiązuje rozpatrywanie tego, czy sprzedaż nie będzie skutkowała konfliktem w danym rejonie, jak również Wspólne Stanowisko Rady Europejskiej z 2008 roku, w którym państwa członkowskie mają zapobiegać sprzedaży broni, mogącej przyczynić się do pogłębienia „regionalnej niestabilności”. Ostatecznie więc szefowa niemieckiej dyplomacji nie może mówić, że teraz Niemcy chcą zaostrzać reguły, a wcześniej ich kraj operował według innych zasad. Po prostu tych zasad państwo niemieckie nie przestrzegało, a teraz w konflikcie Ukrainy z Rosją nowa koalicja postanowiła być bardziej restrykcyjna. Czy będzie restrykcyjna także wobec innych głównych odbiorców niemieckiego przemysłu zbrojeniowego? Czas pokaże.
Jan Wójcik