Na ile możemy uwolnić się od rosyjskiego gazu?

Minister gospodarki Niemiec Rober Habeck odbył w niedzielę 20 marca wizytę w Katarze, po której powiedział, że Niemcy podpisują umowę z Katarem na dostawę skroplonego gazu. Ministerstwo energetyki Kataru podało, że firmy z obydwu krajów zaangażują się w rozmowy na temat długotrwałej współpracy. Tu akurat strony mają trochę czasu, bowiem Niemcy nie posiadają obecnie terminali do przyjmowania gazu skroplonego, ale memorandum w sprawie budowy pierwszego z dwóch planowanych terminali w Brunsbüttel zostało już podpisane.

Niemcy znajdują się ostatnio pod presją, żeby zdywersyfikować i przekształcić swoją politykę gospodarczą, tak żeby móc prowadzić bardziej asertywną wobec Rosji politykę. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełeński oskarża Berlin, że koncentruje się tylko na „gospodarce, gospodarce i gospodarce”. Habeck będąc jednocześnie liderem koalicyjnej partii Zielonych zapowiada, że Niemcy będą uzależnione od Rosji jeszcze do końca roku, ale w przyszłości będą w stanie zrezygnować z zakupów rosyjskiego gazu.

Na ile te zapowiedzi mają pokrycie, poza samą już kwestią czasu potrzebnego do budowy terminali LNG? Niemiecki import gazu w 55% pochodzi z Rosji i stanowi on 1/3 całości unijnych zakupów 26 państw z tego kraju, wartego 285 milionów dolarów dziennie.

Likwidacja tej zależności wymaga jednak szukania alternatywnych źródeł z różnych kierunków, bowiem sam Katar, jak informuje, jest w stanie do 2027 roku ponieść swoją produkcję z 77 milionów do 126 milionów ton gazu skroplonego. W przeliczeniu na miliardy metrów sześciennych te 49 dodatkowych milionów ton to prawie 68 bcm, co stanowi 43% unijnego importu gazu z Rosji (155 bcm za rok 2021). Może pokryć wtedy zapotrzebowanie Niemiec, ale nie pozostałej części Wspólnoty.

Umowa z Katarem jest zapewne możliwa z powodu zbliżenia się Kataru i Stanów Zjednoczonych, które potwierdzone zostało uznaniem Kataru za jednego z głównych sojuszników USA poza NATO. O szerszych konsekwencjach tego wydarzenia rozmawialiśmy z Tomaszem Rydelkiem, redaktorem Układu Sił.

Unia Europejska jednak twierdzi, że jest w stanie zlikwidować zależność od rosyjskiego gazu w 2/3 do końca roku, a do roku 2030 uniezależnić się w 100%, a to wszystko w ramach implementacji „Fit for 55”. Przyspieszony plan ochrzczony nazwą REPowerEU ma skoncentrować się na dywersyfikacji źródeł, przyspieszeniu w zastępowaniu gazu w ogrzewaniu i produkcji energii źródłami odnawialnymi – tu głównie nacisk na fotowoltaikę i pompy ciepła. Komisja Europejska ma zająć się także manipulacjami cenami na rynku energii ze strony takich firm jak Gazprom.

Do końca roku 2022 50 bcm ma zostać osiągnięte z dywersyfikacji gazu skroplonego (USA, Katar, Egipt, Zachodnia Afryka), 10 bcm z gazu dostarczanego gazociągami (Azerbejdżan, Algiera i Norwegia), a ekwiwalent 14 bcm UE postanowiła uzyskać skręcając termostaty o jeden stopień w domostwach. Dodatkowo ekwiwalent 20 bcm miałby zostać uzyskany poprzez szybszy rozwój energii solarnej i wiatrowej. Eksperci z przemysłu energii odnawialnych oceniają, że ten plan jest wykonalny, ale jest dużym wyzwaniem.

Są też alternatywne plany, które nie pokładają takiej nadziei w energiach odnawialnych. Krótkoterminowo zaleca się powstrzymanie od wyłączania elektrowni atomowych, pozostanie przy elektrowniach opalanych węglem (ten też nie powinien pochodzić z Rosji), czy zmiany zachowań konsumenckich.

Zredukowanie zakupów gazu z Rosji miałoby zdaniem Europejskiego Banku Centralnego obniżyć średni unijny wzrost gospodarczy w tym roku o 1,4% do poziomu 2,3%. Czy to jest zbyt wysoka cena za przyciśnięcie Rosji kolejnymi sankcjami? Dla Polski, w kontekście modernizacji ekologicznej mającej służyć uniezależnianiu się od importu gazu z Rosji, kluczowym pytaniem jest kwestia funduszy unijnych, które zostały wstrzymane przez Brukselę w związku z konfliktem o praworządność.

Jan Wójcik