Grecja ostrzega przed agresywną retoryką Turcji
Grecja apeluje do sojuszników w NATO i Unii Europejskiej o położenie kresu podżegającej do wojny retoryce tureckiej.
Na początku tygodnia Ateny wysłały listy do NATO, ONZ i UE ze skargą na prezydenta Turcji Erdogana z prośbą o potępienie jego „niesprowokowanych, nie do zaakceptowania i będących obrazą dla Grecji” wypowiedzi. Grecja sugeruje, że nie traktując poważnie tego typu wypowiedzi społeczność międzynarodowa ryzykuje rozwojem sytuacji, jaki ma miejsce „w innej części naszego kontynentu”. Odczytywane jest to jako aluzja do rosyjskiej inwazji na Ukrainę, poczyniona przez ministra spraw zagranicznych Nikosa Dendiasa.
Powtórka z rzezi w Izmirze?
W ostatnich tygodniach narasta antygrecka retoryka Erdogana. Wypowiedzi tureckiego przywódcy mają już charakter grożenia agresywnymi działaniami. „Możemy nadejść nagle w nocy, kiedy czas odpowiedni nadejdzie”, mówił we wtorek Erdogan podczas wizyty w Bośni i Hercegowinie.
Prezydent Turcji wskazuje jako przyczynę swoich reakcji greckie bazy na wyspach na Morzu Egejskim, które uważa za „nielegalne groźby” wobec Turcji. „Mamy jedno przesłanie dla Grecji: nie zapomnij o Izmirze”, groził Erdogan, nawiązując nie tylko do zwycięstwa sił tureckich nad greckimi w 1922 roku, ale także eksterminacji ludności chrześcijańskiej miasta, głównie Greków i Ormian. Liczbę ofiar cywilnych rzezi w Izmirze szacuje się na 30 do 50 tysięcy osób. Komentarz padł tuż przed hucznie świętowaną w Turcji setną rocznicą wyzwolenia Izmiru.
Ankara twierdzi, że Grecja narusza porozumienie militaryzując wyspy we wschodniej części Morza Egejskiego w pobliżu tureckiej linii brzegowej. Grecja z kolei uważa, że musi chronić się przed krajem, który ma największą flotę w tej części Morza Śródziemnego i nieraz podważał greckie prawo do tych wysp, nazywając je „okupowanymi”. Jest to także nawiązanie do popularnej wśród tureckich polityków i wojskowych koncepcji Mavi Vatan – „Błękitnej Ojczyzny” – rozciągnięcia morskiej jurysdykcji Turcji wokół swojej linii brzegowej, żeby zapewnić sobie bezpieczeństwo strategiczne. Koncepcja ta zakłada także przejęcie kontroli nad tą częścią Morza Egejskiego, gdzie znajdują się greckie wyspy, a wyrażana w bardziej ekstremalnych przypadkach przez jej głównego promotora, kontradmirała Cihata Yaycıego (wywiad z Cihatem Yayci w 25. numerze US), podważa prawa Grecji do tych wysp.
Relacje pogarszają się stabilnie
Stosunki między obydwoma członkami NATO ulegają pogorszeniu od roku 2020, kiedy Turcja zaczęła prowadzić eksplorację dna morskiego w poszukiwaniu gazu w strefach ekonomicznych należących do Grecji i Cypru. Wtedy doszło do militarnych prowokacji, które mogły doprowadzić do wymiany ognia pomiędzy okrętami, a także myśliwcami obydwu stron. W maju bieżącego roku prezydent Turcji uciął możliwość jakichkolwiek rozmów z premierem Grecji Kiryakosem Mitsotakisem. Decyzja o zawieszeniu rozmów była pokłosiem wizyty premiera Grecji w Stanach Zjednoczonych gdzie zabiegał, by Kongres nie wydał zgody na sprzedaż ulepszonych samolotów F-16 do Turcji. Sprzedaż miała być alternatywą dla wstrzymanej przez Waszyngton możliwości zakupu przez Ankarę nowoczesnych myśliwców F-35. Sankcję tą nałożono na Turcję za zakup rosyjskich systemów rakietowych czwartej generacji S-400.
Grecja twierdzi, że „tureckie zachowanie jest czynnikiem destabilizującym dla jedności NATO i spójności, osłabiającym południową flankę Sojuszu w chwili kryzysu”.
Grecja w poszukiwaniu sojuszy
W odpowiedzi na prowokacje ze strony Turcji, Grecja, poza zakupem uzbrojenia w USA wzmocniła swoje sojusze. Najważniejszym z nich jest francusko-grecki sojusz obronny podpisany 27 września 2021. To pierwszy taki sojusz wewnątrz krajów należących do NATO, zawierający klauzulę wzajemnej obrony, jeżeli któryś z sojuszników zostanie zaatakowany przez kraj trzeci. Umowę werbalnie poparł też amerykański Departament Stanu. Nie można mieć wątpliwości wobec jakiego państwa zawarty został ten sojusz, ponieważ Francja, mająca wiele sprzecznych z Turcją interesów w regionie, też była obiektem tureckich prowokacji na Morzu Śródziemnym. Szczytem prowokacji było trzykrotne namierzenie radarami francuskiego okrętu pod dowództwem NATO przez tureckie fregaty. Miało to miejsce, gdy francuska marynarka w ramach akcji blokowania przemytu broni do Libii chciała skontrolować statek handlowy eskortowany przez tureckie okręty.
Francja nie jest jedynym krajem, który w trakcie kryzysu turecko-greckiego udzielił poparcia Grecji. Obecność militarną w tym kraju zwiększają Amerykanie, co ma związek z konfliktem w Ukrainie, ale jest także informacją dla Turcji, która poprzez swoje balansowanie staje się coraz bardziej wątpliwym partnerem USA. „Komu grozi się tymi bazami? Dlaczego te bazy powstają w Grecji?” – dał wyraz swojemu niezadowoleniu z faktu istnienia 10 amerykańskich baz na greckim terytorium prezydent Turcji Wspólne ćwiczenia oraz okresowe stacjonowanie samolotów na greckich wyspach miały miejsce ze strony Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Izraela czy Egiptu. Wszystkie te kraje zainteresowane są współpracą przy wydobyciu gazu z wschodniego basenu Morza Śródziemnego, a Turcja postrzegana jest przez nie jako siła przeszkadzająca w tym zamierzeniu.
W 2021 roku Grecja wspólnie z Francją, Arabią Saudyjską, ZEA, Cyprem, Egiptem i Bahrajnem ogłosiła powstanie forum współpracy regionalnej, Philia Forum. I chociaż forum określiło się jako działające na rzecz pokoju, stabilizacji, bezpieczeństwa i współpracy, to nie można było nie zauważyć, którego z ważnych krajów regionu brakowało na liście uczestników. Trzeba pamiętać, że miało to jednak miejsce w okresie, kiedy Turcja nie znormalizowała swoich relacji z Arabią Saudyjską czy Emiratami, co stało się dopiero w roku 2022.
Relacje z krajami spoza UE i NATO oraz wzmacnianie bilateralnych sojuszy Grecja zaczęła tworzyć, gdy nie doczekała się istotnych reakcji ze strony UE czy NATO w sprawie tureckich gróźb. Co prawda Unia Europejska wyrażała solidarność z Grecją i Cyprem, ale żadne mocniejsze działania wobec Turcji nie zostały podjęte. W grudniu 2020 zdecydowano o rozszerzeniu sankcji w związku z naruszaniem stref ekonomicznych obydwu krajów, ale były one w ocenie komentatorów bardzo łagodne. Mówiło się, że Unia przyjęła metodę „kija i marchewki”, ale wygląda obecnie na to, że tureckie prowokacje pomimo tego nie ustają.
Do wyborów będzie tylko gorzej
Jednym z powodów może być narastające w Turcji, w wyniku rosyjskiej agresji na Ukrainę, poczucie, że jest krajem niezbędnym, a nawet rozdającym karty. To Turcja jest strażnikiem wrót na Morze Czarne, to ona negocjuje z Putinem możliwość przewożenia tamtędy ukraińskiego zboża, to w końcu ona zapewniła sobie ostateczne słowo w kwestii członkostwa Finlandii i Szwecji w NATO.
Dodatkowym czynnikiem są zbliżające się tureckie wybory i retoryka, która ma pomóc pozyskać urzędującemu prezydentowi zwolenników o nacjonalistycznych poglądach. Niestety, konkurs na coraz bardziej radykalniejsze stwierdzenia napędza także opozycja. Wytyka ona Erdoganowi, że tylko składa puste obietnice i nie jest w stanie ich realizować. Lider opozycyjnej Republikańskiej Partii Ludowej CHP, Kemal Kilicdaroglu, w lipcu także ostrzegał Greków przed militaryzacją wysp, przypominając historyczne klęski greckiego wojska.
Jan Wójcik