Nowa Strategia Bezpieczeństwa Narodowego USA. Prześcignąć Chiny i powstrzymać Rosję
Administracja prezydenta Stanów Zjednoczonych opublikowała właśnie nową Strategię Bezpieczeństwa Narodowego, która wyznacza ogólne ramy dla działań USA w zakresie bezpieczeństwa i polityki zagranicznej. Dokument ten zastępuje poprzednią strategię, opublikowaną podczas kadencji Donalda Trumpa.
Chcąc nakreślić główne przesłanie tego dokumentu, szczególnie w obszarach, które z naszego punktu widzenia są kluczowe ze względu na znaczenie Stanów Zjednoczonych dla bezpieczeństwa Polski, można wskazać na kilka wątków i zapisów, pozwalających nam na określenie możliwych kierunków rozwoju amerykańskiej polityki zagranicznej w najbliższych latach.
Na wstępie należy zauważyć, że dokument ten wyraźnie wskazuje, iż postzimnowojenna era w dziejach świata, charakteryzująca się brakiem strukturalnych napięć między mocarstwami, definitywnie dobiegła końca. Gdyby pokusić się o znalezienie słowa klucza w nowej strategii bezpieczeństwa USA, byłoby nim słowo „rywalizacja”.
Dokument ten podtrzymuje zapoczątkowane przez administrację Trumpa podejście do relacji z Chińską Republiką Ludową i Federacją Rosyjską, które określone są jako wyzwania dla polityki Stanów Zjednoczonych, choć o odmiennym charakterze i znaczeniu.
Jak czytamy w strategii: „Rosja stanowi bezpośrednie zagrożenie dla wolnego i otwartego systemu międzynarodowego, lekkomyślnie lekceważąc podstawowe prawa dzisiejszego porządku międzynarodowego, co pokazała brutalna wojna z Ukrainą. Natomiast ChRL jest jedynym konkurentem, który ma zarówno zamiar zmienić kształt porządku międzynarodowego, jak i w coraz większym stopniu stosować siłę ekonomiczną, dyplomatyczną, militarną i technologiczną, aby osiągnąć ten cel”.
Dalej autorzy strategii zauważają: „ChRL stanowi najbardziej konsekwentne wyzwanie geopolityczne dla Ameryki. Chociaż Indo-Pacyfik jest miejscem, gdzie jej [rywalizacji] przebieg będzie najbardziej widoczny i znaczący, ma ono charakter globalny. Rosja natomiast stanowi bezpośrednie i stałe zagrożenie dla regionalnego porządku bezpieczeństwa w Europie i jest źródłem zakłóceń i niestabilności na świecie, ale nie dysponuje zdolnościami o szerokim spektrum działania, jakie posiada ChRL”.
W aspekcie rywalizacji z Pekinem i Moskwą Waszyngton wyraźnie zatem wskazuje na swoje priorytety. To właśnie kwestia relacji z obiema euroazjatyckimi potęgami rzuca cień i stanowi główny kontekst dla innych działań i celów USA na arenie międzynarodowej, opisanych w tym dokumencie.
„Naszym priorytetem będzie utrzymanie trwałej przewagi konkurencyjnej nad ChRL, przy jednoczesnym ograniczaniu wciąż głęboko niebezpiecznej Rosji” – piszą autorzy dokumentu.
W polityce rywalizacji z Pekinem Waszyngton ma postawić przede wszystkim na głęboką współpracę z partnerami i sojusznikami, do czego służyć mają liczne, najczęściej niezinstytucjonalizowane formaty, jak QUAD, AUKUS, I2-U2 (USA, Izrael, Indie, Zjednoczone Emiraty Arabskie), Sojusz „Five Eyes”. Zapisy strategii bezpieczeństwa wskazują, że głównym polem rywalizacji z ChRL nie będzie domena wojskowa, ale przede wszystkim technologiczna (w tym cyfrowa i kosmiczna) oraz ekonomiczna. W tej pierwszej, największą „pracę domową” Stany Zjednoczone mają do odrobienia u siebie w kraju, poprzez zwiększenie inwestycji w obszar nauk ścisłych (STEM), skuteczniejszą politykę pozyskiwania talentów oraz inwestycje w krajową bazę przemysłową, która ma się stać podstawą dla bardziej stabilnych łańcuchów dostaw, mniej narażonych na skutki globalnych zawirowań, takich jak pandemia COVID-19.
Jak wskazują autorzy dokumentu: „Technologia ma kluczowe znaczenie dla dzisiejszej konkurencji geopolitycznej oraz dla przyszłości naszego narodowego bezpieczeństwa, gospodarki i demokracji. Wiodąca pozycja USA i sojuszników w dziedzinie technologii i innowacji od dawna stanowi podstawę naszego dobrobytu gospodarczego i siły militarnej. W ciągu najbliższej dekady krytyczne i wyłaniające się technologie są w stanie przeorganizować gospodarki, przekształcić wojska i zmienić kształt świata”.
Biorąc pod uwagę, ostatnie działania administracji Bidena, zmierzające w kierunku zaostrzenia kontroli eksportu wrażliwych technologii do Chin, warto zwrócić uwagę, że strategia bezpieczeństwa wprost wskazuje, że tego typu działania będą w stosunku do Pekinu kontynuowane i zaostrzane, przy koniecznym wsparciu ze strony sojuszników.
O tym, jak istotna jest dla obecnej amerykańskiej administracji kwestia rywalizacji na polu nowych technologii, niech świadczy także fakt, że dokument rekomenduje: „Nadanie priorytetu roli technologii w bezpieczeństwie narodowym poprzez podniesienie Biura ds. Nauki i Polityki Technologicznej do rangi agencji na poziomie rządu”.
Tu docieramy do kolejnego ciekawego wątku w omawianym dokumencie, czyli do kwestii koniecznej korekty w dotychczasowym podejściu Stanów Zjednoczonych do globalizacji. Choć autorzy dokumentu podkreślają, że Waszyngton nadal będzie wspierać politykę otwartych rynków, to jak zauważają, pozimnowojenna międzynarodowa architektura instytucjonalna została w wielu miejscach wykorzystana do własnych celów przez państwa autorytarne, głównie Chiny, które korzystając z dobrodziejstw tych dóbr publicznych zaczęły je przekształcać tak, by obsługiwały ich własne interesy.
Dlatego autorzy strategii bezpieczeństwa wskazują na konieczne „dostosowanie”, obecnych reguł globalizacji do nowej ery konkurencji mocarstw, tak by redukowały one także nierówności, m.in. ekonomiczne, które powstały w świecie przez ostatnie dekady i chroniły prawa pracowników i miejsca pracy w USA.
Na próżno w dokumencie tym szukać wezwania do zawiązywania nowych umów o wolnym handlu. Te ostatnie zastąpić mają porozumienia w rodzaju Indo-Pacific Economic Framework for Prosperity, które w selektywny sposób mają integrować gospodarkę USA z rynkami partnerów azjatyckich w wybranych domenach (jak np. handel cyfrowy), ale nie są typowymi umowami o wolnym handlu.
Zamiast zapowiedzi o konieczności przyspieszenia integracji gospodarczej w ramach globalizacji, strategia wskazuje jednoznacznie na konieczność realizowania przez Waszyngton przemyślanej polityki przemysłowej. Będzie ona kluczowa dla zachowania przez USA zdolności do militarnego wsparcia sojuszników i ewentualnie prowadzenia symetrycznych działań wojennych. Jak bowiem wskazuje dokument: „Wojna na Ukrainie uwydatnia krytyczność prężnej bazy przemysłu obronnego dla Stanów Zjednoczonych oraz ich sojuszników i partnerów. Musi być ona nie tylko zdolna do szybkiego wytwarzania sprawdzonych zdolności, potrzebnych do obrony przed agresją przeciwnika, ale także zdolna do innowacji i kreatywnego projektowania rozwiązań w miarę ewolucji warunków na polu walki”.
Chociaż to region Indo-Pacyfiku jest wskazywany przez autorów strategii jako główna arena rywalizacji z ChRL, to podtrzymują oni dotychczasowe podejście Waszyngtonu do równoległej rywalizacji z Pekinem i Moskwą, wskazując, że istnieje konieczność zaangażowania sojuszników Waszyngtonu z Azji w sprawy europejskie, a europejskich partnerów w problemy Indo-Pacyfiku, bowiem: „Nasi sojusznicy uznają, że załamanie się porządku porządku międzynarodowego w jednym regionie ostatecznie zagrozi mu w innych”.
To dość jednoznaczne potwierdzenie ze strony administracji Bidena kontynuacji dotychczasowej polityki „podwójnego powstrzymywania” zarówno Federacji Rosyjskiej, jak i Chin.
Tu docieramy do założeń strategii, obejmujących podejście Waszyngtonu do powstrzymywania neoimperialnych zapędów Moskwy. Tak jak w przypadku Chin, tak i w tym obszarze kluczową rolę mają pełnić sojusznicy USA.
„Nasi sojusznicy z NATO nie powinni nigdy wątpić w naszą wolę i zdolność do stanięcia z nimi przeciwko agresji i zastraszaniu. (…) Będziemy wzywać naszych sojuszników do zrobienia tego samego, w tym poprzez inwestowanie w zdolności i podejmowanie planowania niezbędnego do wzmocnienia odstraszania w coraz bardziej konfrontacyjnym świecie” – wskazuje dokument.
W innym miejscu strategii czytamy: „W miarę jak będziemy [USA] zwiększać nasz własny, znaczny wkład w zdolności i gotowość NATO – w tym poprzez wzmacnianie sił i zdolności obronnych oraz podtrzymywanie naszego długoletniego zobowiązania do rozszerzonego odstraszania – będziemy liczyć na to, że nasi sojusznicy będą nadal przyjmować na siebie większą odpowiedzialność poprzez zwiększanie swoich wydatków i zdolności”.
To oczywiście nic nowego, biorąc pod uwagę długoletnie apele Waszyngtonu do sojuszników i partnerów w NATO, żeby zaczęli na poważnie traktować swoje zobowiązania. Tym niemniej w dobie toczącej się wojny w Ukrainie i w kontekście wyraźnie wskazanych w strategii bezpieczeństwa USA priorytetów związanych z rywalizacją z Chinami, wezwania te zyskują dużo większą wagę.
Wreszcie na koniec należy zwrócić uwagę na fakt podjęcia przez nową strategię bezpieczeństwa kwestii odstraszania nuklearnego, co w obecnych okolicznościach, kolejnych gróźb atomowych ze strony Moskwy wobec Ukrainy i Zachodu, nadaje tej problematyce większe znaczenie.
W części poświęconej rywalizacji z Rosją, autorzy dokumentu piszą: „Konwencjonalna siła militarna Rosji zostanie osłabiona, co prawdopodobnie zwiększy zależność Moskwy od broni jądrowej w planowaniu wojskowym. Stany Zjednoczone nie pozwolą Rosji, ani żadnej innej potędze na osiągnięcie swoich celów poprzez użycie lub groźbę użycia broni jądrowej. Ameryka jest zainteresowana zachowaniem stabilności strategicznej i rozwojem bardziej ekspansywnej, przejrzystej i weryfikowalnej infrastruktury kontroli zbrojeń, która zastąpi traktat New START, oraz odbudową europejskich układów bezpieczeństwa, które z powodu działań Rosji popadły w ruinę. Wreszcie, Stany Zjednoczone będą podtrzymywać i rozwijać pragmatyczne tryby interakcji w celu rozwiązywania kwestii, w których kontakty z Rosją mogą być korzystne dla obu stron”.
Niestety, z polskiego punktu widzenia w strategii nie znajdują się żadne zapisy wskazujące jednoznacznie, że USA mogą użyć broni nuklearnej w obronie swoich sojuszników w ramach NATO, w odpowiedzi na jądrowy atak ze strony Rosji. W dokumencie jest jedynie wskazanie, że Waszyngton: „wzmacnia zobowiązania w zakresie rozszerzonego odstraszania wobec sojuszników”. Nie jest to jednak komunikat, który satysfakcjonowałby amerykańskich sojuszników, szczególnie tych położonych na wschodniej flance NATO.
Nowa strategia bezpieczeństwa USA, nie zapowiada rewolucyjnych zmian w amerykańskiej polityce zagranicznej i bezpieczeństwa. Stanowi ona raczej odbicie dotychczasowego stanowiska, prezentowanego przez dominującą grupę tamtejszych elit politycznych, jak widać już na dobre mentalnie pogodzonych z rozpoczęciem nowej ery rywalizacji mocarstw, dla której to rozgrywki, jak przekonują autorzy strategii, „nadchodząca dekada będzie decydująca”.
Marek Stefan