Widmo wojny o Tajwan, czyli geopolityczny sztorm na Indo-Pacyfiku cz. III
Zapraszamy do lektury części I oraz części II
Eksperci amerykańskiego think-tanku Atlantic Council, Shirley Martey Hargis oraz Kit Conklin, analizując ostatnie ponad dwugodzinne przemówienie przywódcy ChRL Xi-Jinpinga podczas otwarcia XX Zjazdu Komunistycznej Partii Chin wskazują, że nie wynika z niego, by Chiny zamierzały przyśpieszyć kwestię rozwiązania statusu Tajwanu, nawet przy użyciu siły, chociaż, jak dodają, brak odniesień do konieczności „pokojowego zjednoczenia” wyspy z kontynentem sugeruje, że w średnio i długookresowej perspektywie możliwość agresji zbrojnej na Formozę jest realne.
Innego zdania, wydaje się być obecny Sekretarz Stanu USA Blinken, który komentując sytuację bezpieczeństwa wokół Tajwanu stwierdził, że jego zdaniem Chiny podjęły decyzję o zajęciu wyspy w „przyspieszonym terminie”.
Sam przewodniczący Xi-Jinping podczas wspomnianego przemówienia powiedział, że: „koła historii toczą się w kierunku zjednoczenia Chin” z Tajwanem. I jak dodał: „rezerwujemy sobie możliwość podjęcia w tym celu wszelkich niezbędnych środków”.
W poprzedniej części analizy przyjrzeliśmy się bliżej prawdopodobieństwu i wyzwaniom stojącym przed ChRL w związku z ewentualną otwartą inwazją na Tajwan. Potencjalne straty i złożoność takiej operacji czynią ją wciąż mało prawdopodobną, ale nie jest ona jedyną opcją w repertuarze siłowych metod aneksji wyspy, po które może sięgnąć Pekin. Scenariuszem bardziej prawdopodobnym i nie mniej niebezpiecznym dla stabilności nie tylko regionalnego bezpieczeństwa w Azji, ale i świata, jest ewentualna blokada morsko-powietrzna, którą siły zbrojne ChRL mogą nałożyć na Tajwan.
Michael E. O’Hanlon z Brookings Institution w opublikowanej na przełomie sierpnia i września tego roku analizie potencjalnych militarnych scenariuszy rozwiązania przez ChRL status Tajwanu jest zdania, że to właśnie blokada wyspy stanowi z punktu widzenia Pekinu prawdopodobnie najlepsze rozwiązanie z dostępnych opcji siłowych.
Jak argumentuje: „Blokada wydaje się być najbardziej prawdopodobnym poważnym zagrożeniem militarnym dla Tajwanu. Wynika to m.in. z faktu, że Chiny mogą ją realizować, przynajmniej na początku, przy użyciu ograniczonej przemocy fizycznej wobec mieszkańców wyspy, narodu, który mimo wszystko Chiny uważają za swój własny. Blokada ma również tę pozorną zaletę, że może się wydawać w optyce chińskich elit odwracalna lub przynajmniej możliwa do ograniczenia, gdyby Pekin zdecydował się na deeskalację konfliktu w dowolnym momencie”.
Ze strategicznego punktu widzenia blokada ma też tę zaletę, że ewentualne kroki eskalacyjne do poziomu otwartej wojny zależałby od decyzji Stanów Zjednoczonych i ich regionalnych sojuszników, którzy decydując się np. na przełamanie blokady, mogliby w łatwy sposób zostać przedstawieni przez chińską propagandę jako agresorzy mieszający się w „wewnętrzne” sprawy Chin.
Zewnętrznej interwencji w obronie Tajwanu – szczególnie w przypadku blokady, nie wiążącej się z masowymi atakami na wyspę i ofiarami wśród cywilów – nie ułatwia także niejasny status Formozy z punktu widzenia prawa międzynarodowego. Sam Tajwan nigdy nie ogłosił niepodległości (taki krok oznaczałby przekroczenie „czerwonej linii” wyznaczonej przez Pekin i byłby z pewnością bezpośrednim casus beli), a większość państw świata nie uznaje oficjalnie władz w Tajpej. Stąd tak inwazja jak i blokada nie byłyby w świetle prawa międzynarodowego uznane za atak na suwerenne państwo.
Obserwując postawę Stanów Zjednoczonych wobec rosyjskiej inwazji na Ukrainę i dużą ostrożność ze strony Waszyngtonu we wspieraniu Kijowa w obawie o eskalację konfliktu, Pekin może dojść do wniosku, że ewentualna odpowiedź ze strony USA i ich sojuszników na blokadę ograniczyłaby się głównie do sankcji gospodarczych. Zwróćmy uwagę, że Rosja, która oprócz lewara energetycznego i żywnościowego nie posiadała większych dźwigni nacisku na państwa Zachodu, mocno jednak zachwiała ich stabilnością gospodarczą. W przypadku Chin, których rynek jest nieporównywalnie ważniejszy w wielu segmentach dla wszystkich państw Zachodu niż kiedykolwiek były dla nich powiązania z Rosją, Pekin posiada istotne narzędzia do ewentualnych retorsji gospodarczych wobec sankcjonujących go państw, które skutecznie mogą ograniczyć apetyt tychże krajów na gospodarczą wojnę z Chińczykami.
Z punktu widzenia strategicznych celów Pekinu, którym jest zdławienie przejawów niezależności Tajwanu, a na końcu rozciągnięcie kontroli politycznej nad wyspą, blokada może wydawać się z perspektywy ChRL względnie bezpiecznym w porównaniu z inwazją krokiem do osiągnięcia zamierzonych rezultatów.
Po pierwsze, ewentualna blokada nie musiałaby być całkowita, a stopień jej intensywności i „szczelności” mógłby być przez ChRL dostosowywany do reakcji Tajpej i innych państw na arenie międzynarodowej. W pierwszej kolejności wystarczyłoby, żeby Pekin zademonstrował, że to od jego woli zależy, co i kto może dostać się drogą morską i powietrzną na Tajwan. W zależności od prób sankcjonowania ChRL przez USA i ich sojuszników, żeby zmusić Pekin do zniesienia blokady, mógłby on decydować o jej uszczelnieniu, wciąż nie uciekając się do konieczności fizycznych ataków na Tajwan. Dopiero militarna próba reakcji ze strony Tajwanu, Stanów Zjednoczonych i innych krajów, mogłaby wywołać zbrojną odpowiedź Chin, których propaganda z pewnością głosiłaby wówczas, że decyzja o eskalacji przemocy zapadła po stronie ich adwersarzy. Taki obrót spraw zostałby niewątpliwie wykorzystany przez Pekin na użytek wewnętrzny, w celu intensyfikacji poparcia narodowego dla siłowej rozprawy z Tajwanem i jego sojusznikami – zachodnimi mocarstwami, które tak jak przed dwoma stuleciami, tak i teraz, próbowałyby w narracji budowanej przez Pekin „narzucić swoją wolę chińskiemu narodowi i ponownie go upokorzyć”.
To, jak istotne jest tworzenie korzystnej dla siebie narracji medialnej i propagandowej wokół konfliktów zbrojnych w celu mobilizowania światowej opinii publicznej po swojej stronie, pokazała trwająca wojna na Ukrainie.
Elementem tworzenia odpowiedniej otoczki propagandowej dla przeprowadzenia blokady Tajwanu byłaby z pewnością odpowiednio skonstruowana przez Pekin narracja o konieczności ograniczenia ruchu morskiego i powietrznego na wyspę np. ze względów sanitarnych (epidemia), lub jakikolwiek innych, które stanowiłyby wygodny pretekst do uwiarygodnienia takiej operacji.
Pekin mógłby także liczyć na to, że o powodzeniu ewentualnej blokady zdecyduje ostatecznie istniejąca asymetria stawki między Waszyngtonem i Pekinem. Dla ChRL bowiem pacyfikacja niezależności Tajpej i aneksja wyspy to cele egzystencjalne, zapisane nawet w konstytucji. Co do USA, choć niewątpliwie wchłonięcie przez Chiny Tajwanu oznaczałoby poważną porażkę strategiczną na Indo-Pacyfiku i związaną z tym istotną erozję wpływów politycznych Waszyngtonu w tym regionie, to jednak w percepcji Pekinu Stany Zjednoczone mogą nie zaryzykować, nawet z takiego powodu, otwartego konfliktu zbrojnego, grożącego eskalacją do poziomu nuklearnego. Czy ten tok myślenia chińskich elit ulegnie wzmocnieniu, w dużej mierze zależy m.in. od przebiegu wojny w Ukrainie, gdzie również między Rosją i Stanami Zjednoczonymi występuje asymetria stawki, ale jak do tej pory Waszyngton konsekwentnie wspiera swojego nietraktatowego sojusznika w Kijowie. Reakcje USA na kolejne eskalacyjne posunięcia Moskwy w tym konflikcie są i będą pilnie śledzone przez decydentów w Pekinie na poczet przyszłych planów podporządkowania sobie Tajwanu.
Ewentualna blokada Tajwanu wymagałaby od ChRL wytrwałości i wiele wskazuje na to, że złamanie woli oporu i chęci zachowania niezależności ze strony Tajpej nie byłoby łatwym zadaniem. Już obecnie, według zeszłorocznych badań Brookings Institution, prawie 70% z mieszkańców Tajwanu nich negatywnie postrzega rząd ChRL i jego wpływ na bezpieczeństwo wyspy. Można zatem założyć, że eskalacja presji ze strony Chin w postaci blokady tylko umocniłaby negatywne ich postrzeganie i chęć oporu wśród Tajwańczyków. To z kolei powinno prowadzić do wniosku, że Pekin chcąc osiągnąć swój cel będzie musiał eskalować konflikt i uciec się np. do zajęcia wysepek na Morzu Południowochińskim będących pod kontrolą Tajpej, ograniczonych ataków rakietowych i powietrznych na infrastrukturę krytyczną wyspy w celu choćby jej paraliżu energetycznego.
Rację może mieć zatem Michael O’Hanlon, autor wspomnianej wyżej analizy, który wskazuje, że scenariusz blokady może łatwo eskalować w kierunku otwartego zbrojnego konfliktu o Tajwan z udziałem USA i ich sojuszników. Widząc, że blokada wyspy nie przynosi rezultatów Pekin może chcieć od razu eskalować, lub w przypadku braku odpowiednich możliwości zarzucić tę operację i przyspieszyć przygotowania do inwazji.
Ciąg dalszy nastąpi.
Marek Stefan