Skandal wywołany wypowiedzią ambasadora ChRL w Paryżu
Poniedziałkowe spotkanie ministrów spraw zagranicznych państw UE miał zdominować temat kontynuowania wsparcia dla Ukrainy. Tymczasem w wyniku skandalu z udziałem ambasadora ChRL we Francji, szefowie dyplomacji krajów członkowskich poświęcą sprawie relacji europejsko – chińskich dużo więcej uwagi, niż dotychczas planowano.
Lu Shaye, ambasador ChRL we Francji, w sobotnim wywiadzie dla francuskiej telewizji La Chaîne Info, pytany o to, czy jego zdaniem Krym należy do Ukrainy stwierdził, że „byłe kraje członkowskie Związku Radzieckiego nie mają (…) efektywnego statusu suwerennego państwa w świetle prawa międzynarodowego, ponieważ nie ma międzynarodowej umowy, która potwierdzałaby ich status jako suwerennych państw”.
Wypowiedź ta wywołała, krytyczną reakcję Kijowa; doradca prezydenta Ukrainy Michajło Podolak powiedział: „Dziwnie jest słyszeć absurdalną wersję 'historii Krymu’ od przedstawiciela kraju, który jest skrupulatny w opisie swojej tysiącletniej historii”. Zdecydowana odpowiedź na słowa chińskiego ambasadora popłynęła także ze stolic państw bałtyckich. Litewskie MSZ zapowiedziało że w poniedziałek oczekuje bezpośrednich wyjaśnień ze strony chargé d’affaires ChRL. W tym miejscu warto dodać, że od czasów kryzysu dyplomatycznego z Tajwanem w tle, do którego doszło na Linii Wilno – Pekin w 2021r., oba państwa obniżyły rangę swoich przedstawicielstw dyplomatycznych. Gabrielius Landsbergis, litewski minister spraw zagranicznych komentując wypowiedź Lu wskazał, że decyzja jego kraju o wycofaniu się z formatu 17+1, czyli regionalnej platformy współpracy z ChRL, „była w porę słuszna”. Szef łotewskiej dyplomacji Edgars Rinkēvičs w wypowiedzi na Twitterze napisał: „Wypowiedzi ambasadora Chin we Francji dotyczące prawa międzynarodowego i suwerenności narodów są całkowicie nie do przyjęcia. Oczekujemy wyjaśnienia ze strony chińskiej i całkowitego wycofania tego oświadczenia”. „Komentarze chińskiego przedstawiciela na temat niepodległych i suwerennych państw są fałszywe i stanowią błędną interpretację historii. Państwa bałtyckie na mocy prawa międzynarodowego są suwerenne od 1918 r., ale przez 50 lat były okupowane” – stwierdził natomiast minister spraw zagranicznych Estonii Margus Tsahkna.
Natomiast w reakcji na wypowiedź chińskiego dyplomaty, władze francuskie ogłosiły, że odnotowały jego słowa „z przerażeniem”” i przypomniały, że suwerenność Ukrainy została uznana przez wszystkich członków ONZ, w tym Chiny, kiedy dołączyła ona do ONZ w 1991 roku. Paryż poprosił również Pekin o wyjaśnienie, czy słowa Lu odzwierciedlają oficjalne stanowisko Chin. Również ponad 80 europejskich posłów i europosłów z państw UE, w tym wielu przewodniczących komisji spraw zagranicznych, wezwało Francję do ogłoszenia Lu persona non grata.
Jak wskazują dziennikarze Politico: „Niezależnie od tego, czy uwagi Lu były amatorskim błędem, czy zaplanowaną prowokacją, w ciągu zaledwie jednego wywiadu wysłannik Chin zjednoczył UE, zmusił Francję do zabrania głosu i całkowicie zdyskredytował retorykę Xi Jinpinga o budowaniu nowej „architektury bezpieczeństwa” dla Europy.
Komentarz ten i wyżej opisane wydarzenia warto umieścić w szerszym kontekście coraz intensywniejszej debaty wewnątrz UE, na temat kształtu jej relacji z ChRL.
Wypowiedzi chińskiego ambasadora następują tuż po tym, jak francuski prezydent Emmanuel Macron przedstawił Chinom propozycję wypracowania pokojowego zakończenia wojny w Ukrainie. Tuż po jego powrocie z Pekinu do Paryża „The Financial Times” opublikował informację, że przywódca V Republiki miał zlecić swojemu bliskiemu doradcy Emmanuelowi Bonne, wypracowanie razem z najwyższym rangą dyplomatą ChRL Wang Yi „dyplomatycznych ram”, mogących posłużyć do stworzenia planu pokojowego dla Ukrainy.
Z jednej strony, podróż Macrona do Pekinu i jego wywiad dla zachodnich mediów dotyczący relacji UE – Chiny z USA w tle, mogłyby wskazywać, że Francja, a za nią Europa, może zechcieć utrzymać bliskie, przede wszystkim gospodarcze, relacje z ChRL i dystansować się na tym polu od amerykańskiej polityki względem Pekinu. W podobnym tonie co przywódca Francji wypowiadali się na przestrzeni ostatnich miesięcy i lat prominentni przedstawiciele unijnego establishmentu politycznego, jak Charles Michel, czy Joseph Borrell. Jednak zarówno wydźwięk wizyty szefowej KE Ursuli von der Leyen w Pekinie, równoległej do podróży Macrona, jak też reakcja większości elit politycznych i intelektualnych w UE na komentarze Macrona dotyczące relacji z USA oraz kwestii Tajwanu, dają obraz rosnącego podziału wewnątrz Wspólnoty na temat kierunków dalszych relacji z ChRL.
Również następująca po podróży Macrona wizyta w Pekinie szefowej niemieckiej dyplomacji Annaleny Baerbock nie pozostawia złudzeń co do wyraźnego rozdźwięku opinii wewnątrz bloku w powyższej kwestii. Była ona, w kontraście do „gołębiego” względem Chin przekazu Macrona, wyraźnie „jastrzębia” i zbliżona w formie i treści do przesłania zaprezentowanego przez von der Leyen.
Wśród liderów państw UE, także Słowacja, Czechy i Polska, w ostatnim czasie dały wyraz swojemu sceptycyzmowi, wobec działań Chin na arenie międzynarodowej. Na łamach prestiżowego Foreign Affaires, szefowie rządów tych trzech środkowoeuropejskich państw, nawołując do utrzymania jedności Zachodu w kwestii pomocy dla Ukrainy, wskazali równocześnie, że podzielają: „troskę Waszyngtonu o wolność i bezpieczeństwo w regionie Indo-Pacyfiku”, zwracając w innym miejscu uwagę, że: „determinacja we wspieraniu Ukrainy pomoże także powstrzymać agresję w innych częściach świata, dając sygnał, że tyranów nie da się ugłaskać, czy to w Europie, czy w Azji, czy gdziekolwiek indziej”. Trudno, nie odczytywać tych słów w kontekście działań ChRL wobec Tajwanu, czy innych państw regionu Indo-Pacyfiku. Tezę tę uwiarygadnia także, zamieszanie, jakie wywołała w relacjach chińsko-polskich, niedawna wypowiedź szefa rządu RP, który wprost powiązał ze sobą sprawę wojny na Ukrainie i bezpieczeństwa Tajwanu.
Premier Mateusz Morawiecki, podczas swojej ostatniej wizyty w Stanach Zjednoczonych w rozmowie z analitykami ośrodka Atlantic Council, stwierdził: „Nie można dzisiaj i jutro ochronić Ukrainy mówiąc, że Tajwan to nie jest nasza sprawa i trzeba pamiętać, że trzeba wspierać Ukrainę, jeżeli chcemy, aby Tajwan pozostał niezależny. Jeżeli Ukraina zostanie podbita, następnego dnia Chiny mogą zaatakować Tajwan. Widzę tutaj bardzo duży związek, duże zależności pomiędzy sytuacją w Ukrainie, a sytuacją w Tajwanie i Chinach”. W odpowiedzi na uwagi premiera Morawieckiego, ambasada ChRL w Warszawie, zamieściła na swojej stronie internetowej oświadczenie, w którym określiła szefa polskiego rządu jako „pewnego polskiego urzędnika państwowego”: „Wzywamy związanego z tą sprawą polskiego urzędnika do pełnego zrozumienia wysokiej wrażliwości kwestii Tajwanu, sumiennego przestrzegania zasady jednych Chin, zachowywania ostrożności w czynach i słowach dotyczących kwestii Tajwanu oraz unikania zakłócania relacji chińsko-polskich”. W reakcji na oświadczenie ambasady ChRL, pełnomocnik rządu RP ds. bezpieczeństwa przestrzeni informacyjnej Stanisław Żaryn, oskarżył ChRL o atak (sic!) na polskiego premiera, stwierdzając przy tym, że: „Atak propagandy chińskiej na polskiego premiera, styl działania ambasady ChRL w Warszawie oraz sposób prowadzenia polityki przez Pekin wskazuje, że taktyczny sojusz chińsko-rosyjski obejmuje coraz więcej obszarów wspólnego działania”.
Ewolucji podlega również stanowisko Włoch wobec Chin. Przypomnijmy, że są one jedynym państwem G-7, które zdecydowało się na formalne dołączenie do strategicznego chińskiego projektu Pasa i Szlaku. Jednak od tamtego momentu dwustronne relacje nie tylko się nie pogłębiły, ale wywołały liczne kontrowersje, związane choćby z przejęciami przez podmioty z Chin udziałów we włoskich firmach w innowacyjnych branżach, takich jak produkcja bezzałogowych statków powietrznych. Jak donosi portal Bloomberg, obecny rząd w Rzymie rozważa porzucenie współpracy z ChRL w ramach projektu Belt and Road Initiative i równolegle szuka zacieśnienia relacji z Tajwanem w obszarze przemysłu mikrochipów, a Tajpej ma rozważać utworzenie swojego drugiego przedstawicielstwa w Italii, tym razem w Mediolanie. Bloomberg wskazuje także, że władze włoskie starają się ograniczać wpływy chińskich korporacji na ich gospodarkę, czego przykładem może być próba zmniejszenia udziałów we włoskim przedsiębiorstwie Pirelli SpA chińskiego Sinochem, który jest największym udziałowcem w tej europejskiej firmie.
Intensyfikacją relacji z Tajwanem w obszarze mikrochipów, są także zainteresowane takie kraje, jak Litwa, Czechy, czy Niemcy. W tym pierwszym Tajpej już uruchomiło pierwsze programy finansowego wsparcia współpracy obu krajów w tej domenie. Na początku tego roku, litewska firma Teltonika IoT Group i tajwański Industrial Technology Research Institute (ITRI) podpisały umowę o wartości 14 mln euro, na mocy której to pierwsze przedsiębiorstwo otrzyma licencję na wykorzystanie technologii produkcji chipów i urządzeń opracowanych przez tajwański instytut. Z kolei Niemcy usilnie zachęcają tajwańskiego lidera z branży półprzewodników, TSMC, do wybudowania u nich fabryki chipów, kusząc wizją wsparcia finansowego dla tego przedsięwzięcia. Biorąc pod uwagę fakt niezwykłego wyczulenia ChRL na kwestie współpracy państw trzecich z Tajwanem można się spodziewać, że wyżej opisane kroki podejmowane przez kolejne europejskie państwa spotkają się z dyplomatyczną i być może także gospodarczą reakcją Pekinu.
Żeby jeszcze bardziej zniuansować obraz stosunków między UE i ChRL dodajmy, że wewnątrz Wspólnoty powrócił spór na temat wznowienia prac na Kompleksowym Porozumieniem w sprawie Inwestycji z ChRL (CAI). Prace nad tym dokumentem zostały zarzucone po „zamrożeniu” umowy przez Parlament Europejski w odpowiedzi na sankcje ze strony ChRL nałożone na organizacje, polityków i urzędników unijnych za wcześniejsze restrykcje ogłoszone przez Wspólnotę wobec podmiotów z Chin w reakcji z kolei na politykę tego państwa względem mniejszości ujgurskiej.
Według przecieków do europejskich mediów, dla Francji reanimacja CAI jest „mniej pilna” i „po prostu niepraktyczna”, natomiast zwolennikiem wznowienia prac nad porozumieniem z Chinami jest kanclerz Niemiec Olaf Scholz. Chińska dyplomacja od jakiegoś już czasu próbuje poprzez przychylnych utrzymaniu poprawnych relacji na linii Unia – Chiny polityków i urzędników w Brukseli, dokonać pozytywnego z punktu widzenia Pekinu przełomu w sprawie tej umowy. Zwolennikiem jej „odmrożenia”, ma być m.in. przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel. Sceptyczna jest natomiast szefowa KE Von der Leyen. Jednak nawet w niemieckiej koalicji rządzącej nie ma konsensusu w kwestii tego, jaką politykę prowadzić wobec Chin, czego dowodem mogą być liczne publiczne wystąpienia niemieckiego kanclerza reprezentujące bardziej „gołębie” podejście do Państwa Środka, kontrastujące z „jastrzębią” postawą szefowej niemieckiej dyplomacji. Spór wewnątrz niemieckiego rządu w powyższej kwestii opóźnia także wydanie niemieckiej strategii bezpieczeństwa narodowego, w której właśnie polityka wobec ChRL ma stanowić główny przedmiot sporu między koalicjantami.
Zbliżenie rosyjsko – chińskie, do którego doszło w kontekście wojny na Ukrainie, uruchomiło liczne dyskusje wewnątrz Unii na temat pożądanego kształtu relacji między Wspólnotą i Chinami. Choć wynik tej debaty nie jest jeszcze rozstrzygnięty, należy podkreślić, że w ostatnich miesiącach te siły, które opowiadały się za rozluźnieniem powiązań gospodarczych i technologicznych z Pekinem, zyskały na sile i znaczeniu.
Marek Stefan