Interwencja w Nigrze coraz bliżej
Wspólnota Gospodarcza Państw Afryki Zachodniej, ECOWAS, a przynajmniej jej część, ustaliła już termin ewentualnej interwencji w Nigrze. Ciągle jednak trwają negocjacje z juntą wojskową. Obydwie strony deklarują gotowość do konfrontacji. W tle negocjacji trwa napinanie muskułów.
Szefowie sztabów armii 11 z 15 państw należących do ECOWAS ustalili datę interwencji, ale nie podali jej do publicznej wiadomości, na zakończenie dwudniowego specjalnego szczytu państw organizacji. W działaniach militarnych nie wezmą udziału państwa zawieszone i wspierające Niger, tj. Mali, Burkina Faso i Gwinea, a poza tym Wyspy ZIelonego Przylądka. Celem interwencji będzie „przywrócenie konstytucyjnego porządku tak szybko jak to możliwe”. ECOWAS rozumie ewentualne konsekwencje humanitarne tych działań dla regionu, ale z drugiej strony chce położyć kres serii puczów, które ostatnio miały miejsce na obszarze Sahelu, a pojawiają się też informacje o groźbie kolejnych.
W odpowiedzi puczyści zapowiadają, że ich celem nie jest zagarnięcie władzy, lecz stworzenie okresu dialogu pomiędzy kluczowymi uczestnikami życia publicznego, który miałby trwać do 3 lat i po którym władza zostanie przekazana cywilom. Z drugiej strony generał Tchaini zagroził, że ewentualna interwencja wojskowa nie będzie spacerkiem, tylko ostrym konfliktem.
Niger liczy na wsparcie, okazywane już przez Mali i Burkina Faso. Jak podała turecka Anadolu Agency, powołując się na telewizję pod kontrolą puczystów, w piątek obydwa kraje wysłały myśliwce, by wesprzeć Niger. Jednak według informacji organizacji analizujących siły militarne, flota powietrzna tych krajów jest skromna i traktować to należy jako gest symboliczny i podkreślenie gotowości do wspólnego zaangażowania się po stronie Nigru w razie napaści.
Algeria, na której pomoc liczono, biorąc pod uwagę bliskie związki z Rosją, opublikowała w sobotę wezwanie do kontynuowania pokojowych negocjacji zamiast wywołania konfliktu, który dotknie cały region. Nic jednak nie wskazuje na to, żeby kraj ten miał zaangażować się po stronie Nigru w razie konfrontacji.
Z kolei ECOWAS otrzymuje wsparcie dyplomatyczne ze strony Unii Europejskiej, która podtrzymuje poparcie dla działań organizacji na rzecz przywrócenia porządku demokratycznego. Działania ECOWAS popiera też Francja, która została wcześniej poproszona przez przedstawicieli obalonego rządu o interwencję wojskową. Rośnie jednak różnica zdań pomiędzy Francją a Stanami Zjednoczonymi, które właśnie wysłały nowego ambasadora do Nigru, jednak nie złoży on swoich listów uwierzytelniających na ręce puczystów. Francja, która także optuje za rozwiązaniem pokojowym, uważa, że zagraniczne potęgi nie powinny negocjować z juntą, by jej nie wzmacniać. Jest sfrustrowana amerykańską postawą, bo Biały Dom do tej pory nie nazwał puczu zamachem stanu. Dla Paryża stawka w walce o Niger jest dużo większa niż dla USA. Chociaż kraj jest dla nich istotną bazą w walce z terroryzmem na Sahelu, to w przypadku Francji mamy do czynienia z psychologicznym efektem bycia wypychanym z kolejnego państwa Françafrique. Z informacji pochodzących od negocjatorów sytuacja wygląda tak, że nowe władze nie mają zaufania do Francji, oskarżają ją o montowanie koalicji państw przeciwko nim, jednak są otwarte na dyskusje ze Stanami Zjednoczonymi. Z tego punktu widzenia USA chcą utrzymywać kanały komunikacji, licząc, że uda się powstrzymać kolejne państwo na Sahelu przed przejściem w sferę rosyjskich wpływów.
W międzyczasie okazuje się, że puczyści nie mają takiego poparcia w kraju, jak się spodziewano. Poprzedni prezydent Mahamadou Issoufou przerwał milczenie i zaczął domagać się uwolnienia prezydenta Bazouma i przywrócenia jego władzy. Do tej pory uważano, że przywódca puczystów generał Tchiani ma jego poparcie. Docierające do nas obrazy demonstracji poparcia dla nowych władz i pojawiania się ochotników do obrony kraju przed interwencją to jedna strona medalu. Protestów zwolenników demokratycznie wybranych władz nie widać, ponieważ są tłumione i rozganiane przez wojsko.
Jan Wójcik