BRICS+ czyli emancypacja Globalnego Południa
Oficjalne dołączenie Iranu, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Arabii Saudyjskiej, Egiptu oraz Etiopii do grupy BRICS, stało się w debacie publicznej na Zachodzie, w tym w Polsce, powodem dyskusji o tym, co faktycznie oznacza to wydarzenie. Czy mamy do czynienia z manifestacją rosnących wpływów Chin i Rosji wśród państw Globalnego Południa, czego dowodem ma być między innymi rzeczone rozszerzenie BRICS? Czy może, jak uważają niektórzy zachodni komentatorzy i analitycy, dołączenie kolejnych krajów do tego formatu raczej go „rozrzedzi” i osłabi? W ich opinii cały dyskurs zasadniczo sprowadza się do poziomu klubu dyskusyjnego i retorycznych, pozbawionych realnego znaczenia narzekań na globalną dominację Zachodu. Oba powyższe przekonania wydają się jednak nietrafione.
Zwolennicy pierwszej tezy wskazują, że powiększone BRICS+ będzie odpowiadało za ponad 20% globalnego eksportu, prawie 30% światowego PKB, 46% światowej populacji i ponad 40% produkcji ropy naftowej. Według Międzynarodowego Funduszu Walutowego pięć państw tworzących ten format od samego początku, czyli Brazylia, Rosja, Indie, Chiny oraz RPA, mierząc Parytetem Siły Nabywczej (PPP), odpowiadało za ponad 32% światowego PKB w porównaniu do niecałych 30% wypracowywanych przez kraje G7. Co istotne, ten wzrost udziału BRICS w światowym PKB był zasługą Chin i Indii, podczas gdy wkład Rosji, RPA czy Brazylii faktycznie zmalał na przestrzeni ostatnich dwóch dekad.
Sceptycy wobec rozszerzonego BRICS wskazują tymczasem, że format ten ma, jak dotychczas, niewielkie realne osiągnięcia. Jego główna instytucja finansowa, czyli Nowy Bank Rozwoju z siedzibą w Sznaghaju, nie może pochwalić się szeroką listą wspieranych i sfinalizowanych projektów. Ponadto Rosja, jedno z państw założycieli banku, nie mogła uzyskać przy jego pomocy finansowania po rozpoczęciu inwazji na Ukrainę. Inną przeszkodą w pogłębionej współpracy w ramach tego formatu mają być, zdaniem sceptyków, wieloletnie nierozwiązane spory między jego członkami. Chiny i Indie zmagają się z konfliktem wzdłuż Linii Aktualnej Kontroli w Himalajach i są regionalnymi rywalami, podobnie jak Iran i Arabia Saudyjska walczące o wpływy na Bliskim Wschodzie. Egipt i Etiopia natomiast pogrążone są od lat w sporach o kontrolę nad wodami Nilu.
Powyższe stanowiska wobec BRICS+ łączy to, że oceniają ten format przez pryzmat rywalizacji między największymi mocarstwami. Perspektywa ta sprawia, że niedoceniane są inne, równie ważne konteksty i procesy, których emanacją jest między innymi właśnie rozszerzenie tej platformy.
Rozszerzenie BRICS warto postrzegać przede wszystkim jako kolejną manifestację emancypującego się Globalnego Południa, które nie ma zamiaru popierać żadnego z największych rywalizujących mocarstw.
Jak stwierdził jeszcze we wrześniu ubiegłego roku Johannes Plagemann, politolog z hamburskiego think tanku GIGA: „Państwa BRICS chcą międzynarodowego porządku, który jest mniej zdominowany przez Zachód, czego nie należy utożsamiać z wrogością wobec Zachodu”.
Z kolei minister spraw zagranicznych Indii Subrahmanyam Jaishankar powiedział: „Indie nie są zachodnie, ani nie są antyzachodnie”. Stwierdzenie to dobrze oddaje nie tylko sedno polityki New Delhi, ale także większości państw formatu BRICS. Jest on bowiem postrzegany jako formuła mająca nadawać gospodarkom wschodzącym podmiotowość na zmieniejącej się arenie globalnej.
Ostatnie dwa lata, które upłynęły pod znakiem pogłębiającej się rywalizacji między USA i Zachodem a Rosją i Chinami, dowiodły, że państwa Globalnego Południa nie dadzą się łatwo zapisać do któregoś ze zwalczających się obozów. Indie, do których bez wątpienia należał poprzedni rok, udanie zakończyły proces prezydencji w formacie G-20, gdzie zbudowały wizerunek głównego rzecznika państw rozwijających się. New Delhi, utrzymało, a w niektórych obszarach, jak energetyka, pogłębiło relacje z Moskwą ostentacyjnie nie angażując się w zachodni reżim sankcyjny nałożony na Rosję. Równocześnie o względy Indii zabiegały Stany Zjednoczone, chcące uczynić z tego azjatyckiego mocarstwa swój atut w rywalizacji z Chinami.
Arabia Saudyjska konsekwentnie budowała swój wizerunek jako brokera pokoju, anagażując się w rozmowy dyplomatyczne wokół rozwiązania konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Podobną politykę starał się uprawiać Egipt, który przedstawił plan zakończenia wojny między Izraelem i Hamasem. Zjednoczone Emiraty Arabskie gościły w tym roku szczyt klimatyczny ONZ i podobnie jak królestwo Saudów oraz Indie, prowadzą politykę balansowania między największymi mocarstwami, próbując uzyskać od największych graczy jak najwięcej dla siebie. To tylko kilka przykładów z ostatnich kilkunastu miesięcy, obrazujących wzrost znaczenia państw Globalnego Południa.
Niewątpliwie rok 2024, a także kolejne lata, będą potwierdzały rosnące znaczenie rynków wschodzących. Państwa rozwijające się będą coraz skuteczniej wykorzystywać swoją pozycję do rygrywania największych światowych potęg na swoją korzyść, a format BRICS jest jednym z narzędzi do realizacji tej strategii.
Marek Stefan