Lai Ching-te nowym prezydentem Tajwanu
W sobotę 13 grudnia rozstrzygnięty został wyścig o fotel prezydencki na Tajwanie. Zwycięzcą okazał się kandydat Demokratycznej Partii Postępowej (DPP), Lai Ching-te. To pierwszy przypadek w historii, gdzie DPP zwyciężyła w trzech wyborach z rzędu – poprzednio przez dwie kadencje rządziła Tsai Ing-wen. Wielu wyborców żywi nadzieję, że nowy prezydent zapewni kontynuację poprzedniej linii w polityce zagranicznej. Podobnie bowiem jak Tsai, Lai opowiada się za utrzymaniem status quo w Cieśninie Tajwańskiej, czyli jest zdecydowanie przeciw zjednoczeniu z Chinami kontynentalnymi i za wzmacnianiem partnerstwa z USA.
Co ważne, nowy prezydent niegdyś określił siebie mianem “pragmatycznego działacza na rzecz niepodległości Tajwanu”, wzniecając tym samym obawy o eskalacyjne kroki wobec Pekinu w razie zwycięstwa. Jednak w kampanii wyborczej obiecał powstrzymać się od otwartych deklaracji, uznając je za niepotrzebne i zgodził się ze stanowiskiem poprzedniczki, zdaniem której Tajwan dziś de facto jest już niepodległy, więc sformalizowanie tego nie jest konieczne. Powściągliwość Lai nie oznacza natomiast, że Chiny będą gotowe prowadzić z nim dialog. Pekin deklaruje, że nie będzie rozmawiał z żadnym prezydentem wybranym z ramienia DPP i takiego postanowienia trzymał się także za kadencji Tsai.
Inne podejście próbował w kampanii wyborczej zaprezentować Hou Yu-ih. Kandydat Kuomintangu (KMT) deklarował potrzebę ustanowienia silniejszego dialogu z Pekinem, jako receptę na obniżenie napięć i ryzyka wojny. Jak nietrudno się domyślić, takie stanowisko spotykało się z zarzutem uległości, appeasementu i oddawania pola Chinom w grze o niepodległość wyspy. Porażka KMT wynikała między innymi z braku porozumienia co do wspólnego kandydata z Tajwańską Partią Ludową (TPP), która ostatecznie osobno wystawiła Ko Wen-je. Ko próbował zaprezentować się jako rozsądna trzecia droga między prowokacyjną jego zdaniem polityką DPP, a zbyt uległym tonem Hou.
Zwycięstwo Lai prawdopodobnie będzie oznaczało utrzymanie obecnego kursu geostrategicznego przez Taipei, ale także małe nadzieje na deeskalację napięcia. Być może wkrótce Pekin dokona kolejnych prowokacji w Cieśninie Tajwańskiej, żeby zademonstrować swoją niechęć do nowej (starej) władzy na Tajwanie, która oddala wizję zjednoczenia.
Maksymilian Skrzypczak