23 stycznia 2024 roku Wielkie Zgromadzenie Narodowe Turcji przegłosowało ratyfikację protokołu o przyjęciu Szwecji do NATO; teraz ostatni krok, czyli podpis prezydenta. Oczy dziennikarzy i analityków w tym tygodniu zwrócone były w stronę Turcji, bo czekano na tę decyzję łącznie 20 miesięcy – w grudniu w głosowanie odbyło się w komisji spraw zagranicznym tureckiego parlamentu.
Warto jednak zauważyć, że tak jak polskie społeczeństwo nie śledziło z zapartym tchem tego, co działo się w Ankarze, tak samo Turcy nie traktowali tego jako najważniejszego wydarzenia. We wcześniejszej sesji dyskutowano nad podwyższeniem najniższej emerytury, która, choć została podniesiona o prawie 50 proc. nadal jest znacznie poniżej płacy minimalnej. Prawdą jest, że to był wczoraj główny temat w tureckiej dyskusji publicznej, bo dotyczy Turków bezpośrednio.
Po głosowaniu w komisji wszyscy spodziewali się, że jak już odbędzie się głosowanie w parlamencie, to wynik będzie pozytywny dla Szwecji. Tak też się stało: parlamentarzyści AKP, MHP, CHP i DEVE zagłosowali za jej przyjęciem do NATO. Przeciwko byli m.in. islamiści, nacjonalistyczna Iyi Parti, czy prokurdyjska DEM. Za ratyfikacją traktatu zagłosowało 287 posłów, przeciw 55, a czterech wstrzymało się od głosu. Pokazuje to, że z sześciuset osobowego parlamentu głosowało 346 osób. Można wyciągnąć z tego wniosek, że ci, którzy nie chcieli wyłamać się z dyscypliny partyjnej, po prostu nie wzięli udziału w głosowaniu. Warto jednak zaznaczyć również, że dwie sesje poświęcone dyskusji nad przyjęciem Szwecji trwały łącznie ponad cztery godziny i zakończyły się przed 23 czasu tureckiego.
Pojawia się teraz pytanie, co dalej? Ostatnim etapem jest podpis prezydenta Erdoğana i pewnie przyjdzie nam na niego trochę poczekać. Już po głosowaniu tureccy dziennikarze zaczęli pytać, co ze zgodą amerykańskiego Kongresu na sprzedaż Turcji zmodernizowanych myśliwców F-16. Pierwsze komentarze z Białego Domu podkreślały, że USA zależy na tej sprzedaży, a wzmocnienie Turcji będzie korzystne dla NATO, jednak zastrzegano również, że teraz wszystko zależy od Kongresu.
Pojawia się pytanie, na ile Biały Dom potraktuje to jako wymówkę, żeby zrzucić winę za odmowę sprzedaży samolotów na Kongres, bo jeśli tak będzie, możemy spodziewać się ogromnego niezadowolenia ze strony Turcji. Ankara, która od początku liczy właśnie na zgodę na zakup myśliwców, zgodziła się na głosowanie w parlamencie przed decyzją Kongresu, bo pewnie nie miała aż takich możliwości negocjacyjnych, żeby zaczekać. Chciała pokazać swoją dobrą wolę. Jeżeli teraz Amerykanie nie wywiążą się ze swojej części umowy, wskazując na decyzję Kongresu, będzie to jasny sygnał, że nie można polegać na amerykańskich obietnicach. A to będzie miało wpływ na pogorszenie i tak niezbyt dobrych relacji turecko – amerykańskich.
W końcu prezydent Erdogan musi pokazać swoim wyborcom, że po miesiącach podkreślania, że Turcja ma swoje zdanie i własną perspektywę bezpieczeństwa oraz że nie jest uzależniona od nacisków Zachodu, udało mu się uzyskać konkretne korzyści dla własnego kraju. Czyli zakup zmodernizowanych F-16 oraz zniesienie przez Kanadę embarga na dostawy broni do Turcji. Nie pozostaje nam nic innego, jak czekać na kolejne doniesienia, tym razem z amerykańskiego Kongresu.
Karolina Wanda Olszowska