Fabryka samochodów Tesla w Grünheide pod Berlinem została odcięta od prądu. Jej pracowników ewakuowano. Media mówią też o próbie podpalenia. Do akcji mieli przystąpić saperzy. 

Mamy w tej chwili duży szum informacyjny. Część mediów pisze o pożarze, ale pojawiają się też doniesienia o tym, że doszło do wybuchu i policja miała znaleźć na miejscu materiały wybuchowe

– tłumaczy dr Michał Kuź z Uczelni Łazarskiego. 

Od kilku dni w lesie w pobliżu fabryki protestuje grupa około stu ekoatywistów, którzy sprzeciwiają się wycince drzew, koniecznej do rozbudowy zakładu. 

To, co się wydarzyło, zupełnie nie pasuje do dotychczasowego sposobu działania niemieckich aktywistów. To byli ludzie, którzy blokowali ulice, którzy przyklejali się do elementów infrastruktury, przerywali koncerty. Nie było dotąd aktów ekoterroryzmu, przynajmniej w ostatnim czasie. 

– dodaje dr Kuź.

Atak na fabrykę Tesli miał miejsce niedługo po wygłoszeniu orędzia przez Władimira Putina. 

Putin ewidentnie starał się niemiecką opinię publiczną zastraszyć, mówiąc o odwecie, a nawet od gotowości sięgnięcia po broń nuklearną. Kiedy krótko po tym przemówieniu następuje taki atak, to natychmiast musimy się zastanawiać, czy ktoś nie pomógł, nawet, jeżeli byli to aktywiści

– mówi dr Kuź. 

Od tego czasu Niemcami wstrząsnęły dwa skandale związane z Rosją. Russia Today opublikowała nagranie z rozmowy niemieckich oficerów, którzy mówili o wysłaniu rakiet manewrujących Taurus na Ukrainę. Z kolei dziennikarskie śledztwo wykazało, że Jan Marsalek, dyrektor operacyjny Wirecard, przez 10 lat był agentem rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU. Firma realizowała płatności online dla dużych klientów korporacyjnych, dopóki z jej kont nie zniknęły miliardy euro. Była to jedna z największych afer w historii współczesnych Niemiec. 

Niemieckie społeczeństwo czuje się niepewnie, to pokazują badania opinii publicznej. Ma przekonanie, że gospodarka rozwija się w złym kierunku. Temu towarzyszy poczucie niepewności, strachu. W tej chwili to bardzo wyraźnie widać, że Rosja skupia się na tym, żeby zastraszyć niemieckie społeczeństwo, aby ono wywarło presję na aktywnych polityków, którzy przecież i tak się wahają, czy przekazywać Ukrainie broń

– konkluduje dr Michał Kuź. 

Eugeniusz Romer