Pierwszy dron-taksówka wzniesie się w powietrze prawdopodobnie już za dwa lata. W 2028 roku wejdą do codziennego użytku – tak wynika z dokumentu opublikowanego przez rząd Wielkiej Brytanii. 

Rząd brytyjski, podejmując działania dotyczące formalizacji tego typu sposobów przemieszczeni, wypełnia pewną lukę prawną. W większości systemów prawnych się mówi o statkach powietrznych w rozumieniu samolotów tudzież helikopterów

– mówi ekspert ds. transportu dr Michał Beim. 

Drony zdolne przewozić ludzi już istnieją. Do rozwiązania pozostaje jednak wiele innych kwestii, takich jak budowa lądowisk, wprowadzenie zapisów prawnych czy duże zużycie energii. 

Marzenie o lataniu zawsze było bardzo silnie wbudowane w naszą tradycję. Jak tylko pojawiły się ku temu techniczne możliwości, futuryści mówili, że każdy będzie mógł latać indywidualnie. Rzeczywistość jest taka, że jakikolwiek sposób latania potrzebuje bardzo dużo energii i przez to staje się ograniczony do sytuacji nadzwyczajnych, jak na przykład kwestie ratownictwa medycznego czy przewożenie ważnych gości, ludzi bardzo bogatych. Nawet pojawienia się taksówek powietrznych w postaci dronów moim zdaniem nie spopularyzuje tej formy transportu bardziej, niż ma to miejsce dziś w przypadku śmigłowców

– tłumaczy dr Beim.

Rząd Wielkiej Brytanii zakłada, że w 2027 roku w powszechnym użytkowaniu będą także drony, które dostarczają przesyłki, na przykład z lekarstwami, w trudno dostępne miejsca. 

Według brytyjskiego Departamentu Transportu technologia dronowa może przynieść wzrost gospodarce kraju w wysokości 45 miliardów funtów do końca dekady. 

Prędzej czy później Polska też będzie musiała się zmierzyć z tym zagadnieniem, czy to indywidualnie, czy poprzez współpracę na rzecz regulacji na poziomie unijnym. Nie jest to jednak priorytet. Po pierwsze, my nie mamy firm zajmujących się tego typu usługami, czy też rozwijających technologie. Po drugie, są inne rzeczy, jeśli chodzi o nowinki techniczne, które moim zdaniem powinny być już dawno uregulowane w polskim prawodawstwie – chociażby autobusy autonomiczne, bo to już wiele firm, również polskich, produkuje lub testuje

– dodaje Michał Beim. 

Eugeniusz Romer