Ukraina przeprowadziła atak powietrzny w Rosji. Według agencji Reutera, drony uderzyły w obiekt trzeciej co do wielkości rosyjskiej rafinerii – Taneco. Źródła rosyjskie twierdzą, że atak nie spowodował większych strat, a pożar został ugaszony po 20 minutach. 

Z kolei strona ukraińska informuje, że dokonała znaczących zniszczeń, a jej celem był  zakład produkujący irańskie drony Shahed. 

Zaatakowane obiekty znajdowały się w kompleksie przemysłowym w okolicach Jemaługi i Niżniekamska w Tatarstanie. Leżą około 1300 km od linii frontu. 

Na tej podstawie widać gołym okiem, iż Ukraińcy cały czas pracują nad rozwojem technologii dronowej. Nadal utrzymują pewną przewagę inicjatywy w tym obszarze. Generał Syrski niedawno mówił o tym, że to jest jedyna sfera przewagi, co będzie oznaczało, że będzie starała się ją wykorzystać. Jest więc tylko kwestią czasu, kiedy tego rodzaju uderzenia będą się powtarzały i Ukraina będzie razić cele położone głęboko w Rosji

– mówi Marek Budzisz, ekspert ds. Rosji i postsowieckiego Wschodu.

Rafineria Taneco odpowiada za ponad 6 proc. całkowitej produkcji ropy w Rosji. Zaatakowany obiekt wytwarza 155 tys. baryłek dziennie, co stanowi prawie połowę całej produkcji rafinerii. 

Niedawno Financial Times pisał o tym, że Stany Zjednoczone miały prosić Ukrainę, by zaprzestała ataków na rosyjskie rafinerie, ponieważ powoduje to wzrost ceny surowca na świecie. 

Ukraina, przeprowadzając tego rodzaju uderzenia, przesuwa granicę, która jest zawsze pewną granicą ocenną. Zachód ocenia, co jest czerwoną linią nakreśloną przez Putina, po przekroczeniu której może nastąpić eskalacja. Ukraina, przekraczając te linie, wysyła sygnał pod adresem swoich sojuszników, iż niektóre z tych obaw, w związku z rakietami Taurus, są właśnie zaniżonymi przez percepcję zachodu barierami, które można próbować przekraczać

– dodaje Marek Budzisz. 

Eugeniusz Romer