Rada Praw Człowieka ONZ przyjęła rezolucję, w której domaga się pociągnięcia Izraela do odpowiedzialności za działania w Strefie Gazy.
Rada wyraziła głębokie zaniepokojenie raportami o łamaniu praw człowieka, międzynarodowego prawa humanitarnego i możliwym popełnieniu zbrodni wojennych na, jak ujęto w rezolucji, Okupowanym Terytorium Palestyny.
Izrael uznał rezolucję za przekłamaną. Przedstawiciel tego państwa przy ONZ stwierdził, że rada daje prawo Hamasowi do zbrodniczych działań, podczas gdy odmawia Izraelowi prawa do obrony.
Zdecydowanie potępienie przez Radę Praw Człowieka ONZ działań Izraela jest słuszne. Nikt rozsądny nie odmawia Izraelowi prawa do obrony i reakcji na bestialski atak Hamasu, jednak izraelskie siły zbrojne, mówiąc delikatnie, przekraczają granice obrony koniecznej. To powoduje przedłużenie konfliktu, bo w ten sposób nie da się pokonać Hamasu
– tłumaczy Marcin Krzyżanowski, ekspert ds. Bliskiego Wschodu z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Za przyjęciem rezolucji głosowało 28 państw. 13 wstrzymało się od głosu, a 6, w tym Niemcy i Stany Zjednoczone było przeciwko. Przedstawiciel Waszyngtonu poinformował, że powodem sprzeciwu był brak w dokumencie odniesienia do terrorystycznej działalności Hamasu.
Izrael postępuje brutalnie z kilku powodów. Po pierwsze, skala ataku Hamasu była zaskoczeniem i panuje chęć zemsty. Po drugie, rośnie frustracja części społeczeństwa i decydentów przedłużającym się konfliktem. Kolejna sprawa to dojście do głosu w rządzie partii radykalnych
– dodaje Marcin Krzyżanowski.
Prezydent USA Joe Biden zapowiedział, że wycofa pomoc dla Izraela, jeżeli ten nie podejmie konkretnych kroków w kierunku ochrony ludności cywilnej Gazy. W odpowiedzi Izrael zadeklarował otwarcie przejścia granicznego w Erez dla pomocy humanitarnej. Sekretarz stanu USA odpowiedział, że jego kraj będzie przyglądał się efektom. Od października zeszłego roku, czyli od kiedy bojówki Hamasu zaatakowały Izrael, w Gazie mogły zginąć nawet 33 tysiące ludzi.
Presja USA może przynieść efekty, jeżeli będzie prawdziwa, czyli musi być postawiona jako ultimatum. Prośby nie zadziałają na premiera Netanjahu
– mówi Marcin Krzyżanowski.
Eugeniusz Romer