Tysiące Gruzinów protestują przeciwko ustawie o przejrzystości wpływów zagranicznych, zwanej „ustawą rosyjską”. W jej myśl osoby prawne i podmioty medialne, które są finansowane w więcej niż 20 proc. z zagranicznych źródeł trafiłyby do specjalnego rejestru.
Policja użyła siły oraz gazu łzawiącego wobec protestujących. Rządząca Gruzją partia Gruzińskie Marzenie próbowała wprowadzić ustawę w zeszłym roku, jednak wycofała się w obliczu protestów.
To, co się dzieje w Gruzji, moim zdaniem jest już zapowiedzią strategii reorientowania się, swoistego hedgingu. Państwo buduję sobie nowe relacje z tymi, którzy jego zdaniem będą mieli w przyszłości więcej do powiedzenia.
W przypadku państw małych te nowe relacje będą oznaczały nie tylko nieprowadzenie polityki wrogiej, ale też próbę szukania rozwiązań w zakresie polityki wewnętrznej zbliżonych do tego nowego modelu.
Jeżeli zwyciężają autorytarna Rosja i Chiny, to rozsądne jest dla państwa takich rozmiarów i o takim położeniu jak Gruzja przyjęcie autorytarnych rozwiązań w polityce wewnętrznej
– mówi Marek Budzisz, ekspert do ds. Rosji i postsowieckiego wschodu.
Stany Zjednoczone i Unia Europejska zaapelowały o wstrzymanie prac nad ustawą. Sprzeciwia się jej także prezydent Gruzji Salome Zurabiszwili twierdząc, że stoi ona w sprzeczności z proeuropejskimi aspiracjami Gruzji. Zurabiszwili zapowiedziała, że jej nie podpisze. Gruzińskie Marzenie ma jednak wystarczająco dużo mandatów w parlamencie, by odrzucić jej weto.
Jeśli wyborcy popierają partię, która głosi tego rodzaju filozofię, to znaczy, że uznają ją za korzystną. W ich ocenie widocznie to jest polityka, która jest w stanie bardziej uchronić Gruzję przed wojną niźli pójście w stronę NATO. To jest moim zdaniem wynik fatalnych doświadczeń roku 2008 i jeszcze bardziej złego wrażenia, które stworzyła misja prezydenta Sarcozy’ego.
On doprowadził do zakończenia działań wojennych, zawarcia rozejmu, w którym były zawarte zapisy mówiące o przyjęciu formuły dyplomatycznej na rzecz odzyskania przez Gruzję kontroli nad zbuntowanymi prowincjami w postaci Osetii i Abchazji. Jednak zaraz po podpisaniu porozumienia, Zachód po prostu zapomniał o tej umowie. Żadne działania dyplomatyczne nie zostały podjęte
– dodaje Marek Budzisz.
Wybory parlamentarne w Gruzji mają odbyć się w październiku tego roku. Partia Gruzińskie Marzenie ma blisko 50 proc. poparcia w sondażach i nie posiada znaczących rywali.
Cała rozmowa z Markiem Budziszem wkrótce na kanale Układu Sił w YouTube.
Eugeniusz Romer