Wybory do Parlamentu Europejskiego to sukces partii twardej prawicy. Zwiększyła ona swoją obecność w parlamencie, a także na poziomie krajowym partie tego nurtu wyprzedzały często pozostałe partie lub nagle z pariasa stawały się trzecią i liczącą się siłą polityczną w kraju.
Sukces ich jest jednak połowiczny. Co prawda wzrost ich obecności w PE oddaje nastroje społeczne, z drugiej strony jednak dotychczasowa koalicja partii chadeckiej, socjaldemokracji i liberałów w dalszym ciągu utrzymuje większość 50% + 1 głosów w parlamencie.
Łącznie partie należące do rodziny Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (ECR) oraz Tożsamość i Demokracja (ID) zdobyły 141 miejsc, o 13 więcej niż w poprzedniej kadencji. Należy tu doliczyć też AfD, która tuż przed wyborami została wydalona z grupy ID, po komentarzach jednego z niemieckich posłów, w których wybielał SS. Dzisiaj AfD ma 15 (+6) miejsc. Z drugiej strony Europejska Partia Ludowa (EPP), Socjaliści i Demokraci (S&D) oraz Odnówmy Europę (RE) posiadają 400 głosów, przy wymaganej większości 361.
Największą uwagę przykuło zwycięstwo Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen (należy do ID), które zdobyło prawie 1/3 głosów, ponad dwukrotnie więcej niż zyskujące 14,6% Odrodzenie prezydenta Macrona. Tak naprawdę to ona stoi za sukcesem ID, pomimo zawieszenia współpracy z AfD, współpracy, do której może mimo wszystko powrócić, ponieważ autor skandalu Maximillian Krah nie wszedł do nowej delegacji AfD w europarlamencie.
Sukces świętują też prawicowcy z FPO w Austrii, gdzie zdobyli jedną czwartą głosów, Vlaams Belang w Belgii, czy Bracia Włosi na Półwyspie Apenińskim. W Polsce, gdyby połączyć PiS (ECR) i Konfederację (prawdopodobnie ID) to również byłaby to największa grupa. Niemieckie AfD, pomimo fatalnej kampanii, w której wyszły rosyjskie i chińskie powiązania partii, zajęło drugie miejsce, wyprzedzając partie rządzącej koalicji.
Obraz kontynentu jednak nie jest jednolity. Wygrywająca w 2023 wybory w Holandii partia Geerta Wildersa, PVV, znalazła się na drugim miejscu. Spadło też poparcie w Szwecji dla Szwedzkich Demokratów, a wzrasta dla Socjaldemokracji. Gorzej poradziła sobie też hiszpańska partia Vox.
Czy oznacza to, że nowe instytucje unijne będą pod większym wpływem prawicowych polityków? Z jednej strony niekoniecznie, ponieważ trzon wymagany do większości pozostaje niezmieniony i to może wskazywać na kontynuację polityki. Z drugiej jednak strony w takich kluczowych tematach jak Zielony Ład czy Pakt Migracyjny następuje przesunięcie akcentów. Słaby wynik partii zielonych oraz coraz większe zniechęcenie części elektoratu EPP Zielonym Ładem może otworzyć pole do ograniczania wymogów dotyczących transformacji ekologicznej i większego uwzględniania obaw przedsiębiorców.
Z kolei coraz bardziej antyimigracyjne postawy społeczne, prowadzące do tego, że nawet partie mainstreamu przyjmują retoryką przeciwko imigracji, mogą wpływać na realizację przyjętego przed wyborami Paktu Migracyjnego w jego wymiarze bardziej restrykcyjnym.
Dużo zależy jeszcze od tego, czy dotychczasowej przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen uda się uzyskać reelekcję, a to, pomimo zwycięstwa EPP, nie jest obecnie pewne.
Jan Wójcik