Międzynarodowy Fundusz Walutowy ostrzega przed dużymi zakłóceniami na rynku pracy i wzrostem nierówności społecznych z powodu rozwoju sztucznej inteligencji. Wzywa rządy do podjęcia działań w celu ich złagodzenia. Chodzi na przykład o ubezpieczenia od utraty pracy. W opublikowanym niedawno raporcie fundusz ocenia, że ze zwolnieniami muszą liczyć się pracownicy wysoko wykwalifikowani, jak i fizyczni.
Dotychczas o zagrożeniach ze strony sztucznej inteligencji dla rynku pracy mówiono w kontekście pracy rutynowej, np. o kierowcach ciężarówek czy pracownikach magazynów. Dziś mamy już świadomość, że to nieprawda, że to zagrożenie przeszacowano. Okazuje się, że najłatwiej automatyzuje się pracę, która jest zamknięta w obrębie komputera
– komentuje Jan Oleszczuk-Zygmuntowski z Polskiej Sieci Ekonomii.
Zarówno firmy, jak i rządy działają z opóźnieniem w stosunku do rozwoju nowych technologii. Eksperci funduszu zalecają wprowadzenie programów edukacyjnych, które pozwolą przystosować się do nowych warunków. Kładą nacisk na tzw. kształcenie ustawiczne, czyli konieczność zdobywania nowych kwalifikacji przez całe życie zawodowe.
Fundusz nie zaleca nakładania specjalnych podatków na spółki technologiczne, by nie spowalniać ich rozwoju i wzrostu produktywności. Zachęca jednak do opodatkowania zysków kapitałowych i korporacyjnych. Pozyskane w ten sposób pieniądze powinny być wykorzystywane w celu łagodzenia nierówności dochodowych. Zgodnie z przewidywaniami Międzynarodowego Funduszu Walutowego, rewolucja sztucznej inteligencji wpłynie 40 proc. profesji na całym świecie.
Przestrzegałbym jednak przed zbytnim pesymizmem w związku z tym potencjalnym bezrobociem technologicznym. Wielokrotnie w historii bywało, że informacje o grupowych zwolnieniach, o bezrobociu były umieszczane w mediach celowo przez liderów biznesowych jako forma dyscyplinowania społeczeństwa. Chodziło o to, by nie domagano się większej ochrony pracowników.
Wiemy natomiast historycznie, że okresy najsilniejszej ochrony pracowników pokrywały się z najszybszą robotyzacją – większe wydatki na pracę zachęcały do zwiększania produktywności
– dodaje Oleszczuk-Zygmuntowski.
Eugeniusz Romer