Już wkrótce Ukraina może wejść w posiadanie własnych systemów pocisków balistycznych. Wyciągając wnioski z dotychczasowych relacji z zachodnimi partnerami, w tym przede wszystkim z postawy Stanów Zjednoczonych, konsekwentnie stara się rozwijać własne zdolności do produkcji uzbrojenia, żeby zmniejszać zależność od dobrej woli państw NATO. Polityka Kijowa w tym względzie mogłaby stać się źródłem inspiracji dla naszych elit politycznych.
27 sierpnia podczas forum Niepodległości Ukrainy prezydent Wołodymyr Zełenski poinformował, że Ukraina przeprowadziła udany test pierwszego krajowego pocisku balistycznego.
„Być może za wcześnie, żeby o tym mówić, ale chcę się tym z wami podzielić” – powiedział. Zełenski pogratulował ukraińskiemu przemysłowi zbrojeniowym projektu, ale nie podał dalszych szczegółów na temat uzbrojenia.
Pytany o nowe systemy rakiet balistycznych ukraiński minister obrony Rustem Umerow stwierdził: “Kijów przygotowuje się do odpowiedzi na rosyjskie ataki lotnicze przy użyciu broni własnej produkcji. To kolejny dowód na to, że dla zwycięstwa potrzebujemy zdolności do uderzeń dalekiego zasięgu i zniesienia ograniczeń (nakładanych przez partnerów Ukrainy – przyp. M.S.) na ataki na obiekty wojskowe wroga. Ukraina przygotowuje własną odpowiedź. Broń własnej produkcji”.
Ukraina od początku rosyjskiej inwazji konsekwentnie rozbudowuje zdolności do produkcji uzbrojenia i amunicji. Potrzeby dyktowane przez wymogi pola walki sprzyjają procesowi opracowywania i szybkiego wdrażania innowacyjnych rozwiązań oraz modernizacji systemów postsowieckich. Przykładami ważnych osiągnięć ukraińskiej zbrojeniówki są między innymi systemy przeciwokrętowych pocisków manewrujących “Neptun”, czy bezzałogowe powietrzne drony uderzeniowe dalekiego zasięgu “Palianytsia”, które są skutecznie wykorzystywane do ataków na rosyjskie lotniska wojskowe i infrastrukturę krytyczną.
Teraz Kijów zapowiada kolejny milowy krok w produkcji własnego uzbrojenia, czyli wejście w posiadanie własnych rakiet balistycznych. Oprócz względów czysto wojskowych, decyzja o pozyskaniu tego rodzaju broni z pewnością wynikała z motywów politycznych i strategicznych.
Zachodni partnerzy Ukrainy, na czele ze Stanami Zjednoczonymi, od samego początku inwazji ściśle kontrolują, jakie systemy uzbrojenia przekazują Ukraińcom i na jakich zasadach mogą z nich korzystać. Dotychczasowe uderzenia w rosyjską infrastrukturę wojskową i krytyczną na terenie Federacji Rosyjskiej były dokonywane przez Ukrainę za pomocą własnych systemów uzbrojenia. Państwa NATO wciąż bowiem nie chcą zrezygnować z ograniczeń, które nałożyły na Kijów w zakresie używania ich systemów dalekiego zasięgu przeciwko celom położonym na terytorium Rosji. To zmusiło Kijów do podjęcia kroków w celu budowy suwerennych zdolności w tym zakresie. Z tego podejścia Ukrainy powinna płynąć dla Polski cenna lekcja.
Wyciągając wnioski z nieustannego dążenia Waszyngtonu do kontroli eskalacji konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, bez złudzeń, że w razie wybuchu wojny między Rosją i NATO Waszyngton postępowałby wobec nas inaczej, powinniśmy uruchomić własny program produkcji pocisków balistycznych. Opcjonalnie, można by rozważyć współpracę w tym zakresie z Ukrainą.
Być może pojawia się właśnie pewne okienko możliwości, które przy odpowiedniej postawie naszego rządu można byłoby wykorzystać na rzecz pozyskania przez Polskę takich zdolności wojskowych.
Prezydent Zełenski zwrócił się bowiem niedawno do polskiego rządu z prośbą o przekazanie pozostałych samolotów MiG-29. Jak podkreślił: „Polska prawdopodobnie dała nam to, co mogła. Jednak pewne rzeczy w Polsce zostały. (…) Są konkretne kwestie. Bardzo potrzebujemy waszych MiG-ów”.
Gdyby naszym elitom politycznym od “prawa do lewa” nie była ”wstrętna” klasyczna polityka transakcyjna, otwierałaby się właśnie szansa na wynegocjowanie z Kijowem transferu ukraińskiej technologii rakiet balistycznych w zamian za dostawę kolejnych MiG-ów.
Czy jednak polskie elity polityczne, w znacznej części przekonane o tym, że sednem polityki zagranicznej jest dawanie przez nas “świadectwa” i bezinteresowna pomoc napadniętym sąsiadom, będzą zdolne do wykorzystania nadarzającej się okazji do wzmocnienia polskiego potencjału odstraszania? Dotychczasowe doświadczenia wskazują, że nie powinniśmy mieć w tej sprawie przesadnych nadziei.
Marek Stefan