Niemieckie rządy mogą mieć teoretycznie poczucie, że ich sąsiedzi nie potrafią się zdecydować w sprawie oceny polityki Berlina wobec wewnętrznych granic Unii Europejskiej.
Po roku 2015 szeroko krytykowano decyzję kanclerz Angeli Merkel o otwarciu granic i wpuszczeniu mas ludzi przemieszczających się przez Bałkany, Węgry i Austrię, deklarujących, że szukają azylu.Twierdzono, że moda na Willkommenskultur, jaka wtedy zapanowała, zachęca kolejnych imigrantów do szukania szczęścia w Europie, a jest naiwna i możliwe też, że nie da się jej utrzymać na dłuższą metę.
Dzisiaj zamykając granice i deklarując wzorem posła Dominika Tarczyńskiego „ani jednego nielegalnego imigranta”, następca Merkel, kanclerz Scholz, słyszy znowu od państw sąsiednich słowa krytyki. Zarzuca mu się, że jego działania zmierzają ostatecznie do likwidacji Schengen, że pozostawia zewnętrzne kraje UE samym sobie wobec problemu imigracji. Austria, Czechy i Polska wspólnie uważają działania Berlina za niedopuszczalne.
Czego w takim razie oczekujemy od polityki niemieckiej wobec nielegalnych imigrantów tranzytem przemierzających nasze kraje w kierunku Zachodniej Europy? Patrząc na problem bez uwzględnienia następstw i przyczyn zjawisk, rzeczywiście może się wydawać, że rządy południowych i wschodnich sąsiadów Niemiec zachowują się przynajmniej niezdecydowanie. Natomiast jeżeli spojrzymy rok 2015 i poprzedni to Niemcy wytworzyły pewną nadzieję wśród migrantów świata, że można tam się dostać stosunkowo łatwo oraz stosunkowo dobrze się tam urządzić.
To nie tylko gesty kanclerz Merkel, ale i filmy Urzędu ds Azylu i Migracji BAMF oraz przede wszystkim szczodre państwo socjalne zbudowały te oczekiwania. Teraz, w obliczu zarówno ograniczeń w zdolności do przyjmowania imigrantów, jak i wzrostu nastrojów antyimigranckich oraz poparcia dla partii skrajnych, rząd federalny mówi „dosyć”. Zamyka granice pozostawiając sąsiadów z koniecznością radzenia sobie z falą, którą spotęgował (napędził) i to właśnie budzi sprzeciw.
Takie zachowanie było jednak do przewidzenia. W roku 2022 na konferencji „Three Seas One Opportunity” zorganizowanej przez „Układ Sił” odpowiadałem za panel „Trójmorze na szlaku migracji”. Wniosek z dyskusji był taki, że obywatele niemieccy coraz bardziej zmęczeni są imigracją, gościnność rozpłynęła się w powietrzu, a państwa Trójmorza, ale także i Austria, mogą zderzyć się z problemem masowego zawracania imigrantów. Trzeba pamiętać, że od 2015 mamy do czynienia z przywróceniem kontroli na granicy austriacko-niemieckiej, regularnie odnawianym za zgodą Komisji Europejskiej.
Podobne wnioski można było wyciągnąć z analizy będącego wówczas w fazie negocjacji paktu migracyjnego. Przyspieszone rozpatrywanie wniosków azylowych w obszarze przygranicznym, zakaz składania wniosków o azyl w kilku państwach UE, uproszczone procedury readmisji do pierwszego kraju wejścia – to wszystko zasady, które ostatecznie mają zniechęcić tych, którzy nadużywają naszego systemu azylowego. Jednocześnie łączy je inna cecha: wszystkie one odsuwają problem do tych państw UE, które graniczą z krajami trzecimi.
Wreszcie, przyglądając się niewydolności systemu deportacji z Niemiec można wnioskować, że rządowi chcącemu zademonstrować sprawczość łatwiej będzie zamknąć granice niż zorganizować deportacje. Szokiem była na przykład deportacja 28 osób, w większości wielokrotnych przestępców, do Afganistanu. Odbyło się to jednak po negocjacjach za pośrednictwem Kataru i jest to nie przysłowiowa, lecz rzeczywista kropla w morzu.
W efekcie sąsiedzi Niemiec znaleźli się w niekorzystnej sytuacji i powinni, poza wyrażeniem niezadowolenia i protestów, podejmować wspólne działania. Działania nie tylko w gronie trzech państw, ale także wszelkich innych znajdujących się na szlaku zachodniobałkańskim i wschodnioeuropejskim. Panel, o którym wyżej wspominam, mówił o wspólnym interesie państw, które są jedynie krajami tranzytowymi, a w sytuacji zaostrzenia polityki imigracyjnej przez państwa docelowe mogą stać się „poczekalniami” do lepszego świata. Zawracanie imigrantów z Niemiec uruchomi domino, które dotknie także kraje bałtyckie i państwa bałkańskie.
W tym gronie należy domagać się większych nakładów finansowych i partycypowania Niemiec w polityce ochrony zewnętrznych granic UE. Nasilenia akcji deportacyjnej i zwiększenia presji na państwa źródłowe imigracji. Szybkiego rozbudowywania współpracy z krajami trzecimi, a nawet możliwości odrzucania wniosków azylowych i odmowy wjazdu, gdy imigrant dostał się na granicę przez kraj bezpieczny dla niego. Wreszcie trzeba podjąć niełatwą dyskusję z Niemcami, mając w tym pewno wielu zwolenników wśród niemieckiego społeczeństwa, na temat szczodrości oferowanego przez nich wsparcia dla imigrantów, które przyciąga imigrację.
Musimy przy tym pamiętać, że unormowanie sytuacji migracyjnej w Niemczech jest także w polskim interesie, biorąc pod uwagę skrajnie prorosyjskie poglądy AfD, która popularność zdobywa właśnie dzięki jej stosunkowi do imigracji.
Jan Wójcik