Państwa Lewantu (Liban, Syria, Izrael, Jordania, Autonomia Palestyńska) doświadczają obecnie kryzysu humanitarnego, trwającego od wybuchu Arabskiej Wiosny. W wyniku syryjskiej wojny domowej w latach 2011-2023 doszło do masowej migracji osób uciekających przed działaniami zbrojnymi, większość z nich udała się do Turcji.
Na dzień 21.11.2024 w Turcji przebywało 2 936 252 syryjskich uchodźców, z których ponad 1,5 miliona stanowiły dzieci.
Istotnym jest fakt, że w 2024 odbywał się proces spadku liczby syryjskich uchodźców objętych tymczasową ochroną; tylko w okresie 29.08.2024 – 21.11.2024 ich liczba spadła o 160 tysięcy osób. Brak jest jednak wiarygodnych danych, które mogłyby określić, czy spadek ten wynikał ze znaczącej liczby powrotów Syryjczyków do swojego kraju, czy z podjęcia decyzji o dalszej migracji.
Jednocześnie w wyniku eskalacji konfliktu izraelsko libańskiego do Syrii przybyło 473 000 uchodźców z Libanu. UNHCR szacuje, że 71% z nich to Syryjczycy (należy zaznaczyć, że nie oznacza to powrotu uchodźców do swoich domów, tylko zmianę statusu z uchodźcy zewnętrznego na wewnętrznego) a 29% to obywatele innych państw, głównie Libanu.
Istotne jest, że mimo tak znaczącej migracji na terenie Libanu nadal przebywa około miliona syryjskich uchodźców. Według danych UNHCR na początku 2024 roku w Libanie przebywało 1,5 miliona syryjskich uchodźców, z czego połowa nie ukończyła 18 roku życia. Co istotne, 20% z nich żyło w improwizowanych osiedlach.
Dodatkowym wyzwaniem dla Libanu, zamieszkanego przez 5,4 miliona ludzi, jest olbrzymia liczba uchodźców wewnętrznych, szacowana na 1,2 miliona osób. Są to rodziny, które uciekły przed walkami pomiędzy Hezbollahem a siłami zbrojnymi Izraela (IDF).
Kolejnym miejscem z wyjątkowo dużym odsetkiem uchodźców jest Strefa Gazy. Według danych UNHCR w połowie 2024 roku 70% mieszkańców tego regionu stanowili uchodźcy wewnętrzni (1,7 miliona osób).
Również Jordania dotknięta jest kryzysem migracyjnym; w tym liczącym 11 milionów mieszkańców kraju mieszka 710 tysięcy uchodźców, głównie pochodzących z Syrii. Uwzględniając historię Jordanii (wojna domowa w latach 1970-1971 pomiędzy rządem a palestyńskimi uchodźcami), również to państwo najpewniej osiągnęło maksimum swoich możliwości w zakresie pomocy przymusowym przesiedleńcom.
Sytuacja humanitarna w regionie Lewantu może być określana jako dramatyczna już od ponad roku. Wojna domowa w Syrii spowodowała falę migracji, której nie potrafiły sprostać państwa regionu. Największy wysiłek w zapewnieniu godnego życia uchodźcom podjęły:
- Liban, który przyjął najwięcej uchodźców w stosunku do liczby mieszkańców
- Turcja, która przyjęła największą liczbę uchodźców.
Oba te państwa nie są obecnie w stanie zapewnić realnej pomocy dodatkowej fali migracji. Turcja z powodu kryzysu gospodarczego a Liban zarówno ze względów ekonomicznych jak i z powodu zniszczeń wojennych.
Wymowny jest również brak działań ze strony Egiptu, którynie jest w stanie przyjąć znacznej liczby uchodźców. Spowodowane jest to wysokim zagęszczeniem ludności na terenach kraju nadających się do zamieszkania oraz obawą kairskich władz o potencjalnie wzmocnienie lokalnych grup islamistycznych, które regularnie dokonują zamachów terrorystycznych (według danych departamentu stanu USA, w samym 2022 roku, doszło do 95 takich ataków w Egipcie). Należy również pamiętać o trwającej wojnie domowej w graniczącej z Egiptem Libii, , która jest kolejnym czynnikiem destabilizującym region.
Trudną sytuację z przełomu lat 2022/23 pogorszyła fala migracji, powstała w wyniku serii wojen organizacji paramilitarnych z Izraelem. Dlatego za wyjątkowo niepojące uważam doniesienia płynące z Syrii o ponownym wejściu w aktywną fazę wojny domowej. Jeśli w Syrii nie dojdzie do szybkiej stabilizacji, to czeka ją katastrofa humanitarna, która dotknie milionów ludzi.W dalszej perspektywie spowoduje to masową migrację do Europy. Szczególnie istotne z polskiego punktu widzenia, w razie zrealizowania się najgorszego scenariusza, jest to, że wraz z końcem zimy możemy się spodziewać natężonego naporu nielegalnych imigrantów na naszą wschodnią granicę.
Ariel Drabiński