W sobotę, 8 lutego, Wspólnota Wschodniej Afryki i Południowo-Afrykańska Wspólnota Rozwoju próbowały na wspólnym spotkaniu w Tanzanii zapobiec regionalnej wojnie, w którą mogą wciągnąć region skonfliktowane ze sobą Rwanda i Demokratyczna Republika Konga. 

Obecny na szczycie prezydent Rwandy Paul Kagame i łączący się przez wideotransmisję prezydent DRK Félix Tshisekedi usłyszeli wezwanie do zawieszenia broni, a rebelianci z Ruchu 23 Marca (M23) zostali wezwani do powstrzymania dalszych postępów wewnątrz DRK. Kraje regionu obawiają się nie tylko przeciągania trwającego już lata konfliktu, ale i powtórki eskalacji, znanej jako II wojna domowa w Kongu (1998-2003), która także rozpoczęła się we wschodniej prowincji Kiwu Północne DRK i przyniosła najwięcej ofiar od czasów II wojny światowej. Stąd zyskała również miano afrykańskiej wojny światowej.

Przyczyny, które leżą u podstaw obecnego konfliktu, zasadniczo nie zmieniły się od tamtych czasów. Obecność różnych zbrojnych ugrupowań rebelianckich powoduje, że nawet poza okresami zawieszenia broni między państwami region jest niespokojny. W obecnej odsłonie konfliktu aktywne jest przede wszystkim M23, które zajęło w styczniu stolicę prowincji Gomę i rozszerza swoją kontrolę nad obszarem. Ugrupowanie to złożone jest głównie z członków plemienia Tutsi, z którego pochodzi również obecny prezydent Rwandy. Kigali oskarżane jest o militarne wsparcie dla M23, co potwierdzają eksperci ONZ mówiący nawet o 4 tysiącach członków rwandyjskich oddziałów w obszarze przygranicznym. 

Z drugiej strony Rwanda oskarża Kinszasę o wspieranie ruchu rebelianckiego Hutich, Demokratyczne Siły na rzecz Wyzwolenia Rwandy (FDLR), co wiąże ten konflikt z mrocznymi kartami historii Rwandy. Huti mieszkający w DRK to ludność, która w 1994 roku uciekła przed odwetem, po ludobójstwie dokonanym przez Hutich na mniejszości Tutsi. Wśród nich byli też sprawcy owej zbrodni i to oni formowali ugrupowania ekstremistyczne. Poza tym na wschodzie, zlokalizowane bardziej na północ, są oddziały Sojuszu Sił Demokratycznych (ADF). To ugrupowanie, związane z Państwem Islamskim, w ostatnich latach było pod presją sił DRK i Ugandy, ale jest gotowe wykorzystać destabilizację regionu.

Drugą przyczyną eskalacji, którą wymienia się w oskarżeniach pod adresem Rwandy i M23, jest chęć zdobycia kontroli nad minerałami ziem rzadkich. Region jest bogaty w zasoby tzw. 3T tantalu, tungstenu i cynku (ang. zinc). Denis Mukwege, laureat Pokojowej Nagrody Nobla za wysiłki na rzecz zaprzestania używania przemocy seksualnej jako narzędzia w konfliktach zbrojnych, wygłosił przemówienie, w którym uznał nielegalne wydobywanie minerałów w tym regionie za główną przyczynę konfliktu. Oskarżył rządy zarówno Ugandy jak i Rwandy, ale także skorumpowane polityczno-wojskowe elity DRK, o stworzenie w regionie gospodarki wojennej, która ułatwia wydobycie, przemyt i nielegalny handel zasobami Konga. Według Mukwege co miesiąc z DRK do Rwandy transportuje się 120 ton rudy koltanu, mieszaniny tantalu i niobu, co daje M23 zysk około 800 tys. USD miesięcznie. Jednocześnie grupy walczące ze sobą potrafią współpracować przy wywożeniu minerałów. 

Mukwege wskazuje tu również na globalną konkurencję między Zachodem a Chinami, która napędza ten konflikt. Rok temu Unia Europejska zawarła w lutym umowę z Rwandą o dostawę zasobów, które są esencjonalne dla transformacji cyfrowej i zielonej energii. Teraz Bruksela znalazła się pod presją, by wycofać się z umowy, która napędza konflikt. 

Z drugiej strony International Peace Information Service, niezależny belgijski instytut badawczy, twierdzi, że rola zasobów mineralnych w tym konflikcie jest przeceniana. IPIS wskazuje na interesy różnych stron wewnątrz prowincji. M23 walczy o należyte respektowanie przez rząd w Kinszasie ustaleń po poprzednich rebeliach. Związane z Rwandą społeczności są niedostatecznie chronione przed atakami armii i zbrojnych band, często związane jeszcze z postkolonialnymi animozjami. Ale M23, które urosło w siłę w ciągu ostatnich czterech lat, domaga się także udziału w polityce na szczeblu krajowym. Rząd też naruszył postanowienia, ponieważ postanowił walczyć z M23 przez zbrojenie lokalnych ugrupowań, takich jak Wazelondo i FDLR. 

Trzecim aspektem, ciągnącym się z czasów poprzednich konfliktów, jest obecność w regionie i zainteresowanie sąsiednich państw. Chociażby Burundi, wrogo nastawionego do Rwandy. Obydwa państwa mają podobną strukturę etniczną, jeżeli chodzi o proporcje ludności Tutsi i Hutu, jednak w obydwu przeciwne grupy dzierżą władzę. W regionie przygranicznym siły Burundi pojawiły się, walcząc z rebeliantami ze swojego kraju, ale pozostały i wspierają DRK w walce z M23. Burundi obawia się też dalszych postępów M23 w kierunku Kiwu Południowego, które graniczy z Burundi. 

We wschodniej DRK obecna jest także armia ugandyjska, zwalczająca wspomniane ADF wspólnie z Kongijczykami. Natomiast jednocześnie pojawiają się informacje o wspieraniu M23 i udzielaniu im schronienia na swoim terytorium. Według lokalnych informacji wojska Ugandy przemieściły się w kierunku strefy konfliktu. Po stronie Kinszasy walczy też armia RPA, która, jeżeli wierzyć doniesieniom, straciła w walkach z M23, a może i rwandyjską armią, 14 żołnierzy. Minister obrony narodowej RPA miał ostrzec, że następna wymiana ognia może zostać uznana za wypowiedzenie wojny. Ale RPA zależy nie tylko na bezpieczeństwie swojej armii. Trudna sytuacja gospodarcza i istotny import minerałów z Kongo mogą w razie eskalacji konfliktu oznaczać trudności dla gospodarki.

Istotne wydaje się również pytanie, dlaczego Kigali może poważyć się na rzucenie rękawicy Kinszasie. Porównując na mapie Rwandę i DRK trudno uwierzyć, że ta pierwsza jest stroną prowadzącą do eskalacji obecnej fazy tego wieloletniego konfliktu. Porównanie liczebności armii – według pewnych źródeł 38 tys. żołnierzy Rwandy wobec 178 tys. DRK – też nie wychodzi korzystnie dla niej, a nawet dane o liczbie uzbrojenia wydają się nie sprzyjać Kigali. Rwandzie pozwala jednak uderzać „powyżej swojej wagi” zmodernizowana armia, w której postawiono na jakość wyszkolenia i utrzymania wyposażenia, oraz większa logistyczna operatywność wynikająca chociażby z bliskości wobec strefy konfliktu. Pomiędzy Gomą, leżącą we wschodniej części DRK, a Kigali, jest 162 km, a do Kinszasy ponad 2600. Do wyszkolenia rwandyjskiej armii należy doliczyć jej sprawdzenie w boju. Rwandyjczycy walczyli w ramach misji w Republice Środkowoafrykańskiej, a około 3500 żołnierzy było w ostatnich latach rozlokowanych w Mozambiku do walki z lokalną rebelią dżihadystów.

W cieniu wydarzeń w Kiwu Północnym pojawia się Rosja, która na Radzie Bezpieczeństwa ONZ zajęła stanowisko popierające rząd w Kinszasie i wezwała M23 i Rwandę do zaprzestania działań. Tymczasem konta w mediach społecznościowych w Afryce oskarżają Francję i Stany Zjednoczone o chęć przejęcia kopalni za pośrednictwem Rwandy. Rozpowszechniane są też fałszywe informacje o militarnej interwencji Rosji. Podłożem tych plotek mogła być obecność rumuńskich najemników wynajętych przez DRK i stacjonujących w Gomie. Moskwa i Kinszasa w ubiegłym roku podpisały umowę o współpracy wojskowej.

Jan Wójcik