Cechą charakterystyczną “międzyepoki”, w której się znaleźliśmy, jest odchodzenie na dalszy plan dużych, zinstytucjonalizowanych bloków politycznych, takich jak Unia Europejska i NATO. Na czoło wysuwają się natomiast różne koalicje chętnych państw, formułowane wokół konkretnej i zwykle ograniczonej agendy.
Spójrzmy na pierwsze tygodnie kryzysu w relacjach transatlantyckich. Spotkania liderów państw organizowane poza strukturami UE i NATO przez Francję i Wielką Brytanię, oraz konieczność radzenia sobie państw wspólnoty z postawą Węgier wobec działań bloku na rzecz wsparcia Ukrainy, pokazały, że zdecydowane działania mogą być podejmowane tylko w ramach mniejszych ugrupowań państw, które łączy wspólna percepcja zagrożeń lub konkretnych interesów.
Tego typu partnerstwa ad hoc będą najczęściej formowane z inicjatywy najsilniejszych państw Europy, jak Wielka Brytania czy Francja, które z racji swojego potencjału militarnego są naturalnymi kandydatami do pełniania roli spiritus movens takich przedsięwzięć.
Format E5, tworzony przez Wielką Brytanię, Francję, Włochy, Polskę i Niemcy, jest przykładem platformy koordynacji i działań, która w ostatnich tygodniach wysunęła się na pierwszy plan rozmów na temat przyszłości europejskiej architektury bezpieczeństwa i dalszego wsparcia dla Ukrainy. Instytucje unijne, takie jak Komisja Europejska, które przez ostatnie lata robiły wiele, żeby przejąć inicjatywę w procesie integracji europejskiej i zwiększyć rolę organów ponadnarodowych bloku, teraz, w nowych realiach, będą pełniły rolę pomocniczą wobec państw narodowych. Jest to proces naturalny w tym sensie, że w gestii poszczególnych stolic nadal leżą sprawy bezpieczeństwa i obronności, i niewiele wskazuje, żeby miało się to zmienić.
Dokąd zatem zmierza integracja europejska? Na razie takie formaty jak E5 pełnią głównie formę platform konsultacyjnych; a czy przekształcą się one z czasem w formę “europejskiego dyrektoriatu” w sprawach bezpieczeństwa i wykuwania wspólnych strategii wobec pozaeuropejskich graczy, okaże się na przestrzeni kolejnych lat. Biorąc pod uwagę wciąż silne i nieredukowalne instynkty nacjonalistyczne wśród państw narodowych, należy jednak podchodzić z dużym sceptycyzmem do tego typu formatów. Państwa je tworzące mogą zgadzać się, że Rosja stanowi zagrożenie dla europejskiego porządku bezpieczeństwa, ale o ile z perspektywy Polski to niebezpieczeństwo ma charakter egzystencjalny, o tyle dla Niemiec i Francji co najwyżej naruszający ich żywotne interesy, a i tu można się zastanawiać czy faktycznie i w każdej sytuacji Paryż i Berlin określiłyby je mianem żywotnych. Ostatecznie, gdy państwa stoją przed pytaniem czy wejść do wojny z mocarstwem nuklearnym, zawsze decydować będą kwestie stawki ryzyka i determinacji stron konfliktu w dążeniu do osiągnięcia celów.
Nie oznacza to, że Polska nie powinna angażować w ramach formatu E5. Działania w ramach tej platformy to po pierwsze szansa kształtowania decyzji w ramach klubu państw Europy mających największy wpływ na jej bezpieczeństwo.. Po drugie, jest to czytelny sygnał pod adresem Stanów Zjednoczonych, że Polska nie jest skazana na partnerstwo z nimi, tylko aktywnie buduje współpracę w zakresie obronności z innymi państwami europejskimi. Szerzej pisałem o tym tutaj. Po trzecie, uwiarygadnia to Polskę wobec państw regionu Europy Północnej i Środkowo-Wschodniej w roli jednego z potencjalnych silników współpracy w ramach nowego “międzymorza” na osi północ-południe.
W obecnych realiach geostrategicznych najważniejszym zadaniem dla Polski jest przyczynienie się do budowy regionalnego porozumienia państw, którego rdzeniem powinna być współpraca Polski, państw bałtyckich i nordyckich. Obok wspólnych ćwiczeń wojskowych, planowania wojskowego i wzajemnego rozmieszczania kontyngentów wojskowych musi ono położyć silny akcent na współpracę w zakresie przemysłu zbrojeniowego. Rosnąca wśród europejskich państw obawa o uzależnienie się od zakupów i dostaw sprzętu ze Stanów Zjednoczonych, już rozochociła niemieckie i francuskie koncerny obronne, które tylko czekają na kolejkę chętnych do nabycia ich systemów.
Wspomniana wcześniej różnica w percepcji zagrożeń między państwami europejskimi, a także głęboko zakorzeniony we francuskiej i niemieckiej kulturze politycznej obraz Rosji, jako nieusuwalnego elementu europejskiego krajobrazu geopolitycznego, sprawiają, że Polska nie powinna szukać partnerów do kontraktów zbrojeniowych w Paryżu i Berlinie, ale raczej w Sztokholmie, Helsinkach, Oslo, a także w Ankarze. To nowe partnerstwo “północno-wschodnie” powinno zostać uzupełnione o współpracę Warszawa-Kijów. Nie ulega także wątpliwości, że we współpracę z państwami północnymi warto włączyć Wielką Brytanię, która od dawna traktuje tę część Europy jako obszar swoich żywotnych interesów strategicznych.
Ostatnie tygodnie pokazują wyraźnie, że aktywność dyplomatyczna Warszawy jest skoncentrowana na współpracy w ramach formatu E5. Pomijając udział premiera Tuska w spotkaniu państw Morza Bałtyckiego w styczniu tego roku, czy ostatnią wizytę w Turcji, aktywność regionalna Polski pozostawia wiele do życzenia, a to właśnie ten kierunek powinniśmy traktować priorytetowo.
Marek Stefan