OFENSYWA NAWALNEGO I CHAOTYCZNA OBRONA PUTINA.
Za nami pierwsza runda pojedynku, który przesądzi o przyszłości Rosji.
Sergiej Markow, rosyjski politolog powiązany z Kremlem podsumował w 20 punktach polityczny wymiar manifestacji zwołanych w minioną sobotę w całej Rosji przez zwolenników Nawalnego. Co najmniej z jednego powodu warto poświęcić nieco uwagi na lekturę i przemyślenie wniosków, które on wyciągnął. Wydaje się bowiem, że w podobny co Markow sposób rozumują jego koledzy kształtujący polityczną strategię rosyjskich władz, co pozwala do pewnego stopnia przewidzieć, w sposób wolny od sentymentów, dalszy rozwój sytuacji w Federacji Rosyjskiej. Markow jest też brutalnie szczery, momentami wręcz cyniczny. Dla niego rozgrywka polityczna przypomina nieco mechanikę, w której mniej niż intencje liczą się realne siły i możliwości, kreatywność rywali oraz ich determinacja. Ta analiza sił i środków pozwala trzeźwo spojrzeć na to co się obecnie w Rosji dzieje. Na razie, przewagę uzyskała opozycja.
I tak Markow jest zdania, że:
- Liczebność demonstracji zwolenników Nawalnego w Moskwie była o ok. 10 % większa niźli latem 2019 roku i jego zdaniem jest to sukces polityczny.
- Jeśli chodzi o regiony – demonstrowano w ponad 100 miastach – niewątpliwy sukces Nawalnego.
- Nawalny stał się niekwestionowanym liderem rosyjskiej opozycji. Uznają to dziś wszyscy, nawet ci, którzy go nie lubią.
- Główne hasło demonstracji – Putin złodziej, słabe i nie wróży w przyszłości powodzenia. Przede wszystkim dlatego, że w Rosji silnie zakorzenione jest przekonanie, iż obecnemu prezydentowi można wiele zarzucić, ale w najmniejszym stopniu to, że jest złodziejem.
- Drugie hasło demonstracji – wolność dla Nawalnego – slogan dobry i politycznie perspektywiczny. Przede wszystkim dlatego, że władza nie może go wypełnić, a przez to przy jego użyciu dłużej będzie można mobilizować anty-putinowską opinię publiczną.
- Można było zauważyć wzrost bojowych nastrojów części demonstrujących, którzy nie wahali się rzucać w przedstawicieli sił porządkowych śnieżkami (jak uważa Markow jest tylko kwestią czasu kiedy będą rzucać kamieniami) i w kilkunastu przypadkach gotowi byli bić się z funkcjonariuszami Gwardii Narodowej czy odbijać zatrzymanych. Wróży to radykalizację protestów w najbliższych miesiącach.
- Osobistości publiczne boją się otwarcie wspierać Putina i to jest, w opinii Markowa, wielki sukces Nawalnego i demonstracji.
- Niektórzy eksperci i politycy związani do tej pory z administracją prezydencką w sposób mniej lub bardziej otwarty wzięli stronę demonstrujących. To kolejny sukces Nawalnego.
- Stało się oczywiste, że władze boją się wybuchu protestów na większą skalę. Szereg wystąpień merów i gubernatorów w mediach publicznych pozwoliło Rosjanom zobaczyć ten strach i to kolejny sukces Nawalnego.
- Rodzice i władze szkolne skutecznie powstrzymały chęć młodzieży do wzięcia udziału w demonstracjach.
- Atutem, który władza może w najbliższym czasie wykorzystać jest powszechna, jak uważa Markow nienawiść rodziców do Nawalnego i towarzyszący jej strach, że opozycja może chcieć zradykalizować młodzież.
- Dotychczasowe rezultaty polityki władz wobec najmłodszych Rosjan – całkowite fiasko. Trzeba ją przemyśleć i zaplanować od nowa. Potrzebne będą zmiany personalne.
- Postępowanie policji – w opinii Markowa – niemal idealne.
- Jest już pierwsza „ofiara sakralna” – starsza kobieta kopnięta w brzuch w Petersburgu, zupełnie bez powodu przez policjanta, która znajduje się w szpitalu w stanie ciężkim. Władze, proponuje Markow, będą musiały rozładować tę potencjalnie groźną sytuację. Najlepszym rozwiązaniem jest ukaranie sprawcy, włącznie z jego aresztowaniem.
- Władze przegrywają z opozycją w sieciach społecznościowych.
- Brak adekwatnej odpowiedzi obozu władzy na film Nawalnego o Pałacu Putina. To jest potencjalnie groźne, bo demoralizuje przedstawicieli obozu władzy.
- Jedna Rosja, partia władzy znalazła się praktycznie na politycznym marginesie obecnej batalii. Najprawdopodobniej nie byłaby w stanie zorganizować powszechnych, w skali Rosji, demonstracji poparcia dla Putina. Zdaniem Markowa i tutaj potrzebne są zmiany personalne.
- Rosję obiega plotka, że mamy do czynienia ze spiskiem części elit przeciw Putinowi, po to aby doprowadzić do jego obalenia. Potrzebny jest, w opinii Markowa, silna odpowiedź ze strony władz.
- Mediana wieku demonstrujących – 29 lat. 40 % z nich po raz pierwszy w życiu uczestniczy w protestach. Zmiana profilu społecznego demonstracji jest kolejnym sukcesem Nawalnego.
- „Główny wniosek jest taki – pisze Markow – że władze zachowują się zbyt słabo, co zachęca opozycję do przejścia do stosowania przemocy. Głównym żądaniem ludzi jest to, że rząd powinien być twardszy. Trzeba będzie aresztować kilka tysięcy bojowników. Władza nie ma prawa być słaba. Trzeba mocniej, mocniej.”
Niektóre z tych dwudziestu punktów Markowa już skłoniły władze do pewnej korekty polityki. I tak zarówno przełożeni, jak i sam petersburski policjant, który kopnięciem w stylu Chucka Norrisa powalił na ziemię kobietę, przepraszali z kwiatami przebywająca w szpitalu ofiarę brutalności. Chodzi oczywiście o to, aby zbudować wrażenie, że mamy do czynienia z „wypadkiem przy pracy” a nie zaplanowaną przemocą. Władza ma być silna i stanowcza, ale nie ponad miarę brutalna. Sam Putin wystąpił w poniedziałek, po sobotnich demonstracjach, z przekazem kwestionującym główne tezy słynnego już na cały świat filmu Nawalnego na temat pałacu w Gelendżyku. To też zmiana zachowania obozu władzy, który początkowo lekceważył sprawę i nie wypowiadał się na temat filmu i tez Nawalnego.
Zwolennicy opozycji starają się nie stracić politycznej inicjatywy i przewagi ruchu. I tak, już przedstawiciele sztabów Nawalnego zapowiedzieli kontynuowanie, w najbliższy weekend wieców i demonstracji, co skłania rosyjskich obserwatorów do budowania tezy, że mamy do czynienia z próbą implementowania do rosyjskich realiów scenariusza z Białorusi, czyli długotrwałych, tlących się i nie dających spokoju władzom, a przy tym dominujących przekaz medialny protestów społecznych. Ich trwanie, wzbieranie i słabnięcie, ma destruować, tak się w Rosji uważa, kampanię obozu władzy przed wrześniowymi wyborami do Dumy. W efekcie przegranych wyborów może zostać naruszony monopol władzy, bo w scenariusz w którym, Jedna Rosja stanie się blokiem mniejszościowym mało kto wierzy. Skutkiem tych zmian może być nadwątlenie spoistości i pojawienie się pęknięć w rządzącym Rosją establishmencie. To, zdaniem niemal wszystkich rosyjskich ekspertów, jest warunkiem koniecznym powodzenia jakiejkolwiek rewolucji, która wygrywa jeśli obok mobilizacji społecznej może przeciągnąć na swą stronę część dotychczasowego obozu władzy.
Wydaje się, że w taki sam cel ma ogłoszona przez Wladimira Ashurkowa, mieszkającego na Zachodzie współpracownika Nawalnego lista osób które należy czym prędzej objąć sankcjami. Znaleźli się na niej ludzie, którzy w opinii Nawalnego są rzeczywistymi filarami obozu władzy i uderzenie w nich może zaszkodzić Putinowi bardziej niźli wcześniejsze sankcje Zachodu, mało skuteczne i pokazowe. Znaleźli się na tej „czarnej liście Nawalnego” oligarchowie – Roman Abramowicz i Aliszer Usmanow, przedstawiciele sektora bankowego – prezes i wiceprezes banku VTB – Andriej Kostin i Denis Bortnikow, przy okazji syn szefa FSB, a także Dmitrij Patruszew, minister rolnictwa i syn sekretarza Rady Bezpieczeństwa Nikołaja. Ponadto Nawalny zaproponował aby sankcjami objąć ministra zdrowia Muraszko, Igora Szuwałowa oraz znanego propagandystę Vladimira Sołowiewa. Wzięcie „na cel” uchodzących za dość liberalnych przedstawicieli obozu władzy, odebranie im możliwości funkcjonowania w świecie, gdzie mają liczne posiadłości i wielkie interesy, może być odczytane jako wezwanie do skuteczniejszej walki kolektywnego Zachodu z reżimem Putina, ale również jako próbę inicjowania podziałów w obozie władzy – pokazania młodemu pokoleniu (Patruszew, Bortnikow), sybarytom (Sołowiew) czy finansistom i oligarchom (Kostin, Usmanow, Abramowicz), że „trzeba coś zrobić z Putinem” bo Zachód przechodzi od słów do czynów.
Gdyby rekonstruować strategię polityczną Nawalnego, to wydaje się, że prócz tego co już udało mu się uzyskać, a chodzi o status głównego oponenta wobec systemu putinowskiego, zarówno w oczach społeczeństwa rosyjskiego jak i dla świata, głównym jego celem do którego dąży jest uzyskanie przyczółku parlamentarnego i inicjowanie podziałów w rządzącym Rosją establishmencie. Jeśli chodzi o polityczną obecność, to nawet ostatnie sondaże przeprowadzone przez koncesjonowane ośrodki badania opinii publicznej pokazują, że umowna „partia Nawalnego” mogłaby zdobyć od 7 do 9 % głosów, co daje jej parlamentarną reprezentację. Jeśli powiedzie się program „rozumnego głosowania” lansowany przez Nawalnego od 2019 roku, który oznacza połączenie wysiłków wszystkich aktywnych sił politycznych w Rosji przeciw partii władzy, to ta opozycja w Dumie może być nawet większa. Pogarszająca się sytuacja gospodarcza Rosji i geostrategiczna, ale również inwestycyjna, izolacja może realizację tych celów ułatwiać.
Ale oczywiście nie znamy jeszcze odpowiedzi władzy na działania Nawalnego. Nie lekceważyłbym inwencji i pomysłowości obozu Putina, tym bardziej, że atuty, którymi dysponuje wydają się wciąż silne. Pewne jest co innego. Rosja wchodzi w wielotygodniowy, a może wręcz wielomiesięczny, pasjonujący pojedynek polityczny. Na razie opozycja zdobyła niewielką przewagę, czekamy na kontratak władzy.
Marek Budzisz