Układ Sił

Cięcia i kontrola Hegsetha

Podczas czwartkowego (8.05) senackiego przesłuchania kandydata na podsekretarza ds. armii, Michaela A. Obadala, największe emocje wywołała dyskusja nad opublikowanym przez sekretarza obrony planem restrukturyzacji armii. Pete Hegseth nie cieszy się dużym zaufaniem polityków w Waszyngtonie, a każda jego decyzja jest osobno dyskutowana podczas obrad kongresowych komisji. Szczególnie kwestia cięć budżetu, po drugiej wojnie światowej przeprowadzonych tylko kilkukrotnie, a na taką skalę próbował ich jedynie Jimmy Carter w planie budżetowym na rok 1978.

Jak wynika z opublikowanej przez Biały Dom notatki, prezydent prosi Kongres o znaczące ograniczenie finansowania Cybersecurity and Infrastructure Security Agency (CISA) i równoczesne zwiększenie o 13 procent budżetu na obronność (czytamy: celem jest zakończenie marnotrawienia pieniędzy na programy klimatyczne i DEI, rozwój Golden Dome for America, rozszerzenie zdolności budowy statków, wsparcie programu kosmicznego oraz rozwój infrastruktury). 

Program CISA (która odpowiada za cyberbezpieczeństwo oraz koordynację ochrony infrastruktury) ustawowo kierowany jest przez Departament Bezpieczeństwa Krajowego (DHS) i koordynował swoje działania z Dowództwem Cybernetycznym podlegającym sekretarzowi obrony. Pete Hegseth nakazał wstrzymanie operacji cybernetycznych skierowanych przeciwko Rosji. Politycy w Waszyngtonie są więc poważnie zaniepokojeni tym, że przy znaczącym osłabieniu dość autonomicznej agencji CISA, definiującą rolę będzie odgrywać urzędnik bez większego doświadczenia w tej materii, Pete Hegseth. Szczególnie, że w kwietniu zwolnił on Timothy’ego Haugha, czterogwiazdkowego generała pełniącego funkcję dowódcy Dowództwa Cybernetycznego oraz dyrektora Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA). Jak wyjaśniła prawicowa aktywistka Laura Loomer (prawdopodobnie omawiająca z prezydentem Trumpem szereg zmian personalnych), Haugh nie kwalifikował się do pracy, ponieważ został wybrany przez Joe Bidena.

Zwolnienie to jest również zakończeniem polityki “podwójnego kapelusza” – dwufunkcyjnej struktury przywództwa, w ramach której jedna osoba zajmuje i najważniejsze stanowisko w NSA, i w Cyber Command. Faktem jest, że takie rozwiązanie poparł w trakcie drugiej kadencji prezydent Obama, a pierwszą próbę wprowadzenia go w życie zablokował Donaldowi Trumpowi przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów generał Mark Milley. Zadania obu tych jednostek są ze są niekompatybilnel; NSA priorytetowo traktuje dyskretne zbieranie informacji wywiadowczych, a Cybercom podejmowanie zakłócających operacji (a więc z większym prawdopodobieństwem możliwych do odkrycia). 

Wiele wskazuje jednak na to, że ruch sekretarza Hegsetha nie jest przemyślaną reformą (którą część polityków w Waszyngtonie by poparła), ale kolejną próbą centralizacji władzy.

Jedna osoba kierująca w obu obszarach miała w zamyśle każdorazowo rozważyć, czy operacja cybernetyczna jest warta ryzyka dla zdolności wywiadowczych. Wiele wskazuje jednak na to, że ruch sekretarza Hegsetha nie jest przemyślaną reformą (którą część polityków w Waszyngtonie by poparła), ale kolejną próba centralizacji władzy. Dowództwo Cybernetyczne wymaga czterogwiazdkowego oficera, natomiast NSA trzygwiazdkowego, a w modelu podwójnego kapelusza agencją również może kierować tylko czterogwiazdkowy. Nawet wśród członków partii republikańskiej pojawiły się przypuszczenia, że ma to ułatwić nominację do NSA człowieka bardziej otwartego na pracę w pełni zgodną z agendą administracji. Poza tym łatwiej jest wyegzekwować wykonanie polecenia przy rozdzieleniu obu stanowisk, ponieważ w przeszłości kierujący zawsze bronił się potrzebą rozważenia wykorzystania narzędzi albo NSA, albo Cyber Command. Dokładnie teraz to widać, bo Pete Hegseth nakazał wstrzymanie planowanych operacji przeciwko Rosji, ale tylko Cybercom, a nie NSA.

Kwestia budżetowa również nie jest jasna, poczynając od rozbieżności w samym opublikowanym dokumencie. W treści czytamy o 113,3 miliardów dolarów, w tabeli podsumowującej widnieje liczba 119,3 miliardów dolarów. Wynika to z zastosowania przez Biały Dom błędnej terminologii (prawdopodobnie świadomie): nie jest to budżet na obronność, tylko pułap wydatków uznaniowych. Różnica jest zasadnicza: budżet ustala Kongres w ramach ustaw budżetowych. Obecnie politycy opracowują tzw. budżetową umowę pojednawczą, akt prawny, który umożliwia (z pominięciem wymogu 60 głosów w Senacie) zmianę przepisów wydatkowych. W pierwszym etapie politycy uchwalają ramy budżetowe, czyli konkretny limit wydatków, a dopiero w drugiej części wypełniają te ramy przepisami wydatkowymi. Podstawowy problem polega na tym, że Kongres w obecnej ustawie ramowej założył dość daleko idącą obietnicę cięć federalnych i wiadomym jest, że 13 procent wzrostu wydatków nie zmieści się w jego ramach. Oznacza to tyle, że bez drugiej ustawy budżetowej realny wzrost finansów na obronność wyniesie zdecydowanie mniej. A dodatkowo ograniczone będą one tylko do sfinansowania obecnie istniejących operacji i programów, ponieważ w ustawie pojednawczej nie mogą znaleźć się przepisy niewydatkowe.

Pete Hegseth dołączył też do grupy urzędników ambitnie podchodzących do pomysłu redukcji etatów oraz zmniejszania budżetu na biurokrację(jak ją nazywa). Ogłoszono plany zwolnienia pracowników na okresie próbnym (około 5400 z szacowanych 55 tysięcy w departamencie) i zamrożenie naboru, a celem jest ogólna redukcja do 8 procent cywilnej siły roboczej. Tu pojawiła się kolejna wątpliwość: prawo federalne nakazuje, aby redukcja zaczęła się od „odpowiedniej analizy wpływu na obciążenie pracą struktur sił zbrojnych”. O istnieniu takiego dokumentu nie wiemy, o czym mówili senatorzy podczas przesłuchania kandydata Michaela A. Obadala. Z drugiej strony wiemy o likwidacji licznych programów, dotacji oraz kontraktów o wartości około 580 milionów dolarów – od rozwiązania umów z zewnętrznymi konsultantami, po wyciszenie programu rozwoju oprogramowania Defense Civilian Human Resources Management System. 

Równocześnie zaoszczędzone pieniądze są przekierowywane do programu walki z nielegalną migracją, do którego bezprecedensowo włączono w tak aktywnej roli Departament Obrony. Rozporządzenie wykonawcze 14167 zakłada, że sekretarz ma przejąć jurysdykcję nad terenami federalnymi wzdłuż południowej granicy,  formalnie uznając je za teren baz wojskowych. Zgodnie z sekcją 2672 tytułu 10. prawa federalnego, oznacza to wojskowy obowiązek zapewnienie bezpieczeństwa i ochrony personelu i infrastruktury; czyli każda osoba, która wejdzie na teren tej nowo ogłoszonej bazy wojskowej, może zostać aresztowana za wtargnięcie. Skutki takiej polityki będą dwa: ułatwienie procesu wykorzystania sprzętu wojskowego do monitorowania sytuacji na granicy oraz ominięcie ograniczeń ustawy Posse Comitatus Act, która zakazuje personelowi wojskowemu egzekwowania polityki krajowej (wszakże aresztowanie nie następuje na podstawie przepisu o nielegalnym przekroczeniu granicy, ale o wtargnięciu do bazy wojskowej chronionej szeregiem osobnych norm). 

A to prawdopodobnie zakończy się wepchnięciem całego Departamentu Obrony w kolejne procesy sądowe, jak również wpisuje się w szerszy obrazek sekretarza obrony podporządkowanego woli politycznej prezydenta.

RAFAŁ MICHALSKI

RAFAŁ MICHALSKI

Ekspert w zakresie polityki USA, historii Sądu Najwyższego oraz prawa konstytucyjnego. Współpracownik Układu Sił.

Oglądaj nas w YouTube i słuchaj jako podcast

Darmowa dostawa numeru!

Zrozum świat. Czytaj to, co ma znaczenie

Wybierz plan subskrypcji
i zyskaj dostęp do treści premium

Subskrypcja miesięczna

Subskrypcja kwartalna

Subskrypcja roczna
+ wydanie papierowe

Podobne artykuły

Nie trzeba wielkiej dociekliwości, żeby dostrzec, że Donald Trump po kilku miesiącach rządów wywrócił cały porządek światowy. Najpierw ten geopolityczny, atakując swoich najbliższych sojuszników...
Polityka Stanów Zjednoczonych pod przywództwem Donalda Trumpa budzi wiele kontrowersji. Spotyka się z niezrozumieniem mimo jasno deklarowanych celów. Im lepiej pojmiemy jej naturę, tym...
Na naszych oczach trwa właśnie pogrzeb światowego systemu “wolnego handlu”. Jego erozja trwa już co najmniej od pierwszej kadencji Donalda Trumpa, ale ogłoszone właśnie...

Robert D. Kaplan

Tragizm polityki naszych czasów

Podczas długiej kariery reportera wojennego i komentatora polityki międzynarodowej w Europie, na Bliskim Wschodzie i w Azji Wschodniej Robert D. Kaplan doszedł do przekonania, że istotą geopolityki jest tragedia.

Zobacz jakie materiały video przygotowaliśmy

Oglądaj wywiady na kanale

Jeśli wolisz słuchać wywiadów w wersji audio

Słuchaj podcastów na platformie

Układ Sił
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.