Układ Sił

Rozejm z Putinem nie jest w interesie Ukrainy i NATO

W państwach europejskiej części NATO coraz głośniej mówi się o tym, że ustanie działań wojennych na Ukrainie może zachęcić Rosję do ataku na sojusz. Taki rozwój wydarzeń byłby oczywiście niekorzystny dla jego członków, ale także dla Kijowa. Dlatego ponaglanie władz ukraińskich do zawarcia układu z Putinem jest ryzykowne.

Dziennik “The New York Times” na podstawie analizy zdjęć satelitarnych informuje, że Rosja gromadzi wojska przy granicy z Finlandią. Zaobserwowano namioty wojskowe, śmigłowce, samoloty i hangary dla wozów bojowych. Władimir Putin, w obliczu przystąpienia Finlandii i Szwecji do NATO, już w 2022 roku zapowiadał zwielokrotnienie liczby wojsk w ich pobliżu, chociaż działania na Ukrainie utrudniają te plany. Władze w Helsinkach mówią wprost, że obawiają się trzykrotnego zwiększenia sił rosyjskich w ciągu pięciu lat po ustaniu walk. Rząd Danii twierdzi wręcz, że Rosja może zaatakować któreś z państw Sojuszu Północnoatlantyckiego już w ciągu sześciu miesięcy po zakończeniu wojny czy nawet ograniczeniu jej skali. Wiele państw NATO jest przekonanych, że agresja może nastąpić w okresie od trzech do siedmiu lat od teraz. 

Fabian Hoffmann z Uniwersytetu w Oslo twierdzi, że celem takiej napaści nie byłoby zajęcie kontentego terytorium i ostateczne zwycięstwo w pełnoskalowej wojnie z sojuszem. Moskwa uderzyłaby po to, żeby rozbić jedność NATO poprzez wykazanie jego niewiarygodności. Napadłaby w tym celu na relatywnie słabego i trudnego do obrony członka sojuszu (Hoffmann pisze o państwach bałtyckich), zajęła część jego ziem i ogłosiła, że każda próba ich odbicia będzie skutkowała eskalacją nuklearną. W przypadku rozpoczęcia przez sojuszników przygotowań do kontrataku, Rosja mogłaby wykonać kilka uderzeń w ich infrastrukturę krytyczną głowicami konwencjonalnymi, sygnalizując jednocześnie gotowość do eskalacji. Hoffmann twierdzi, że NATO powinno przygotować się na taki scenariusz, identyfikując i zabezpieczając słabe punkty oraz budując zdolności w zakresie obrony powietrznej i odwetowe. Musi być także gotowe do użycia własnych sił atomowych. 

Płynie z tego przykry wniosek, że koniec wojny na Ukrainie, pozwalający odciążyć część sił rosyjskich, nie jest na korzyść NATO. Byłby, gdyby Rosjanie dokonywali szybkich postępów i byli blisko ostatecznego pokonania Ukrainy. Nie mamy jednak do czynienia z taką sytuacją. Rozumowanie to może jednak brzmieć jak amoralna, zimna kalkulacja, że oto Europa powinna przedłużać wykrwawianie się obu stron, żeby odciągnąć od siebie niebezpieczeństwo. Należy jednak zauważyć, po pierwsze, że sami Ukraińcy nie są skorzy do zawieszenia broni i zamrożenia konfliktu na granicach wyznaczonych przez linię frontu. Prezydent Wołodymyr Zełenski, przymuszony przez Donalda Trumpa, ostatecznie niechętnie zgodził się na wzajemne wstrzymanie walk, podkreślał jednak wielokrotnie, że nie uzna suwerenności Rosji nad Krymem i Donbasem. 

Można oczywiście twierdzić, że Zełenski przyjął taką postawę, ponieważ na Ukrainie prędzej czy później dojdzie do wyborów, które przegrałby z kretesem, gdyby zaakceptował oddanie ziem Rosjanom. Jeżeli tak jest, tym bardziej podkreśla to wolę walki ukraińskiego narodu. Mimo relatywnie słabszej pozycji, Ukraińcy chcą się bić, jak pisze w marcowo-kwietniowym wydaniu “Foreign Affairs” ukraińska dziennikarka Natalia Gumeniuk. Wynika to między innymi z przekonania, że rozejm czy nawet pokój w obecnych granicach nie będzie trwały. Poza tym, Ukraińcy są świadomi, jak wygląda rosyjska okupacja, jakim prześladowaniom podlega ludność cywilna i nie uważają okupacji za coś lepszego niż wojna. Gumeniuk przypomniała, że według badań Kijowskiego Międzynarodowego Instytutu Socjologii odsetek Ukraińców, którzy chcieliby zakończenia walk kosztem ustępstw terytorialnych w grudniu zeszłego roku wyniósł 38 proc.; nie zgadzało się na to jednak 51 proc. badanych. 

Alexander Clarkson, badacz europejskich stosunków międzynarodowych z King’s College London w rozmowie z Układem Sił stwierdził, że działania wojenne mogą zostać z czasem wygaszone bez żadnego porozumienia pomiędzy Moskwą a Kijowem. Pogranicze ukraińsko-rosyjskie może przypominać dawne Dzikie Pola, gdzie sytuacja terytorialna nie jest do końca określona, występują nieregularne starcia i panuje ogólna destabilizacja. 

Taka sytuacja byłaby zdecydowanie lepsza dla Ukrainy i dla NATO. W przypadku osłabienia Rosji, wynikającego na przykład z tranzycji władzy po śmierci Władimira Putina, Kijów mógłby sięgnąć zbrojnie po zajęte przez Rosjan ziemie. Przypomnijmy, że do zmian granicznych na korzyść narodów podlegających Rosji doszło w ramach pokoju w Brześciu Litewskim w 1918 roku oraz po rozpadzie Związku Radzieckiego. Ukraina mogłaby to zrobić także wtedy, gdyby Moskwa weszła w konflikt z NATO. Perspektywa ta musiałaby zostać uwzględniona w kalkulacjach strategicznych Kremla. Nie byłaby jednocześnie związana żadnymi ustaleniami i Moskwa nie mogłaby twierdzić, że Kijów je złamał. Położenie ludności cywilnej (tej niewielkiej części, która pozostała na miejscu) nie byłoby gorsze od obecnego lub od okupacji rosyjskiej. 

Europejskie państwa NATO nie powinny zatem, wzorem obecnej administracji amerykańskiej, przymuszać Kijowa do szybkiego i niekorzystnego zawieszenia broni, dopóki władze Ukrainy same nie wyrażą takiej chęci. Powinny natomiast wspierać stronę ukraińską, żeby utrzymać znaczny potencjał jej sił zbrojnych. Istnieje bowiem duże prawdopodobieństwo, że zgniły pokój nie zakończy, jak pisze Donald Trump, krwawej łaźni, ale odsunie ją w czasie ze szkodą zarówno dla Ukrainy, jak i dla reszty Europy. Stworzenie nowego dylematu strategicznego, zdolnego do rozbicia NATO, raczej nie sprawi, że Kijów znajdzie się w lepszym położeniu niż obecnie. 

EUGENIUSZ ROMER

EUGENIUSZ ROMER

Absolwent studiów Global Affairs and Diplomacy na Akademii Sztuki Wojennej i Uniwersytecie w Buckingham. Redaktor magazynu Układ Sił.

Oglądaj nas w YouTube i słuchaj jako podcast

Darmowa dostawa numeru!

Zrozum świat. Czytaj to, co ma znaczenie

Wybierz plan subskrypcji
i zyskaj dostęp do treści premium

Subskrypcja miesięczna

Subskrypcja kwartalna

Subskrypcja roczna
+ wydanie papierowe

Podobne artykuły

Polski sektor zbrojeniowy prawdopodobnie niewiele skorzysta na europejskim programie na rzecz przemysłu obronnego (EDIP). Wskazuje na to pierwsze głosowanie w tej sprawie w komisjach...
AfD rywalizuje obecnie o pozycję najpopularniejszej partii w Niemczech. W pierwszej połowie kwietnia 2025 po raz pierwszy w historii wyprzedziła chadeków w ogólnokrajowych sondażach,...
Premier Hiszpanii Pedro Sanchez odwiedził Chiny, gdzie spotkał się z przewodniczącym Komunistycznej Partii Chin Xi Jinpingiem. Jest pierwszym zachodnim przywódcą, który odbył taką podróż,...

Robert D. Kaplan

Tragizm polityki naszych czasów

Podczas długiej kariery reportera wojennego i komentatora polityki międzynarodowej w Europie, na Bliskim Wschodzie i w Azji Wschodniej Robert D. Kaplan doszedł do przekonania, że istotą geopolityki jest tragedia.

Zobacz jakie materiały video przygotowaliśmy

Oglądaj wywiady na kanale

Jeśli wolisz słuchać wywiadów w wersji audio

Słuchaj podcastów na platformie

Układ Sił
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.