Cła jak pała — nie chodzi o gospodarkę
Trump zapowiedział cła sięgające 20% na towary z państw mających nadwyżki handlowe wobec USA. Oficjalnie chodzi o „wyrównanie bilansu handlowego”, ale lista krajów objętych taryfami — zawierająca m.in. Spitsbergen, Lesotho i wyspy Herd i McDonalda — pokazuje, że nie chodzi o precyzyjną kalkulację ekonomiczną. Budzisz zwraca uwagę, że Rosji i Białorusi w ogóle na liście nie ma, choć objęte będą i tak 10-procentową stawką minimalną.
To polityka, nie ekonomia — twierdzi Budzisz. Trump wykorzystuje cła jako narzędzie presji: nie tyle na wrogów, co na sojuszników, by zmusić ich do bilateralnych negocjacji i ułożenia świata na nowo — z USA w centrum i Europą w defensywie.
Ameryka naciska na Europę
Zdaniem Budzisza, głównym celem tej polityki jest osłabienie Unii Europejskiej jako aktora zbiorowego. Trump woli rozmawiać z pojedynczymi państwami, bo to wzmacnia pozycję przetargową USA. Retorsje celne UE? Tak, ale ich koszt może być wysoki. Dla Polski i krajów bałtyckich — oznaczałoby to droższe zakupy uzbrojenia. Dla Francji — ryzyko odwetu na jej alkohole i luksus. Dla Niemiec — uderzenie w eksport, który generuje 2/3 nadwyżki handlowej UE.
Podział interesów wewnątrz Unii może doprowadzić do pęknięć. Tymczasem Trump stawia warunki i oferuje drogę: przyjąć nowy porządek i płacić za bezpieczeństwo, albo zostać samemu.
Rosja — cel, karta przetargowa czy przypadek?
Choć Rosja nie została wpisana na listę taryf, Budzisz podkreśla, że to może być celowa gra Trumpa. Pokazuje Moskwie, że droga do porozumienia jest otwarta. Jeśli Rosja nie ugnie się w kwestii zawieszenia broni w Ukrainie — USA są gotowe sięgnąć po „stawkę łamiącą kości”, czyli cła 50-procentowe na ropę i sankcje dla jej odbiorców, np. Indii czy Chin. A jeśli się ugnie — może liczyć na lepsze warunki niż inni.
To czysta technika negocjacyjna: „mów miękko i trzymaj pałę za plecami”. Trump nie ukrywa sympatii do Putina — dopóki ten realizuje amerykański scenariusz.
Przebudowa sojuszy i twierdza Ameryka
Zdaniem Budzisza, Trump chce nie tylko odbudować amerykański przemysł, ale i zmienić układ sił na świecie. W jego wizji sojusznicy mają płacić więcej, brać większą odpowiedzialność za własne bezpieczeństwo, a USA mają skoncentrować się na obronie własnego terytorium. Projekt „złotej kopuły” — systemu obrony powietrznej nad USA — to symboliczny przykład. Tak samo naciski na Kanadę i Grenlandię: jeśli nie inwestujecie w obronę, USA zrobią to same — ale nie za darmo.
Nowy porządek czy chaos?
Trump i jego doradcy nie ukrywają celu: koniec globalizacji, powrót do protekcjonizmu, hegemonia USA oparta nie na wspólnych wartościach, lecz na sile. W tle są pomysły na zmniejszenie kursu dolara, zmiany w systemie obligacji skarbowych, a nawet opodatkowanie krajów korzystających z dolara jako waluty rezerwowej.
Ale czy ten plan się uda? Budzisz nie ma pewności. Jeśli tak — sojusznicy USA będą słabsi i bardziej zależni. Jeśli nie — USA mogą wycofać się do własnej „twierdzy”, a porządek światowy pogrąży się w chaosie.
Opracowano przy pomocy ChataGPT.
Cała rozmowa dostępna na kanale YouTube Układu Sił: