Izrael zabił Isma’ila Hanijję, jednego z przywódców Hamasu – twierdzi ta organizacja. Hanijja przebywał w Teheranie na uroczystości zaprzysiężenia nowego prezydenta Iranu. 

Iran i Hamas zapowiadają odwet. Sekretarz Obrony USA Lloyd Austin poinformował, że dyplomacja Stanów Zjednoczonych pracuje nad złagodzeniem napięć. Jeżeli jednak Izrael zostanie zaatakowany, będzie broniony przez siły amerykańskie. 

Ataki Izraela nie były niesprowokowane. Trwa wojna asymetryczna pomiędzy tym państwem a czynnikami pozapaństwowymi, czyli Hamasem i Hezbollahem. Należy się spodziewać, że te organizacje będą kontynuować działania w dotychczasowym stylu, czyli ataki rakietowe, z wykorzystaniem dronów i terrorystyczne, choć być może z większym natężeniem

– komentuje Marcin Krzyżanowski z Warsaw Institute.

Zabójstwo przywódcy Hamasu potępiły Chiny, Rosja, Turcja i Katar, czyli państwo, w którym Hanijja przebywał na co dzień. 

Jeżeli chodzi o wsparcie, to należy go upatrywać ze strony Iranu. Hannija został zabity w stolicy tego kraju, podczas zaprzysiężenia nowego prezydenta, co było porażką służb i policzkiem dla irańskiego rządu. Moim zdaniem nie należy jednak oczekiwać większej reakcji ze strony Teheranu. Jest to podobne do sytuacji z 2020 roku, kiedy nieznani sprawcy zamordowali szefa irańskiego programu nuklearnego. Iran nie odpowiedział wówczas w spektakularny sposób, ale utwierdził się w swoim antyizraelskim kursie

– dodaje Krzyżanowski.

Izrael nie komentuje sprawy. Poinformował natomiast, że zabił wysoko postawionego przywódcę Hezbollahu na przedmieściach Bejrutu. Miał on odpowiadać za sobotni atak rakietowy na okupowane przez Izrael Wzgórza Golan, w którym zginęło dwanaścioro dzieci i nastolatków. 

Według informacji Agencji Reutera Stany Zjednoczone próbowały odwieść Izrael od ataku odwetowego na Bejrut i jego okolice. 

Tzw. ataki dekapitacyjne nie przynoszą znaczących skutków, nie paraliżują działania organizacji. Na miejsce zabitych liderów wchodzą ich następcy, często bardziej ostrożni i bardziej radykalni

– mówi Marcin Krzyżanowski.

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan zasugerował, że jego kraj może zainterweniować wojskowo w Izraelu w obliczu postępowania Sił Obronnych Izraela w Strefie Gazy. 

Zgodnie z jego słowami, działania mogłyby przypominać interwencję w Libii z 2020 roku, kiedy to Ankara wysłała siły mające wesprzeć rząd libijski lub udział w konflikcie o Górski Karabach pomiędzy Armenią a Azerbejdżanem. Turcja zaprzecza, że jej wojsko uczestniczyło w walkach, ale przyznaje się do szkolenia i modernizacji sił azerskich. 

Słowa te należy moim zdaniem odczytywać jako manifest polityczny. Na nieszczęście dla Palestyńczyków, tego typu mocne deklaracje rzadko kiedy spotykały się z rzeczywistymi czynami. Oczywiście w dyplomacji słowa to także czyny, więc należy spodziewać się pogorszenia relacji Turcja-Izrael

– tłumaczy Marcin Krzyżanowski.

Węgry wpuszczą rosyjskich agentów?

Polityka migracyjna Węgier może doprowadzić do większego napływu rosyjskich szpiegów do Europy – twierdzi szef Europejskiej Partii Ludowej Manfred Webber. Napisał w tej sprawie list do Charlesa Michela, przewodniczącego Rady Europejskiej. 

Węgry rozszerzyły w lipcu przyspieszony tryb ubiegania się o wizę na obywateli niektórych państw, w tym Rosji i Białorusi. Wcześniej mogli z niego korzystać tylko Ukraińcy i Serbowie. W związku z przynależnością Węgier do strefy Schengen rodzi to obawy o napływ osób niepożądanych. 

Rzecznik węgierskiego rządu skomentował list Webera w mediach społecznościowych. Oskarżył go o hipokryzję, mówiąc, że to organy unijne starają się zmusić Budapeszt do otwarcia granic dla nielegalnych migrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki.

Komisja Europejska poinformowała, że jest w kontakcie z rządem węgierskim w tej sprawie. Organ ten w teorii mógłby zawiesić członkostwo Węgier w strefie Schengen, nigdy jednak wcześniej nie zdecydował się na taki krok wobec żadnego państwa. 

14 reaktorów atomowych w 70 miesięcy

Francuskie przedsiębiorstwo energetyczne EDF ogłosiło, że planuje wybudować od sześciu do czternastu nowych reaktorów atomowych w kraju od teraz do lat 2035-2040. Budowa jednego reaktora ma trwać średnio 70 miesięcy, czyli mniej niż sześć lat.

Będzie to trudne zadanie. Oznaczałoby to narzucenie tempa zbliżonego do Chin. W Państwie Środka ostatnich pięć reaktorów budowano w czasie od pięciu do siedmiu lat. Chiny mają jednak mniej skomplikowane procedury, więcej siły roboczej oraz dysponują gotowymi i sprawdzonymi projektami. 

Szacuje się, że realizacja przez francuskiego giganta aktualnego projektu budowy dwóch reaktorów w brytyjskim Hinkley Point potrwa od 11 do 13 lat. EDF szuka źródeł długoterminowych przychodów w związku z niskimi cenami prądu we Francji oraz przegraną z południowokoreańskim KHNP przetargu na budowę elektrowni jądrowej w Czechach. 

Japonia i USA zacieśniają współpracę

Stany Zjednoczone i Japonia utworzą wspólne dowództwo wojskowe, podległe amerykańskiemu dowódcy sił zbrojnych w rejonie Indo-Pacyfiku. Oba kraje zamierzają też wspólne produkować systemy obrony powietrznej i rakiety powietrze-powietrze. Japonia ma pomóc wytwarzać więcej systemów Patriot, które Stany Zjednoczone niedawno dostarczyły Ukrainie.

Do ogłoszenia ustaleń doszło w czasie wizyty sekretarza stanu USA Antonego Blinkena oraz sekretarza obrony Lloyda Austina w Tokio. Amerykańscy oficjele spotkali się ze swoimi japońskimi odpowiednikami: Yoko Kamikawą oraz Minoru Kiharą.

W komunikacie podkreślono, że jest to odpowiedź na działania Chin, które próbują zmienić status quo za pomocą siły. Zagrożenie w regionie stanowią także Rosja i Korea Północna. Ze względu na coraz bardziej niestabilne środowisko bezpieczeństwa, obecność sił amerykańskich jest szczególnie ważna dla Korei Południowej i Japonii. 

Eugeniusz Romer