Białoruś i Chiny rozpoczęły wspólne ćwiczenia wojskowe przy granicy z Polską. Zgodnie z komunikatem białoruskiego ministerstwa obrony, są to ćwiczenia antyterrorystyczne, obejmujące nocne lądowania, przeprawy wojsk przez przeszkody wodne i działania w miastach.
Warto zwrócić uwagę na to określenie, że są to manewry antyterrorystyczne. To zabieg, mający na celu pozytywne ich przedstawienie wobec społeczności międzynarodowej. Mało kto zauważa jednak, że w takich krajach jak Białoruś czy Rosja terrorystami nazywani są opozycjoniści. Doświadczenia z tych ćwiczeń mogą być więc wykorzystywane do tłumienia protestów
– tłumaczy Aleksander Kazak, białoruski politolog z Uniwersytetu Gdańskiego.
Ministerstwo informuje też, że w jego ocenie liczba wojsk NATO w sąsiedztwie Białorusi wzrasta, co prowadzi do napięć w regionie. Z kolei chińskie ministerstwo obrony przekazało, że ćwiczenia odbywają się w okolicy Brześcia – czyli około 200 km od Warszawy.
Wiemy, że rozpoczyna się szczyt NATO w Waszyngtonie i że rozmowy będą dotyczyć także rejonu Indo-Pacyfiku. Można więc odbierać te ćwiczenia jako swojego rodzaju „zemstę” Chin
– dodaje Kazak.
W zeszłym tygodniu Białoruś została przyjęta do Szanghajskiej Organizacji Współpracy, służącej Rosji i Chinom do poszerzania wpływów w Azji i budowania przeciwwagi dla sił Zachodu.
Obecność chińskich żołnierzy na Białorusi to zupełna nowość. Wcześniej wspólne ćwiczenia odbywały się jedynie z Rosją. Być może Chińczycy chcą też zrozumieć, jak działa armia rosyjska, jaką stosuje taktykę i jaką dysponuje technologią
– tłumaczy Aleksander Kazak.
10 proc. PKB na obronność?
Obronność i odstraszanie, pomoc dla Ukrainy, współpraca z partnerami na Pacyfiku – to trzy główne zagadnienia, które będą omawiane podczas rozpoczynającego się w Waszyngtonie szczytu NATO.
Ukraina ma otrzymać propozycję długoterminowego „mostu do NATO”, w ramach którego będzie dostawać stałe wsparcie wojskowe, szkoleniowe, logistyczne i finansowe od państw sojuszu. Nie wiadomo jednak, jak długo ten status będzie obowiązywał i czy ostatecznie stanie się pełnoprawnym członkiem NATO.
Głowy państw członkowskich będą też rozmawiać o współpracy w rejonie Indo-Pacyfiku w obliczu coraz bardziej agresywnych Chin. Trzeci raz z rzędu na szczycie NATO pojawią się przywódcy Japonii, Korei Południowej, Australii i Nowej Zelandii. Do 2024 roku, zgodnie z deklaracją ze szczytu sprzed dekady, który odbył się w Walii, członkowie sojuszu powinni przeznaczać minimum 2 proc. PKB na obronność.
Tymczasem Elbridge Colby, były asystent sekretarza obrony Stanów Zjednoczonych za czasów prezydentury Donalda Trumpa powiedział w rozmowie z Politico, że państwa wschodniej flanki NATO powinny przeznaczać co najmniej 10 proc. PKB na ten cel. Jak stwierdził, USA są zobowiązane do pomocy sojusznikom w razie wojny, nie oznacza to jednak, że muszą rzucić do walki wszystkie swoje siły.
Obecna administracja amerykańska potwierdziła natomiast przyznanie Polsce 2 mld dolarów pożyczki na zakupy zbrojeniowe. Jak podano w komunikacie Departamentu Stanu Polska przeznacza 4 proc. PKB na wydatki obronne i modernizuje siły zbrojne, kupując amerykański sprzęt: samoloty F-35, zestawy rakietowe Patriot czy czołgi Abrams.
Saudi Aramco wierzy w ropę
Saudyjski koncern naftowy Saudi Aramco inwestuje w silniki spalinowe. Za cenę 740 mln euro kupił 10 proc. akcji spółki Horse Powertrain, zajmującej się produkcją tego typu napędów.
Yasser Mufti, przedstawiciel Saudi Aramco odpowiedzialny za transakcje przekonuje, że silniki spalinowe będą używane jeszcze przez długi czas, a w 2050 roku ponad połowa samochodów będzie napędzana przez tradycyjne paliwa.
Udziałowcami w Horse Powertrain są też chińska firma Geely i francuski Renault. Z kolei m.in. Ford, General Motors, Mercedes-Benz i brytyjski rząd deklarują, że do lat 2035-40 zrezygnują ze sprzedaży nowych pojazdów spalinowych.
Tymczasem największy sprzedawca samochodów na świecie, czyli japońska Toyota, obserwując globalny spadek popytu na auta elektryczne, inwestuje przede wszystkim w hybrydy.
Jak pisze Financial Times, podczas gdy Tesla i chiński BYD ścigają się o dominację na światowym rynku aut elektrycznych, Toyota zaprezentowała nowy typ silnika hybrydowego, którego spalanie jest mniejsze o 12 proc. w stosunku do poprzedniej wersji.
Słowacy chcą na Zachód
Słowacy coraz bardziej prozachodni. W najnowszym badaniu How are you Slovakia 46,4 proc. ankietowanych odpowiedziało, że chce, aby ich kraj obrał prozachodnią orientację geopolityczną. Rok temu było to 25,8 proc.
Zbalansowanego podejścia chce 39,5 proc. ankietowanych, co oznacza spadek o ponad 10 punktów procentowych w stosunku do zeszłorocznego badania. Dotyczy to także odpytywanych wyborców partii Kierunek – Socjalna Demokracja aktualnego premiera Roberta Fico. Obecnie jedynie 12,5 proc. z nich oczekuje zbliżenia z Rosją, podczas gdy w zeszłym roku były ich 22,3 proc.
Szef słowackiego rządu w kampanii wyborczej krytykował Zachód i w sprawie wojny na Ukrainie zajmował stanowisko zbliżone do Viktora Orbana. Jak twierdzą słowaccy politolodzy cytowani przez Euractiv, po dojściu do władzy Fico złagodził nieco retorykę, co mogło wpłynąć na wyborców. Jednak prorosyjska propaganda na Słowacji jest wciąż silna.
Eugeniusz Romer