Wygląda na to, że władze w Pekinie chcą osiągnąć jednocześnie dwa cele: prześcignąć gospodarczo Stany Zjednoczone i utrzymać stabilne, autorytarne rządy. Są to jednak dążenia przeciwstawne. 

Według jednego z indeksów składających się na Tiger (Tracking Indexes for the Global Economic Recovery; tworzone przez Financial Times i The Brookings Institution), wskaźnik zaufania do chińskiej gospodarki wynosi obecnie -4,31. W szczytowym momencie 2020 roku było to 1,89, a 2017 roku 1,75. Wzrost gospodarczy Chin w trzecim kwartale tego roku wyniósł 4,6 proc. (r/r). Jest to wciąż imponujący wynik, jednak poniżej celu wyznaczonego przez władze w Pekinie na poziomie 5 proc. W ostatnich miesiącach Chiny ogłosiły szereg rozwiązań mających na celu stymulowanie gospodarki, takich jak obniżenie stóp procentowych i rat kredytów hipotecznych. 

Do niedawna panowało powszechne przekonanie, że Chiny wyprzedzą Stany Zjednoczone pod względem wielkości gospodarki. Według często przytaczanych wyliczeń, miało to nastąpić w 2035 roku. Obecne jednak coraz większą popularnością cieszy się hipoteza „szczytu Chin” (‘Peak China’), według której Państwo Środka już osiągnęło lub wkrótce osiągnie szczytowy poziom rozwoju gospodarczego, po którym wpadnie w stagnację lub wręcz zacznie się kurczyć. Jest szereg argumentów przemawiających za takim scenariuszem: problemy demograficzne, izolacja Chin przez państwa Zachodu, odcięcie od najnowocześniejszych technologii, brak rynku zbytu dla przemysłu wciąż opierającego się na eksporcie, nieefektywny system zarządzania państwem i jego gospodarką. 

Upieranie się przy którymkolwiek z tych scenariuszy – rozwoju, stagnacji lub kurczenia się chińskiej gospodarki – nosiłoby znamiona determinizmu. Państwa mają zdolność do korygowania swojej polityki, poza tym musimy być zawsze gotowi na pojawienie się tzw. czarnych łabędzi, czyli niemożliwych do przewidzenia wydarzeń, które zmieniają bieg historii. Warto jednak przyjrzeć się sytuacji gospodarczej i politycznej w dzisiejszych Chinach z perspektywy dwóch głośnych książek poświęconych zagadnieniom ekonomicznym: Zmierzch Wschodu. Jak Chiny stały się potęgą i czy grozi im upadek Yashenga Huanga oraz Dlaczego narody przegrywają niedawnych noblistów – Darona Acemoglu oraz Jamesa Robinsona. 

Acemolu i Robinson przekonują, powołując się na rozliczne historyczne przykłady sięgające starożytności, że dobrobyt i innowacyjność gospodarki zależą w pierwszej kolejności od stopnia inkluzywności instytucji politycznych w danym państwie czy wspólnocie. System, który zapewnia udział w kształtowaniu prawa i podejmowaniu decyzji większej liczbie grup społecznych, sprzyja konkurencji, poszanowaniu praw własności i ochronie zysków z technologii. Są to naturalne zachęty dla rozwoju, ponieważ podmioty podejmujące ryzyko związane z inwestycją nie musza obawiać się, że ktoś odbierze im efekty ich wysiłków. Ważne są także centralizacja i stosowna siła państwa, które umożliwiają egzekwowanie praw. 

To właśnie dzięki spełnieniu tych warunków rewolucja przemysłowa wydarzyła się w Anglii, której inkluzywne instytucje ukształtowały się w wyniku chwalebnej rewolucji w 1688 roku. W innych państwach europejskich, takich jak Hiszpania, Austro-Węgry czy Rosja, władcy absolutni wzbraniali się przez wdrażaniem dobrodziejstw przemysłu, takich jak maszyny i kolej. Obawiali się, że większa mobilność oraz koncentracja ludności w miastach mogą sprzyjać nastrojom rewolucyjnym. Nie sposób w tym miejscu nie zauważyć analogii ze współczesnymi Chinami. Oczywiście Pekin dąży do rozwoju gospodarczego, jednak nie za cenę ryzyka, że wzbogacone podmioty czy grupy społeczne będą mogły zagrozić pozycji władz w Pekinie.

Gorzko przekonał się o tym chiński biznesmen Jack Ma, założyciel Alibaby. W ostatnim kwartale 2020 roku jego przedsiębiorstwo oraz Tecent, założony przez Ma Huatenga, były warte razem 1,5 bln dolarów. Jednak już w listopadzie tego samego roku chińskie władze odwołały ofertę publiczną Ant Group, firmy fintechowej wydzielonej z Alibaby. Jak Ma został aresztowany. Rynek, a w szczególności sektor technologiczny odebrał to jako zapowiedź represji oraz sygnał świadczący o dużym ryzyku politycznym związanym z inwestowaniem w Chinach. W 2018 roku w Państwie Środka założono ponad 51 tys. startupów, w 2023 jedynie 1202. W 2022 roku pozyskano ponad 17 mld dolarów i ponad 88 mld juanów w ramach zbiórek typu venture-capital, w 2023 roku odpowiednio 5,3 mld i 16,4 mld. W 2019 roku spółki państwowe odpowiadały za około jedną trzecią całej kapitalizacji rynkowej, w 2023 już za połowę. Dużą rolę w kształtowaniu nastrojów inwestorów odegrały też arbitralne decyzje chińskich władz w sprawie polityki covidowej. 

Yasheng Huang zauważa silną korelację pomiędzy wzrostem stabilności politycznej a spadkiem innowacyjności chińskiej gospodarki. W długiej historii Chin były dwa okresy charakteryzujące się największym wskaźnikiem wynalazczości – niestabilne Epoka Walczących Królestw (475-221 p.n.e.) oraz Interregnum Han-Sui (220-581 n.e.). Stosunek liczby wynalazków do populacji był wówczas znacznie wyższy niż w epokach powszechnie uważanych za bardzo innowacyjne, takich jak rządy dynastii Tang i Song. Z kolei okresy stabilności politycznej, której szczególnie ważnym narzędziem utrzymywania był system egzaminów keju, charakteryzowały się stagnacją. Keju był egzaminem uprawniającym do pracy w administracji. Mógł go zdawać każdy, co dawało złudzenie inkluzywności, jednak jego efektem było wchłonięcie przez rząd najzdolniejszej części społeczeństwa. Jedyną formą poważnej kariery było dostanie się do rządu. Wpłynęło to istotnie na zniszczenie konkurencji pomiędzy rożnymi grupami społecznymi i instytucjami, ponieważ wszelka pozapaństwowa aktywność zawsze była w gorszym położeniu niż władza.  

Wzrost gospodarczy, jak twierdzą Acemoglu i Robinson, można do pewnego stopnia wymusić siłowo. Stało się to w Związku Radzieckim za czasów Józefa Stalina. W latach 1928-1960 PKB ZSRR rósł w tempie 6 proc. rocznie, co było osiągnięciem niespotykanym dotąd w historii. Wynikało ono jednak przede wszystkim z przymusowego przeniesienia zasobu pracy ludzkiej z rolnictwa do przemysłu, czyli ze zwiększenia produktywności w oparciu o istniejące już rozwiązania technologiczne. Nie było tu mowy o innowacyjności, nie wspominając już o koszcie tego przedsięwzięcia, poniesionym przez ludność kraju. Mimo to część zachodnich ekonomistów była przekonana, że Związek Radziecki prześcignie gospodarczo Stany Zjednoczone. W jednym z najsłynniejszych podręczników akademickich pisał o tym Paul Samuelson, zdobywca nagrody nobla. W wydaniu z 1961 roku twierdził, że może to nastąpić już w roku 1984, a w wersji z 1980 wskazywał na lata 2002 lub 2012. 

Należy jednak przyznać, że takie poglądy znajdowały pewne uzasadnienie. Sowieci potrafili zademonstrować przewagę technologiczną w niektórych sektorach, czego najsłynniejszym przykładem było wystrzelenie satelity Sputnik w 1957, które wywołało w Stanach Zjednoczonych efekt znany jako „Sputnik moment”. Wzrost oparty na inżynierii gospodarczej oraz innowacje wynikające z zainwestowania ogromnych zasobów w wybraną gałąź przemysłu nie świadczą jednak o kondycji gospodarki. Na przykład Huawei w zeszłym roku wypuścił na rynek smartfon Mate 60 Pro, zawierający procesor o tranzystorach o wielkości 7 nm, wyprodukowany przez także chiński Semiconductor Manufacturing International Company. 

Było to zaskoczeniem, ponieważ w związku z amerykańskimi sankcjami podmioty z państwa środka nie mogą kupować narzędzi do wytwarzania takich chipów, tworzonych przez firmę ASML. Zdaniem niektórych ekspertów branży półprzewodnikowej, SMIC, nie mając dostępu do najnowszej technologii ekstremalnego ultrafioletu (EUV), wyprodukował układy scalone wykorzystując starszą technologię głębokiego ultrafioletu (DUV). Oznacza to istotny spadek wydajności. Rząd Stanów Zjednoczonych wyraził wątpliwość czy Chiny są w stanie produkować takie chipy na prawdziwie szeroką skalę i konkurować z firmami, będącymi częścią Zachodniego łańcucha produkcji. Chiny mogą oczywiście kopiować zachodnie rozwiązania, ale robiąc to zawsze będą najwyżej na drugim miejscu. 

Chińska Republika Ludowa próbowała, z dobrym skutkiem, znaleźć odpowiedni balans pomiędzy stabilnością i utrzymaniem autokratycznych rządów a wolnością gospodarczą, sprzyjającą innowacji. Działo się to w czasach rządów Deng Xiaopinga, kiedy Chiny otworzyły się na współpracę z Zachodem i uwolniły część gospodarki. Huang zwraca uwagę na niezwykle ważną rolę Hong Kongu. Miasto to, z zachodnimi instytucjami i poszanowaniem rządów prawa, było miejscem, w którym firmy operujące w Chinach chętnie lokowały swoje siedziby. Dzięki temu mogły swobodnie funkcjonować w Państwie Środka, jednocześnie korzystając z ochrony prawnej w zachodnim stylu. Wszystko miało jednak swoje granice. Władze ChRL nie zawahały się wysłać czołgi przeciwko studentom protestującym na placu Tian’anmen w 1989 roku, czyli jeszcze za czasów stosunkowo liberalnego Deng Xiaopinga. 

O trudnościach wynikających z siłowego generowanie wzrostu i upolitycznienia gospodarki pisze przekonująco Zonguan Zoe Liu z Council on Foreign Relations na łamach Foreign Affairs. Dążenie Komunistycznej Partii Chin do samowystarczalności oraz dominacji na światowych rynkach w kluczowych sektorach doprowadziło do nadprodukcji. Na początku XXI wieku Chiny produkowały więcej stali niż Niemcy, Japonia i Stany Zjednoczone razem wzięte. Potem doszły do tego podobne nadwyżki w przepadku węgla, aluminium, szkła, cementu, robotów przemysłowych, akumulatorów i paneli słonecznych, których obecnie gospodarka państwa środka może produkować dwukrotnie więcej niż cała światowa gospodarka jest w stanie wykorzystać.

Nadprodukcja powoduje szereg problemów, takich jak zależność od zagranicznych rynków, jak i ostra konkurencja pomiędzy producentami oraz presja deflacyjna. Według danych rządowych w maju 2024 roku 27 proc. chińskich wytwórców samochodów było nierentownych. 

Władze centralne przyjęły politykę zrzucania odpowiedzialności za realizację planów gospodarczych na chińskie prowincje. Nie oferowały przy tym rządowego finansowania, zezwalały jednak na zaciąganie zobowiązań pozabilansowych. Jednocześnie awans lokalnych działaczy partyjnych zależał od zwiększania produkcji. Prowadziło to do szybkiego wzrostu zadłużenia chińskich samorządów, oraz do konkurowania w tych samych sektorach. Przykładem są wspomniane panele fotowoltaiczne. W 2010 Rada Państwa ChRL ogłosiła, że strategiczne obszary przemysłu, takie jak energia słoneczna, powinny odpowiadać za 15 proc. PKB w 2020 roku. 31 z 34 chińskich prowincji uznało fotowoltaikę za sektor priorytetowy. Ponad połowa miast zainwestowała w tę gałąź przemysłu. Produkcja błyskawicznie przekroczyła zdolności absorpcyjne chińskiego rynku. W 2013 roku Stany Zjednoczone i Unia Europejska wprowadziły cła antydumpingowe na panele słoneczne z Państwa Środka. Obecnie chińska sieć energetyczna nie jest w stanie zaabsorbować ilości energii pozyskiwanej ze słońca. 

Jak pisze Zongyuan Zoe Liu, chińscy planiści nie przyjmują do wiadomości, że tym, co napędza innowacje, jest odpuszczenie kontroli. W kwietniu chiński rząd oraz bank centralny uruchomiły wart 69 mld dolarów fundusz finansujący działalność w obszarze nowych technologii, takich jak sztuczna inteligencja. Już dwa miesiące później na terenie kraju było 421 zakładów określających się mianem „smart manufacturing”, co sugeruje, że największa zmiana zaszła jedynie w nazwie. Do rozwoju technologicznego prowadzi uwolnienie rynku i pozwolenie podmiotom gospodarczym na pozyskiwanie prywatnego kapitału. To jednak kłóci się z pierwszorzędnym celem Komunistycznej Partii Chin, jakim jest utrzymanie władzy.

Wydaje się, że obecne władze w Pekinie nie mają innego wyjścia, jak postawić stabilność systemu autorytarnego ponad sukcesem gospodarczym. Chcą jednak także pokonać Stany Zjednoczone. Wiele wskazuje na to, że są to cele sprzeczne i jeżeli nie nastąpi korekta, ostatecznie doprowadzi to odpadnięcia Chin ze światowego wyścigu o globalną hegemonię. W obliczu tej logiki, wydaje się, że Stany Zjednoczone powinny przyjąć strategię podobną do tej, która wynikała także z Długiego telegramu George’a Kennana. Jeżeli system panujący w chinach nosi w sobie zalążki upadku, utrzymywanie przewagi technologicznej i militarnej, stosowanie ceł antydumpingowych oraz powstrzymywanie Chin na Indo-Pacyfiku powinno wystarczyć do zachowania prymatu. Utrzymywanie dumpingowych cen poprzez subsydia państwowe, duże wydatki na zbrojenia i centralne sterowanie gospodarką prędzej czy później będą stanowić zabójczą mieszankę dla Pekinu. 

Eugeniusz Romer