Miliony obywateli Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii miało być szpiegowanych przez Chiny. Akcję miała prowadzić grupa hackerska APT31, będąca zdaniem Waszyngtonu i Londynu ramieniem chińskiego Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego. 

Zarzuty w tym obszarze Stanów Zjednoczonych wobec Chin sięgają czasów prezydentury Barracka Obamy. Wtedy był to bardzo gorący temat i doprowadzono do podpisania porozumienia w 2015 roku w zakresie cyberbezpieczeństwa, zwłaszcza w zakresie danych technicznych firm

– tłumaczy dr Adrian Brona z Instytutu Bliskiego i Dalekiego Wschodu Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Chiny miały szpiegować przede wszystkim urzędników Białego Domu, amerykańskich i brytyjskich parlamentarzystów, przedstawicieli przemysłu zbrojeniowego, naukowców i dziennikarzy. 

Skala obecnych zarzutów jest o tyle jakościowo inna, że dotyczą one szpiegowania decydentów politycznych. To może być rzeczywiście duże zagrożenie dla rządów USA i Wielkiej Brytanii. Z drugiej strony nie wiemy, czy te oskarżenia nie są przesadzone, nie wiemy, jaka była rzeczywista skala procederu szpiegowskiego

– dodaje dr Brona.

Grupa hackerska miała prowadzić działalność przez ponad dziesięć lat. Za cel stawiała sobie  zmniejszenie krytyki Chin w zachodniej przestrzeni medialnej, kompromitowanie rządowych instytucji i kradzież technologii. 

Wcześniej już kilkukrotnie władze amerykańskie wskazywały na pewne grupy powiązane z chińskimi władzami, Chińską Armią Ludowo-Wyzwoleńczą lub ze służbami specjalnymi. Były to jednostki bezpośrednio im podległe, lub firmy powiązane kapitałowo lub osobowo

– mówi dr Brona.

W Stanach Zjednoczonych do sądu wpłynęły akty oskarżenia przeciwko siedmiu osobom. Nałożono też sankcje, m.in. na dwóch obywateli chińskich. Chińska ambasada w Londynie poinformowała, że w jej ocenie oskarżenia te są sfabrykowanymi oszczerstwami. 

Eugeniusz Romer