Chiny podbijają stawkę w rozgrywce z USA
Amerykanie intensyfikują w ostatnim czasie działania dyplomatyczne w relacjach z Chinami, co potwierdza pojawiające się od kilku miesięcy informacje o poszukiwaniu przez Waszyngton czasowego odprężenia w napiętych relacjach z Pekinem. Jednakże jednostronność tych zabiegów ze strony Stanów Zjednoczonych sprawia, że mogą one zostać odczytane przez ChRL jako oznaka słabości. Wydarzenia ostatnich dni zdają się potwierdzać tę hipotezę.
„Politico” oraz „The Wall Street Journal” (WSJ), kilka dni temu podały informację o przyśpieszeniu rozmów między Pekinem i Hawaną w sprawie uruchomienia na Kubie, w odległości 100 mil od Florydy, chińskiej bazy nasłuchu elektronicznego. Wywołało to burzliwą debatę w Stanach Zjednoczonych na temat ostatnich działań administracji Bidena, zmierzających do normalizacji relacji z Chinami.
Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby w wywiadzie dla telewizji MSNBC stwierdził, że artykuł WSJ i inne doniesienia w sprawie chińskiej bazy wywiadowczej na Kubie są „niedokładne” i dodał, że administracja Bidena dąży do „ponownego otwarcia kanałów komunikacji” strategicznej między Chinami i USA na wysokim i najwyższym szczeblu.
Działania amerykańskiej administracji i dyplomacji w ostatnich tygodniach faktycznie potwierdzają, że Waszyngton usilnie zabiega o wznowienie kontaktów z ChRL na wysokim i najwyższym szczeblu. Jeszcze na szczycie G-7 sam prezydent Biden stwierdził, że „prędzej, czy później” dojdzie do jego spotkania z Xi-Jinpingiem. W maju doszło do spotkań między prezydenckim doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego Sullivanem i najwyższym rangą chińskim dyplomatą Wang Yi w Wiedniu. Sam Sullivan podkreślał przy tej okazji gotowość Stanów Zjednoczonych do rozpoczęcia rozmów na temat redukcji zbrojeń strategicznych z udziałem Rosji i Chin, „bez warunków wstępnych”. Nie spotkało się to jednak z przychylną odpowiedzią ze strony Pekinu.
W przeciwieństwie jednak do kwestii broni jądrowej, ChRL chętnie angażuje się w rozmowy z Ameryką w obszarze relacji gospodarczych. Również w maju doszło do spotkania między chińskim ministrem ds. handlu Wang Wentao z jego amerykańskimi odpowiedniczkami Giną Raimondo (sekretarz handlu) i Katherine Tai (przedstawicielką USA ds. handlu). Jak ustalił „Financial Times”, do Pekinu również w maju udał się szef CIA William Burns. Celem tej wizyty, jak przekazał mediom anonimowy urzędnik administracji Bidena, było „podkreślenie znaczenia utrzymania otwartych linii komunikacji między agencjami wywiadowczymi obu mocarstw”. Z kolei w czerwcu do Pekinu udali się asystent sekretarza stanu ds. Azji Wschodniej i Pacyfiku Daniel Kritenbrink oraz wysokiej rangi urzędniczka Rady Bezpieczeństwa Narodowego ds. Chin i Tajwanu Sarah Beran. Wśród celów tej wizyty wymienia się m.in. kwestię przygotowania spotkania między szefami dyplomacji obu mocarstw. Pierwotnie miało ono mieć miejsce w lutym tego roku, jednak w wyniku kryzysu związanego z wtargnięciem w amerykańską przestrzeń powietrzną chińskich balonów szpiegowskich, podróż sekretarza stanu Blinkena do Pekinu odwołano.
Fiaskiem zakończyła się natomiast próba doprowadzenia do spotkania między szefem Pentagonu Lloydem Austinem z jego chińskim odpowiednikiem Li Shangfu podczas konferencji w Singapurze. Strona chińska odmówiła spotkania, a jako powód wymieniano m.in. sankcje personalne, jakie Waszyngton nałożył na chińskiego urzędnika w 2018 r. w związku z jego udziałem w sprzedaży uzbrojenia Federacji Rosyjskiej. Warto dodać, że amerykańskie Dowództwo Indo-Pacyfiku (INDOPACOM) od wielu miesięcy bezskutecznie wysyła prośby do Dowództw Wschodniego i Południowego Teatru Działań Armii Ludowo Wyzwoleńczej (ALW), o ustanowienie otwartych kanałów komunikacji, co z pewnością przyczyniłoby się do większej stabilności w regionie.
Widać zatem wyraźnie, że Chiny selektywnie odpowiadają na amerykańskie próby intensyfikacji kontaktów dyplomatycznych. O ile Pekin wykazuje pewną otwartość na rozmowy na wysokim szczeblu i w kwestiach dotyczących handlu, o tyle w wymiarze wojskowym pozostaje głuchy na wezwania Waszyngtonu do ustanowienia otwartych kanałów komunikacji, co w opinii Amerykanów sprzyjałoby rozładowywaniu napięć i szybkiemu reagowaniu na nieprzewidziane incydenty z udziałem sił zbrojnych obu stron, do których regularnie dochodzi w obszarze Pacyfiku. Za przykład może służyć niedawne wydarzenia z udziałem amerykańskiego i chińskiego okrętu, które niemal zderzyły się ze sobą w wyniku prowokacyjnych manewrów ze strony jednostki ALW. Do zdarzenia doszło w trakcie przejścia Cieśniny Tajwańskiej przez jednostkę US NAVY w ramach operacji wolności żeglugi i nawigacji (FONOPs).
Dlaczego zatem Pekin nie chce jak dotąd ustanowić otwartych linii komunikacji strategicznej na poziomie wojskowym? Bonnie Glaser, dyrektorka zarządzająca programem Indo-Pacyfiku w ośrodku German Marshall Fund, twierdzi, że „Chińczycy jasno dali do zrozumienia, że uważają, iż obecność ryzyka związanego z brakiem takich kanałów komunikacji, spowoduje ostrożność w zachowaniu USA, więc nie będą z nami rozmawiać o zmniejszeniu ryzyka”.
Równocześnie działania ChRL, takie jak wspomniana próba założenia bazy wywiadowczej na Kubie, sprawiają wrażenie podbijania przez Pekin stawki w rozmowach z USA. Intensywne zabiegi administracji Bidena na rzecz wznowienia rozmów dyplomatycznych z Chinami, mogły zostać odczytane przez nie jako oznaka słabości, na co odpowiedziało ono zwiększeniem presji wobec Stanów Zjednoczonych. Być może kierownictwo chińskie liczy na to, że uda się uzyskać ze strony USA pewne ustępstwa, np. w zakresie transferów uzbrojenia na Tajwan albo obecności amerykańskiej floty w pobliżu Formozy.
Warto zadać także pytanie, dlaczego Stanom Zjednoczonym może zależeć na czasowym odprężeniu w relacjach z Chinami. Główne powody nasuwają się dwa. Po pierwsze, rozpoczynająca się właśnie ukraińska kontrofensywa może dawać nadzieję na osiągnięcie decydującej przewagi w konfrontacji z Rosją. Co za tym idzie, Stany Zjednoczone będą w nadchodzących tygodniach skupione na zapewnieniu Ukrainie osiągnięcia sukcesu. Tym samym chcą oddalić ryzyko niekontrolowanej eskalacji, do której mogłoby dojść w wyniku incydentów z udziałem chińskich sił zbrojnych w regionie Indo-Pacyfiku. Drugim powodem poszukiwania przez Waszyngton odprężenia z ChRL może być chęć uspokojenia europejskich sojuszników, głównie Niemiec, obawiających się widma konfliktu amerykańsko-chińskiego i związanych z tym potencjalnych konsekwencji dla ich gospodarek. Długookresowym celem Waszyngtonu może być bowiem ostateczne przekonanie Niemiec i innych zachodnioeuropejskich państw do bliższej współpracy z Amerykanami w zakresie polityki wobec Chin. By to osiągnąć, USA potrzebują jednak chwilowo ustabilizować relacje z Chinami, żeby zyskać czas na negocjacje z europejskimi sojusznikami.
Tak czy inaczej, dotychczasowa postawa Chin i jej działania w Cieśninie Tajwańskiej czy na Kubie wskazują na to, że Pekin, może trafnie odczytywać cele Waszyngtonu i podbija stawkę przed kolejną rundą dwustronnych rozmów. Stawka w tej rozgrywce jest niezwykle wysoka. Gra idzie bowiem o przyszły kształt systemu międzynarodowego, a margines błędu dla obu stron wciąż się zawęża.
Marek Stefan