Chiny importują więcej podstawowych produktów i surowców niż potrzebują – pisze The Economist. Może to oznaczać, że robią zapasy na wypadek wstrząsów geopolitycznych. W zeszłym roku całkowity import Chin wzrósł o 16 proc, a w ciągu pierwszych pięciu miesięcy tego roku o 6 proc.
Chiny są w dużym stopniu zależne od światowego handlu. Importują dwie trzecie konsumowanej żywności, 85 proc. paszy sojowej dla świń, 40 proc. gazu i 70 proc. ropy naftowej.
Powrót Donalda Trumpa na stanowisko prezydenta Stanów Zjednoczonych może wiązać się z sankcjami na sprzedaż różnych towarów do Chin. Pekin wydaje się przygotowywać na taką ewentualność.
Z punku widzenia Chin nie ma dużej różnicy, czy w Białym Domu rządzić będą Republikanie czy Demokraci. Jest jednak część ekspertów wokół Donalda Trumpa, którzy chcą całkowitego pokonania Chin, aż do upadku Chińskiej Partii Komunistycznej. Realizacja ich postulatów mogłaby doprowadzić nawet do zbrojnego konfliktu. Jest jednak także grupa doradców, którzy opowiadają się za bardziej pokojowymi rozwiązaniami, np. odmowie dostępu do Tajwanu
– tłumaczy Marek Stefan, zastępca redaktora naczelnego Układu Sił.
Od 2020 roku Chiny zwiększyły zdolność magazynowania ropy naftowej z 1,7 mld do 2 mld baryłek. Do końca przyszłego roku chcą zwiększyć pojemność zbiorników gazu ponad trzykrotnie do 55 miliardów metrów sześciennych.
Ich rezerwy soi podwoiły się od 2018 roku, a pszenicy i kukurydzy stanową odpowiednio 51 i 67 proc. zapasów światowych. Chiny gromadzą też metale, takie jak miedź i nikiel.
Tworzenie zapasów przez Chiny budzi obawy amerykańskich ekspertów. Zgromadzone materiały mogłyby posłużyć do przetrwania przez Pekin blokady morskiej, która potencjalnie zostałaby nałożona po ataku Chin na Tajwan.
To co zwraca uwagę ekspertów to fakt, że ze wzrostem importu nie wzrasta ich konsumpcja, co wskazuje na to, że Chiny gromadzą zapasy na wypadek konfliktu. Stany Zjednoczone mogłyby zablokować Cieśninę Malakka, którą przepływa większość towarów z Bliskiego Wschodu do Chin. Chiny wyciągnęły też wnioski z wojny na Ukrainie, obserwując zachodnie sankcje nałożone na Rosję
– dodaje Marek Stefan
Moskwa i Pekin w Arktyce
Pentagon twierdzi, że Rosja i Chiny zacieśniają współpracę na rzecz eksploatacji Arktyki. W związku ze zmianami klimatu obszar ten staje się coraz bardziej dostępny.
Rosja w ostatnich latach rozbudowywała bazy wojskowe i lotniska z czasów sowieckich w pobliżu Arktyki. Zgodnie z raportem Departamentu Obrony Stanów Zjednoczonych, Chiny i Rosja mają rozwijać współpracę wojskową w regionie, czego przykładem są zeszłoroczne wspólne ćwiczenia morskie w pobliżu Alaski.
Ale Pekin i Moskwa mają współpracować też na polu komercyjnym. W rejonie Arktyki znajdują się złoża ropy, gazu i innych surowców. Chiny mają finansować badania i przedsięwzięcia związane z ich eksploatacją.
Zgodnie z raportem, w 2030 roku w lecie pokrywa lodowa Arktyki ma zanikać do tego stopnia, że umożliwi łatwą eksploatację surowców.
Węgry chcą ropy z Rosji
Węgry zablokują wypłaty dla państw Unii Europejskiej, które dostarczają broń Ukrainie, jeżeli Kijów nie zgodzi się na tranzyt ropy z Rosji ropociągiem Przyjaźń. Mowa jest o 6,5 mld euro. Ukraina zamknęła ropociąg dla ropy z rosyjskiego przedsiębiorstwa Łukoil w czerwcu tego roku.
W odpowiedzi minister spraw zagranicznych Węgier Péter Szijjártó przekazał, że państwa członkowskie mogą zapomnieć o pieniądzach z Europejskiego instrumentu na rzecz Pokoju. Budapeszt blokuje kolejną transzę wypłat w ramach instrumentu od ponad roku.
Słowacja i Węgry, które są w znacznym stopniu zależne od dostaw ropy z Rosji zwróciły się do Komisji Europejskiej o przeprowadzenie mediacji z Ukrainą.
Ukraińcy nie chcą oddać ziemi
55 proc. badanych Ukraińców nie chce, by wojna zakończyła się kosztem jakichkolwiek ustępstw terytorialnych na rzecz Rosji – tak wynika z badań przeprowadzonych przez Kijowski Międzynarodowy Instytut Socjologii.
Jednak 32 proc. zgodziłoby się na koncesje terytorialne w zamian za pokój. To ponad trzykrotny wzrost w stosunku do zeszłorocznego badania.
Badanie zostało przeprowadzone w maju na grupie ponad tysiąca osób. Dyrektor instytutu Anton Hruszecki tłumaczy, że Ukraińcy są przeciwni pokojowi za wszelką cenę.
Ma to istotne znaczenie, ponieważ do rozmów może dojść w niedalekiej przyszłości. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełeński niedawno poinformował, że już w listopadzie chce zwołać kolejny szczyt ws. pokoju, na który Rosja może zostać zaproszona.
Rosja zajmuje około 18 proc. terytorium Ukrainy razem z Krymem. W 2022 roku jednostronnie włączyła w granice swojego państwa tereny obejmujące Donieck, Ługańsk, Chersoń i Zaporoże.
Eugeniusz Romer