Czy Turcja ze swoją polityką międzynarodową zostanie w korytarzu, czy… poza korytarzem?

Mija kilka miesięcy od utrzymania się przy władzy prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana i widzimy kontynuację poprzedniej polityki Turcji, chociaż oczekiwano, że w obliczu problemów gospodarczych nastąpi zwrot w kierunku Zachodu. Takie komentarze miały miejsce zwłaszcza po szczycie NATO w Wilnie, gdy Erdogan obiecał, że ratyfikacja przystąpienia Szwecji do sojuszu przez parlament nastąpi najszybciej, jak to możliwe, czyli w najbliższej sesji jesiennej.

Kubłem zimnej wody wylanym na tych, którzy już wtedy wieszczyli rychłą normalizację stosunków Turcji z Zachodem – a zwieść ich mogły chociażby deklaracje dotyczące wznowienia negocjacji z UE – był komentarz Erdogana na ostatnim szczycie G20. Prezydent skrytykował domniemane uzależnianie sprzedaży i modernizacji myśliwców F-16 od zgody na członkostwo Szwecji w NATO, ponownie wprowadzając niepewność co do finału tej sprawy. Erdogan przerzucił odpowiedzialność za decyzję na parlament, mówiąc do Bidena: “Skoro ty masz swój Kongres, to ja mam swój parlament”, pomimo tego, że turecki parlament zdominowany jest przez koalicję rządzącą i ostateczna decyzja należy do prezydenta. Erdogan nie byłby też sobą, gdyby nie zawarł w tym pstryczka w nos dla amerykańskiego decydenta, ponieważ przez ostatni rok decyzja o sprzedaży F-16 Turcji była blokowana przez Kongres, a ewentualne możliwe obejście tego przez Biały Dom mogłoby skutkować zablokowaniem innych działań administracji Bidena.

Ambiwalencja co do stanowiska Turcji pojawiła się również po spotkaniu Erdogana z Putinem w Soczi. Z jednej strony Erdogan podjął się wznowienia umowy z Rosją dopuszczającej transport ukraińskiego zboża przez Morze Czarne, żeby weszła w życie tuż po jesiennych zbiorach i zapewniał, że jest to możliwe. Z drugiej strony, stojąc razem z Putinem wygłosił oczekiwanie wobec Ukrainy, by ta złagodziła swoje stanowisko negocjacyjne, czyli zapewne zgodziła się na utratę części terytorium.

Jednocześnie Putin nie zgodził się na alternatywny plan wysłania miliona ton rosyjskiego zboża do Turcji, żeby ta przetworzyła zboże i wysłała jako produkty do krajów najbardziej potrzebujących dostaw. Niewykluczone jest też, że w negocjacjach z Putinem pewną rolę odgrywa fakt, iż Erdogan po części zawdzięcza mu ponowny wybór, ponieważ Rosja zgodziła się na opóźnienie płatności za gaz i finansowała turecki deficyt, co powstrzymało pogłębianie się kryzysu gospodarczego.

Problem z dostępnością zboża, zwłaszcza w Afryce, prowadzi do kwestii relacji Turcji z Egiptem, który był jednym z krajów najbardziej uzależnionych od dostaw z Rosji i Ukrainy, i gdzie inflacja cen żywności przekroczyła właśnie 70%. Erdogan po raz pierwszy oficjalnie spotkał się z prezydentem Abdelem Fattahem al-Sisim na marginesie szczytu G20 w New Delhi. To kolejny etap wznawiania stosunków dyplomatycznych między oboma krajami, zawieszonych w roku 2013 po obaleniu prezydenta Egiptu Mohammeda Morsiego. Liderzy dyskutowali nad sprawami współpracy energetycznej i stabilności wschodniego basenu Morza Śródziemnego, które jeszcze trzy lata temu stało się przez chwilę obszarem coraz intensywniejszej rywalizacji z udziałem Kairu i Ankary. W dalszym ciągu problemem pozostanie zapewne umowa o rozdzieleniu strefy morskich zawarta pomiędzy Libią a Turcją, która zdaniem Egiptu narusza jego interesy.

Zadanie poprawiania tureckich relacji z Zachodem przejął obecny szef dyplomacji i były szef wywiadu Hakan Fidan. Media ostatnio donosiły o nowej, pozytywnej erze pomiędzy Turcją a Grecją i rozpoczęciu dialogu w celu rozwiązania trwających wiele dekad problemów, włącznie z kwestią Cypru. Fidan twierdzi, że Turcja podtrzymuje swoją wolę wznowienia negocjacji członkowskich z UE.

Te wszystkie działania wpisują się w kontynuację dotychczasowej polityki Turcji – balansowania pomiędzy różnymi stronami, grania przede wszystkim na własne interesy, wykorzystania zmian geopolitycznych do ustanowienia siebie siłą regionalną. Tymczasem jednym z głównych wydarzeń szczytu G20 było przede wszystkim decyzja o utworzeniu ekonomicznego korytarza wiodącego z Indii przez Bliski Wschód (ZEA, Arabia Saudyjska, Jordania, Izrael) do Europy. Tu Turcja znalazła się poza układem i Erdogan wyraźnie dawał do zrozumienia, że Ankara będzie przeciwstawiać się projektowi, lansując korytarz wiodący przez Irak. „Nie będzie korytarza bez Turcji”, oświadczył po szczycie prezydent twierdząc, że jego kraj jest zbyt istotnym partnerem produkcyjnym i handlowym, by został pominięty. Problem w tym, że ostatnia wizyta Fidana w Iraku nie przyniosła przełomu, chociażby we wznowieniu eksportu ropy z północnego regionu Iraku do Turcji. Trudno więc oczekiwać obecnie realizacji bardziej złożonych projektów gospodarczych.

Jan Wójcik