Globalny wymiar rywalizacji chińsko-amerykańskiej
Zorganizowany przez Stany Zjednoczone drugi szczyt dla demokracji jest dla administracji prezydenta Bidena ważną platformą i narzędziem w konfrontacji z największymi rywalami, takimi jak Chiny, Rosja, czy Iran. Mimo przejawów jedności świata Zachodu w odpowiedzi na rosyjską agresję na Ukrainę, globalny klub demokracji może nie mieć tak skutecznej siły przyciągania dla państw Globalnego Południa, jak chcieliby politycy w Waszyngtonie.
Przed rozpoczynającym się 30 marca w stolicy USA szczytem dla demokracji prezydent Zambii Hakainde Hichilema opublikował na portalu Bloomberg krótki artykuł, w którym kreśli główne wyzwania stojące przed powstającym sojuszem państw demokratycznych. Zambia obok Holandii oraz Korei Południowej jest współgospodarzem szczytu.
Hichilema, który przejął władzę w kraju w 2021 roku w atmosferze napięć społecznych, wskazuje, że Zambia, wpędzona przez poprzednie władze w poważny kryzys gospodarczy, choć otrzymała w pewnym zakresie pomoc międzynarodowych instytucji, takich jak MFW, to jej zakres i forma pozostawiają wiele do życzenia. Negocjacje dotyczące dalszego wsparcia finansowego i restrukturyzacji długu zdaniem prezydenta Zambii są niezwykle powolne ze względu na ich nadmierne zbiurokratyzowanie i brak elastyczności. Jak wskazuje, w momencie przejęcia przez niego władzy dwa lata temu, dług państwowy wynosił 120% PKB, inflacja cen żywności przekroczyła 30%, podczas gdy roczna inflacja wynosiła 25%, a ponad 40% dorosłych mogło sobie pozwolić tylko na jeden posiłek dziennie.
Jak wskazuje Hichilema: „Demokracji nie da się zjeść. Prawa człowieka mogą podtrzymywać ducha, ale nie ciało. Zwłaszcza w młodych demokracjach, takich jak moja, rządy muszą przynosić efekty ekonomiczne, jeśli chcą utrzymać zgodę obywateli. Kiedy wielu administracjom się to nie udaje, może narastać rozczarowanie nie tylko nimi, ale i samym procesem. Niewielu będzie później walczyć o jej utrzymanie, kiedy stawka jest tak wysoka”.
Podsumowując swój wywód prezydent Zambii wskazuje, że według agencji ONZ ds. rozwoju, 54 kraje na świecie stoją w obliczu poważnego zadłużenia, a 25 z nich znajduje się w Afryce, dlatego potrzebny jest szybki i kompleksowy mechanizm, który zastąpi dzisiejszy doraźny i powolny proces pomocy ze strony instytucji międzynarodowych.
Choć to Chiny, jako jeden z głównych wierzycieli Zambii, oskarżane są o brak elastyczności w kwestii restrukturyzacji zewnętrznego zadłużenia tego afrykańskiego kraju, które w 2021 r. wyniosło około 17 mld dolarów, to równocześnie trzeba zaznaczyć, że rynki wschodzące, takie jak Zambia, ucierpiały także z powodu umacniania się dolara amerykańskiego od 2020 roku, co sprawiło, że obsługa długu denominowanego w tej walucie stała się droższa. Wyższe stopy procentowe w USA i na świecie, w odpowiedzi na podwyższony poziom inflacji, spowodowały dalszy wzrost spłat zadłużenia.
„Bez możliwości powrotu do równowagi ekonomicznej wiele demokracji stanie w obliczu egzystencjalnej presji ze strony obywateli. Istnieje niebezpieczeństwo, że w ślad za tym pójdą powszechne ruchy migracyjne i niestabilność polityczna. Wtedy zaczną się pytania: 'Co zrobiła dla mnie demokracja? Skąd ten chaos? Czy musimy zwrócić się do twardej, stabilnej, ale autokratycznej ręki?’ To niebezpieczny prolog rozpadu demokracji” – pisze Hichilema.
Głos prezydenta Zambii odzwierciedla szerszy problem z którym zmagają się państwa demokratyczne organizowane przez USA w spójny blok geopolityczny. Sprowadzić go można do tezy, że wspólnota wartości jest dalece niewystarczającym spoiwem dla chcących ściśle współpracować ze sobą państw. „Retoryka: ‘Zachód przeciwko reszcie’ nie zadziała. Klub liberalnych demokracji jest po prostu zbyt mały” – stwierdziła niedawno Sabine Weyand, wysokiej rangi urzędniczka Komisji Europejskiej ds. handlu.
Kluczowe dla każdej formy kooperacji międzynarodowej są jej materialne podstawy, efektywność rozwiązań zdefiniowanych problemów i względna wspólnota interesów. Biorąc pod uwagę te kategorie, nawet w obrębie systemu transatlantyckiego wciąż obecne są poważne rozbieżności natury strategicznej, które utrudniają wypracowanie państwom Zachodu spójnego stanowiska między innymi wobec Chin, o czym pisałem w ostatnim komentarzu dla „Układu Sił”.
O trudnościach w przyciąganiu krajów Globalnego Południa przez zachodni klub demokracji świadczy między innymi fakt, że za rezolucją ONZ z marca 2022 roku, potępiającą agresję Rosji na Ukrainę, głosowało 27 krajów afrykańskich; 16 innych – w tym RPA – wstrzymało się od głosu, a Erytrea głosowała przeciwko. W Ameryce Łacińskiej Kostaryka jest jedynym państwem, który przyłączyło się do zachodnich sankcji wobec Rosji. Z kolei regionalne ugrupowanie handlowe Mercosur odrzuciło prośbę prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zelenskiego o wystąpienie przed tym gremium w lipcu.
W tym kontekście warto zwrócić uwagę także na rosnące globalne zaangażowanie gospodarcze i polityczne Chin, które jest coraz mocniej widoczne w Afryce, Ameryce Środkowej i Południowej, a także na Bliskim Wschodzie.
Chiny są obecnie największym partnerem handlowym kontynentu afrykańskiego (wartość wymiany to 282 mld USD w 2022 r.). Najświeższym przykładem umacniania się wpływów ChRL w Ameryce Łacińskiej jest ustanowienie oficjalnych relacji dyplomatycznych z Hondurasem, który jeszcze do niedawna utrzymywał je z Republiką Chińską na Tajwanie. Natomiast największe dyplomatyczne sukcesy Pekin odnotowuje w ostatnim czasie na Bliskim Wschodzie i w Azji Zachodniej. Chiny odniosły wizerunkowy sukces, patronując odnowieniu oficjalnych relacji państwowych między Iranem i Arabią Saudyjską, z którą to w ostatnim czasie znacząco pogłębiły współpracę gospodarczą i polityczną. Kilka dni temu koncern petrochemiczny Saudi Aramco ogłosił zwiększenie swoich wielomiliardowych inwestycji w ChRL, finalizując i rozszerzając planowane wspólne przedsięwzięcia z firmami chińskimi na na północnym wschodzie kraju. W wyniku tych transakcji Aramco będzie dostarczać dwóm chińskim firmom łącznie 690.000 baryłek ropy dziennie, umacniając tam swoją pozycję głównego dostawcy tego surowca, co swoją drogą raczej nie ucieszyło Rosji.
29 marca miało miejsce także inne istotne w powyższym kontekście wydarzenie, wskazujące na zbliżenie między Arabią Saudyjską i Chinami. Jak poinformowała Saudyjska Agencja Prasowa (SPA), król Salman bin Abdulaziz zatwierdził protokół ustaleń, który przyznaje Królestwu status partnera do dialogu w Szanghajskiej Organizacji Współpracy (SzOW), będącej jadną z głównych platform współpracy państw rewizjonistycznych, takich jak Rosja czy Iran (w trakcie dołączania do formatu) oraz mocarstw wschodzących, jak Indie.
Opisane zmagania i napięcia między coraz ostrzej rywalizującymi USA i Chinami, które jak widać intensywnie zabiegają o rozszerzenie i umocnienie swoich globalnych wpływów, należy odczytywać w kontekście rosnących i coraz częściej wprost deklarowanych mocarstwowych celów Pekinu. Dobrze oddają je słowa emerytowanego pułkownika chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej Zhou Bo. Ten były urzędnik chińskiego MON i MSZ, obecnie związany jako ekspert z chińskim ośrodkiem analitycznym Center for International Security and Strategy na Uniwersytecie Tsinghua w Pekinie, udzielił wywiadu amerykańskiemu magazynowi „Time”. Tłumaczy w nim motywacje i cele Chin związane z ich ostatnimi dyplomatycznymi działaniami w związku z wojną na Ukrainie oraz zaangażowaniem w innych częściach świata. Zhou Bo wskazuje, że Chiny stały się już prawdziwie globalnym mocarstwem, które dzięki konsekwentnie rozbudowywanym przez ostatnie lata powiązaniom gospodarczym, teraz na ich fundamencie buduje wpływy polityczne.
Ekspert pisze: „Wraz z reformą i otwarciem na świat, jak powiedział Deng Xiaoping (następca Mao i twórca cudu gospodarczego ChRL – przyp. MS).Chiny próbowały przechodzić przez rzekę, czując kamienie pod stopami, ale teraz Chiny wchodzą do oceanu. (…) Tam nie da się już wyczuć dna. To niezbadane wody, ale nie ma już odwrotu. Mówimy o globalnych Chinach. Chiny są wszechobecne. Wpływy Chin są wszędzie. (…) Gdy twoja siła rośnie, ludzie mają wobec ciebie większe oczekiwania. Mówimy o świecie, który jest właśnie tym oceanem, w którym obecnie brodzimy”.
Z naszego punktu widzenia szczególnie interesujące jest to, co były chiński wojskowy mówi o zaangażowaniu Pekinu w rozstrzygnięcie wojny w Ukrainie. Jest on przekonany, że konflikt na Ukrainie będzie trwał, że Zachód nie ma planu jego rozwiązania, a Chiny oczekują, że ich rola jako mediatora będzie tylko rosła. Dla ChRL wojna na Ukrainie jest czynnikiem uruchamiającym nową dynamikę w eurazjatyckim układzie sił. Jest ona zagrożeniem dla części interesów Pekinu, ale też okazją dla nowych ustaleń dotyczących bezpieczeństwa w Europie, które trzeba będzie sformułować przy istotnym udziale Chin, dzięki czemu będą one mogły ugruntować swoją pozycję jako zewnętrznego mocarstwa na Starym Kontynencie.
Ostatnie przyspieszenie działań dyplomatycznych w wykonaniu Pekinu wskazuje, że ChRL, niczym gracz w chińskiej 圍棋 – wéiqí (japońskie GO), próbuje okrążać przeciwnika, przenosząc rywalizację na kolejne kontynenty (Amerykę Południową i Afrykę), nie koncentrując się tylko na Eurazji. Otwiera to nowy etap w globalnej rozgrywce między mocarstwami, której totalizm i wszechobecność są coraz wyraźniej dostrzegalne.
Marek Stefan