Jak Kreml wykorzystuje zamach na Darię Dugin

W nocy z 20 na 21 sierpnia br. pod Moskwą, wracając z festiwalu „Tradycja”, w wyniku zamachu zginęła Daria Dugina – trzydziestoletnia rosyjska aktywistka polityczna i propagandystka, w swojej pracy głosząca ideologię neoimperialną, po 24 II br. wyraźnie zaangażowana w brutalnie prowadzoną informacyjną kampanię antyukraińską w Federacji Rosyjskiej. Co jednak kluczowe, Daria Dugina była córką Aleksandra Dugina – znanego pisarza, propagandysty i ideologa ruchu neoimperialnego oraz neoeurazjatyckiego w Rosji, który swoją karierę poświęcił na uzasadnianiu konieczności bezkompromisowej walki Rosji z Zachodem i jego wartościami.

Niejasność okoliczności zamachu, dość szybki pochówek i wreszcie główna wątpliwość dotycząca tego, czy celem zamachu była D. Dugina, jej ojciec lub też dwójka tych osób jednocześnie, implikuje główne teorie o motywach potencjalnych sprawców. Nadzwyczajny reżim bezpieczeństwa (włącznie z cenzurą), który panuje aktualnie w Federacji Rosyjskiej nie pozwala jednoznacznie potwierdzić jednej teorii lub wykluczyć którejś z głównych teorii. Mógłby to być bowiem zamach wykonany przez służby ukraińskie lub zachodnie (również w wariancie wzajemnej współpracy lub przy współpracy z określonymi Rosjanami, którzy są niezadowoleni polityką Kremla po 24 II br.), żeby wystraszyć frakcję tzw. jastrzębi, którzy dążą do stałej eskalacji wojny z Ukrainą. Zwłaszcza, że niektórzy przedstawicieli tej frakcji np. wielokrotnie apelowali o brutalną rozprawę z ukraińskimi jeńcami (np. co do obrońców Azowstali). Niemniej prawdopodobne jest również to, że wykonała to któraś frakcja rosyjskich służb specjalnych (z polecenia Kremla), żeby „uciszyć” A. Dugina, a tym samym frakcję tzw. jastrzębi, która zaczynała już nawet krytykować Kreml za spowolnienie ofensywy na Ukrainie lub zbyt małą brutalność w prowadzeniu wojny. Wreszcie, mogło też chodzić o jeszcze większe zwiększenie nienawiści do Ukraińców poprzez zabójstwo znanego, ale nie kluczowego dla Kremla neoimperialnego, antyzachodniego, antyliberalnego i antyukraińskiego propagandysty. Na te dwie ostatnie wersje nakładają się poszlaki o określonych konfliktach samego A. Dugina z Kremlem, rosyjskimi lub białoruskimi służbami specjalnymi czy też rosyjską mafią.

Niezależnie jednak od faktu trudności w określeniu przyczyn zamachu należy stwierdzić, że Kreml już wykorzystał go propagandowo. Osią tej narracji jest wskazanie, że strona ukraińska (lub generalnie wrogi Rosji Zachód) dopuszcza się aktów terroru wobec niewinnych ludzi. W tym zakresie bardzo ważne jest to, że Kreml przedstawia zamach jako zabójstwo na przedstawicielu młodego pokolenia Rosjan, który był aktywnie zaangażowany w sprawy obrony swojej ojczyzny. Tym samym zamach dostarcza „materiału” do wykreowania bohatera i wzoru dla kolejnych aktywistów. Służyć to może wciąganiu młodego pokolenia rosyjskich elit społecznych, naukowych, eksperckich, medialnych w wojnę z Ukrainą i w konflikt z Zachodem. Na przyszłość wszystko to może służyć również jako b. przydatne narzędzie informacyjno-propagandowe do uzasadnienia określonych aktów agresji wobec Ukrainy lub budowania narracji o symetrii brutalności w tej wojny. Również w przypadku potencjalnej mobilizacji (zwłaszcza w formie hybrydalnej). I zakładając, że to W. Putin zlecił zamach, można założyć, że służy on jako wyraźny sygnał dla rosyjskich elit z różnych frakcji, że to Kreml nadal kontroluje w pełni sytuację w państwie i elity państwowe powinny być jemu zupełnie posłuszne, zarówno, jeśli chodzi o kwestię potencjalnej eskalacji konfliktu z Ukrainą i Zachodem, jak i jego potencjalnego zamrożenia, czy wygaszania. Z drugiej strony, przyjmując teorię o zamachu z polecenia Kremla, daje się zauważyć określone obawy W. Putina, co do przebiegu wojny na Ukrainie i stabilności sytuacji w samej Rosji, jeśli zdecydowano się na tak pokazową rozprawę, gdzie ofiarą stała się córka dość znanego działacza propagandowego. To może sugerować, że wewnątrz elit państwowych Rosji (na jej różnych poziomach) coraz wyraźniej występują wątpliwości, co do aktualnej polityki bezpieczeństwa i zagranicznej, która jest prowadzona przez Federację Rosyjską. I te obawy Kreml próbuje bezwzględnie zdusić, żeby nie pozwolić na wytworzenie się warunków umożliwiających zamach stanu lub rewolucji. W strategii Kremla bowiem wyraźne staje się założenie, że wojnę na Ukrainie (i konfrontację z Zachodem) wygra ten, kto skutecznie zabezpieczy tyłu i po prostu wytrzyma społecznie, gospodarczo i politycznie, nie dopuszczając do załamania się państwowości.

Michał Sadłowski