Fatalny występ Joe Bidena w debacie telewizyjnej z udziałem jego przeciwnika Donalda Trumpa. Urzędujący amerykański prezydent sprawiał wrażenie zagubionego, miał trudności z koncentracją i płynnym mówieniem. Było to pewnym zaskoczeniem, biorąc pod uwagę jego dobrą formę podczas wygłoszonego jeszcze niedawno orędzia o stanie państwa.
Ta debata może być punktem zwrotnym w wyścigu o amerykańską prezydenturę. Katastrofa, klęska, kompromitacja – takie głosy mnożą się po wystąpieniu Joe Bidena. Mi po ludzku było go żal. Jak wynika z sondażu, 67 proc. Amerykanów uważa, że wygrał Trump
– komentuje Tomasz Grzywaczewski, dziennikarz specjalizujący się w polityce amerykańskiej.
Jak piszą media, w partii demokratycznej, z której wywodzi się Biden, panuje panika. Jej najważniejsi politycy w anonimowych rozmowach z Financial Times przyznają, że oczekują od obecnego prezydenta wycofania swojej kandydatury. Partia nie może jednak formalnie zmusić go do tej decyzji.
Pojawiają się jednak głosy, że wpływowi politycy będą próbowali go do tego zmusić, czy to w sposób skryty, czy otwartym apelem. Mowa jest o tym, że Bidena mógłby zastąpić Gavin Newsom, obecny gubernator Kaliforni. Raczej nie będzie to Kamala Harris, która nie cieszy się dużym poparciem
– dodaje Grzywaczewski.
Donald Trump był pewny siebie i przemawiał sprawnie. Media zarzucają mu natomiast, że wielokrotnie podczas debaty kłamał – na przykład twierdząc, że Biden chce czterokrotnie zwiększyć podatki. Sam Biden natomiast przypomniał natomiast, że Trump został niedawno skazany za ukrywanie faktu, że zapłacił byłej gwieździe filmów dla dorosłych za milczenie na temat ich rzekomych kontaktów seksualnych.
Debata dotyczyła także migracji, aborcji, problemów z prawem syna Joe Bidena, czy zajść pod Kapitolem po wyborach w 2020 roku. Obaj uczestnicy wymieniali się wyzwiskami i ostatecznie nie podali sobie dłoni.
Eugeniusz Romer